Ludowy wist
Treść
Rada Naczelna Polskiego Stronnictwa Ludowego zdecydowała niemal jednogłośnie, że nie wejdzie "na razie" w skład koalicji rządowej. O wszystkim zdecydował stanowczy sprzeciw Waldemara Pawlaka. Trudno nie odnieść wrażenia, że decydujące było stanowcze "nie" dla braku propozycji teki wicepremiera dla niego, a dla ludowców w terenie - stanowisk w agencjach rolnych. Wystarczająco mocno jednak skomplikowała się sytuacja polityczna, w której po raz pierwszy od kilku tygodni tak wyraźnie zamajaczyła wizja przyspieszonych wyborów parlamentarnych.
Jeszcze w środę wieczorem wydawało się niemal pewne, że ludowcy znajdą się w rządzie. Naczelny Komitet Wykonawczy nie podjął co prawda decyzji, ale sytuacja była jasna: decyzję tylko teoretycznie podejmie Rada Naczelna PSL. W rzeczywistości "tak" lub "nie" mógł powiedzieć jedynie Waldemar Pawlak.
Wczoraj rano sytuacja zaczęła zdecydowanie zmierzać w stronę negatywnego stanowiska ludowców.
- Doły strasznie się awanturują, że chcemy się sprzedać za kilka stanowisk w Warszawie - mówił nam jeden z posłów PSL w czasie obrad Rady Naczelnej. Po kilku godzinach obrad okazało się, że ten sprzeciw wygrał. Pawlak tłumaczył, że eksperci ludowców znaleźli "wiele przykładów złych propozycji ustaw przygotowywanych w rządzie", mimo że "niektóre nazwy mówiły co innego".
- Nie można wchodzić w koalicję dla kilku stanowisk w Warszawie - argumentował prezes PSL. I zaatakował Prawo i Sprawiedliwość za usuwanie ze stanowisk "kompetentnych urzędników tylko dlatego, że należeli lub sympatyzowali z PSL".
- Nie o taką koalicję nam chodziło - zaznaczył.
Ale uchwała Rady Naczelnej nie jest przesądzająca. "Na tym etapie RN PSL podjęła uchwałę" - czytamy w pierwszym zdaniu. A zatem nie wszystko zakończone? Mimo że decyzja wskazywała, iż nie jest ostateczna, przeciwko były 2 osoby, a 9 wstrzymało się od głosu.
- Będziemy popierać wszystkie dobre inicjatywy, ale zachowujemy sobie swobodę działania w sprawach, w których mamy inne zdanie - stwierdził prezes ludowców.
Czy ludowcy wrócą do negocjacji? Nie wydaje się, by dostali cokolwiek więcej niż dotąd. Zresztą nawet Pawlak przyznał, że oferta PiS była zaskakująco hojna.
Ludowcy w nieoficjalnych rozmowach mówili, iż nie odpowiadał im fakt, że ich minister gospodarki nie miałby wpływu na energetykę. Ale to nie podlegało negocjacjom - PiS nie zamierza nikomu oddawać pieczy nad tym działem. Przeciwko koalicji z PiS głosowali Aleksander Bentkowski i Stanisław Kalemba. Wstrzymał się m.in. Franciszek Stefaniuk.
Po decyzji PSL w Sejmie niezwłocznie zebrał się Komitet Polityczny PiS z prezesem Kaczyńskim i premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem. Po jego zakończeniu przez kilka minut prezes PiS rozmawiał z Bogusławem Kowalskim (LPR).
- Albo będzie koalicja większościowa, albo wybory - mówił po rozmowie niedawny wiceprezes LPR. W kuluarach natomiast trwało przekonywanie przez posłów PiS kolegów z Ligi.
- Jeśli nie cała Liga, to niech przynajmniej za Kowalskim pójdzie jeszcze kilka osób - przyznawali. Trudno było ukryć, że nie chodziło o przyczynianie się do rozłamu partii Giertycha, ale o własne mandaty. No i rząd, bo jeśli wybory, to tylko drogą jego dymisji i kryzysu wynikającego z konstytucyjnych trzech kroków.
Decyzja PSL chyba najbardziej zaskoczyła Romana Giertycha. Był niemal pewny, że koalicja jest już dogadana i Liga może pozostać w opozycji. Tak przebiegały też obrady Zarządu Głównego LPR, które jako pierwszy opuścił Bogusław Kowalski.
- Dyskusja jest jałowa, nie ma chęci porozumienia - powiedział dziennikarzom. Nieoficjalnie mówiło się, że jeszcze przed południem może nastąpić rozłam w LPR.
Zaskoczony Giertych poprosił przed kamerami o szybkie spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim i Andrzejem Lepperem oraz... zmianę negocjatora w PiS.
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 2006-04-28"
Autor: ab