Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Łukaszenka utrzymał władzę

Treść

Na Białorusi nie było niespodzianki: niekwestionowanym zwycięzcą zakończonych wczoraj wyborów prezydenckich na Białorusi po raz czwarty z rzędu został prezydent Alaksandr Łukaszenka. Z sondaży exit polls podanych przez agencję rządową BiełTA, wynika, że Łukaszenka otrzymał 76,42 proc. głosów. Telewizja Biełsat twierdzi, że Łukaszenka zdobył tylko 30,5 proc. głosów.
Sondaż exit polls oznacza, że prezydent Łukaszenka zdeklasował dziewięciu swoich kontrkandydatów. Siedmiu z nich to przedstawiciele opozycji: wiceprzewodniczący partii Białoruski Front Narodowy - Ryhor Kastusiou, szef sojuszu "O Modernizację" - Aleś Michalewicz, lider kampanii "Mów prawdę!" - Uładzimir Niaklajeu, wiceszef Zjednoczonej Partii Obywatelskiej - Jarosław Romańczuk, jeden z przywódców grupy inicjatywnej na rzecz stworzenia partii Białoruska Chrześcijańska Demokracja - Wital Rymaszeuski, lider kampanii "Europejska Białoruś" - Andrej Sannikau, szef komitetu organizacyjnego na rzecz stworzenia Białoruskiej Partii Socjaldemokratycznej (Narodnej Hramady) - Mikoła Statkiewicz. Pozostali dwaj kontrkandydaci obecnego prezydenta to ekonomista Wiktar Ciareszczenka i przedsiębiorca Dźmitry Wus.
Z sondaży exit polls podanych przez agencję rządową BiełTA, wynika, że Łukaszenka otrzymał 76,42 proc. głosów. Inne wyniki podała nadająca z Polski telewizja Biełsat (oddział TVP), która przeprowadziła własny sondaż. Według niego, Łukaszenka dostał tylko 30,5 proc. głosów. Drugi - Uładzimir Niaklajeu miał otrzymać 13,7 proc. poparcia, a trzeci wynik osiągnął Andrej Sannikau - 10,9 procent. Jeśli te wyniki pokazywałyby prawdziwy stan rzeczy, to by oznaczało, że na Białorusi doszło do sfałszowania wyników wyborów.
Były to już czwarte w historii niepodległej Białorusi wybory prezydenckie. Uprawnionych do głosowania było 7 mln 94 tys. wyborców. Od wtorku trwało głosowanie przedterminowe. Jak podała Centralna Komisja Wyborcza, w tym trwającym pięć dni głosowaniu udział wzięło 23,1 proc. wyborców. Tymczasem opozycja podkreśla, że głosowanie przedterminowe jest polem do nadużyć wyborczych, i wezwała obywateli do przyłączenia się do manifestacji, która miała rozpocząć się na placu Październikowym w Mińsku tuż po zamknięciu lokali wyborczych. Łukaszenka nie życzył sobie żadnych manifestacji, ale milicja nie była w stanie zatrzymać około 5 tys. ludzi, którzy dotarli wieczorem na plac, a stamtąd tłum manifestantów ruszył w kierunku Centralnej Komisji Wyborczej. Jeden z kandydatów na prezydenta Uładzimir Niaklajeu został pobity przez białoruską milicję, gdy zmierzał w kierunku miejsca manifestacji, i odwieziono go do szpitala.
Wybory na Białorusi obserwowało ponad 1000 obserwatorów zagranicznych. Od połowy lat 90. żadne z nich nie zostały uznane przez OBWE za zgodne ze standardami demokratycznymi.
MBZ, PAP
Nasz Dziennik 2010-12-20

Autor: jc