Łukaszenko pod presją
Treść
Władze białoruskie coraz częściej oskarżają Zachód o podejmowanie działań zmierzających do odsunięcia od władzy ekipy prezydenta Aleksandra Łukaszenki. W sobotę białoruska telewizja publiczna poinformowała o skonfiskowaniu na granicy litewsko-białoruskiej podczas próby nielegalnego przemytu 200 tys. dolarów. Zdaniem władz, pieniądze przeznaczone były na finansowanie białoruskiej opozycji.
Od kilku tygodni systematycznie rośnie presja międzynarodowych instytucji i rządów państw zachodnich na prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę w związku z jego działaniami, które uniemożliwiają legalne funkcjonowanie opozycji. W odpowiedzi Łukaszenko wzmaga represje wobec białoruskiej opozycji oraz niezależnych instytucji i mediów.
Zachód przykręca śrubę
W czwartek Komisja Praw Człowieka ONZ drugi rok z rzędu przyjęła rezolucję potępiającą "nieprzestrzeganie praw człowieka na Białorusi". W rezolucji wniesionej przez Stany Zjednoczone i popieranej przez kraje zachodnie wyrażono głębokie zakłopotanie tym, że "wysokiej rangi urzędnicy Białorusi byli zamieszani w zniknięcie bądź egzekucję bez wyroku sądowego trzech przeciwników politycznych obecnej władzy w roku 1999 i jednego dziennikarza w roku 2000". Rezolucja wzywa białoruskie władze, aby zdymisjonowały te osoby i przeprowadziły rzetelne dochodzenie w tej sprawie. "Wszyscy winni muszą stanąć przed niezależnym trybunałem" - czytamy w rezolucji. Komisja wyraziła zaniepokojenie w związku z aresztowaniami i zatrzymaniami członków opozycji oraz delegalizowaniem organizacji pozarządowych i niezależnej prasy. Od rządu białoruskiego zażądano też, by "przestał nękać organizacje pozarządowe, partie polityczne, związki zawodowe, niezależne media, instytucje oświatowe, organizacje religijne i osoby, które walczą o demokrację i prawa człowieka".
Rezolucja została przyjęta w czwartek 23 głosami, przy 16 głosach sprzeciwu i 14 wstrzymujących się. Wśród krajów, które stanęły w obronie władz białoruskich, znalazły się m.in. Rosja, Chiny i Kuba. - To smutny dzień dla Komisji, rezolucja nie powinna była przejść, lecz niestety wyszło zupełnie inaczej. W ten sposób poważnie została podważona reputacja samej Komisji - powiedział dla Ria Nowosti stały przedstawiciel Federacji Rosyjskiej przy genewskiej siedzibie ONZ Leonid Skotnikom.
Zdaniem białoruskiego przedstawiciela przy genewskim oddziale ONZ, Siergieja Alejnika, "rezolucja jest kolejnym dokumentem, który w skażony sposób przedstawia sytuację na Białorusi, co miałoby uzasadnić ingerencję w wewnętrzne sprawy niepodległego państwa". Sprzeciwił się on w ogóle uchwalaniu podobnych rezolucji. - Uważam, że takie dokumenty powinny być całkowicie usunięte z punktu programu jako politycznie umotywowane i destrukcyjne w swej istocie - podkreślił.
Przyjęty przez komitet ds. praw człowieka dokument nie zakłada wprowadzenia jakichkolwiek konkretnych sankcji w stosunku do Białorusi. Komisja jednak zażądała od władz białoruskich, by pozwoliły na wjazd do kraju specjalnego przedstawiciela ds. zbadania przypadków łamania praw człowieka Adriana Seweryna.
Komentując poparcie Ukrainy dla projektu rezolucji, Alejnik podkreślił, "że szanujący siebie nawzajem sąsiedzi tak się nie zachowują". - Jestem rozczarowany i zaskoczony głosowaniem Ukrainy - stwierdził.
Łukaszenko robi swoje
Władze Białorusi najwyraźniej nie przejęły się rezolucją. W piątek wieczorem na wniosek Ministerstwa Sprawiedliwości Sąd Najwyższy Białorusi wydał wyrok rozwiązujący największy w tym kraju niezależny od władz ośrodek badań socjologicznych - Niezależny Instytut Badań Ekonomicznych i Politycznych (NIEiPB). - W wyniku trzydniowej rozprawy ministerstwo sprawiedliwości Białorusi wskazało cztery wykroczenia, za które Instytut poniósł ciężką karę: organizacja nie mieściła się pod zarejestrowanym prawnie adresem, w środkach masowego przekazu nie była używana pełna nazwa organizacji, utworzono nielegalny organ roboczy - radę nadzorczą, oraz nie przekazano kopii ankiet z sondaży lipcowych i listopadowych z roku 2004 - poinformował dyrektor Instytutu Oleg Manajew. Jego zdaniem, władze białoruskie coraz bardziej są zainteresowane tym, by do społeczeństwa nie docierały informacje o tym, co tak naprawdę dzieje się na Białorusi. - Świadczy o tym fakt, że zaraz po referendum jesiennym główne uderzenie zostało skierowane nie w oponentów politycznych, ale w "trzecią władzę" - w centra polityczne i środki masowego przekazu - dodał Manajew.
Ostatnie wyniki sondażu przeprowadzonego przez Instytut pokazują, że 67,9 proc. Białorusinów nie zna polityka, który mógłby rywalizować z Łukaszenką podczas najbliższych wyborów prezydenckich. Najwięcej głosów ze strony opozycji uzbierał były deputowany do parlamentu Walerij Frołow (10,4 proc.), następnie były spiker izby wyższej Aleksandr Wojtowicz (8,1 proc.), przewodniczący Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatolij Lebiedźko (6,5 proc.) oraz jeden z przywódców socjaldemokratów, Nikołaj Statkiewicz - 6,2 proc. Blisko 33 proc. wyraziło gotowość zagłosować na rywala Łukaszenki.
Wiesław Sarosiek
"Nasz Dziennik" 2005-04-19
Autor: ab