Lubin pyta, rząd milczy
Treść
Rząd nie słucha związkowców, może wysłucha samorządowców. Takie przesłanie towarzyszyło nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej Lubina, miasta będącego główną siedzibą KGHM. Radni uważają, że spółka ta jest zagrożona, bo rząd, zamierzając ją dalej prywatyzować, "bawi" się w poszukiwanie kilkuset milionów złotych, chcąc w ten sposób załatać dziurę w budżecie.
Na obrady zaproszono m.in. wicepremiera, posła z tego regionu Grzegorza Schetynę, ministra Skarbu Państwa Aleksandra Grada, posła Norberta Wojnarowskiego - wszyscy są z PO. Żaden z nich nie pojawił się na sali obrad. Nie przybył również mimo zaproszenia, a może i nawet obowiązku uczestniczenia w sesjach - a tym bardziej o takim znaczeniu - prezydent Lubina Robert Raczyński (Stowarzyszenie Polska XXI), co wywołało oburzenie wśród wszystkich rajców. Radni podjęli uchwałę o wystosowaniu do premiera listu wzywającego do zaprzestania działań zmierzających do sprzedaży Polskiej Miedzi. "Z ogromnym niepokojem obserwujemy, jak obecny Rząd RP pod Pana przewodnictwem pozbawia Polaków wpływu na bogactwo narodowe, jakimi są zasoby miedzi. Takie działania uważamy za naganne, a ich skutki za szkodliwe dla polskiej gospodarki i naszego regionu"
- podkreślono w apelu. "Protestujemy przeciwko nieprawdziwym informacjom przekazywanym poprzez media polskiemu społeczeństwu, w których mówi się o prywatyzacji tylko samej spółki, ukrywając fakt, iż wiąże się z tym również sprzedaż zasobów rud polskiej miedzi, srebra i renu" - czytamy dalej. Uchwałę przyjęto czternastoma głosami, przy jednym przeciw. Czterech radnych PO opuściło ostentacyjnie salę obrad, nie biorąc udziału w głosowaniu. Pikanterii dodaje fakt, że PO należy do koalicji rządzącej Lubinem. Samorządowcy są przekonani o słuszności swojego apelu, bo wsparli ich w tym uczestniczący w sesji parlamentarzyści oraz szefowie dwóch największych miedziowych związków zawodowych. - Jeżeli ktoś chce sprzedać samochód, to go czyści, lakieruje, wymienia bezpieczniki, stara się, by ten pojazd wyglądał przyzwoicie, był czysty i dobrze się sprzedał. A tymczasem wypłacenie dywidendy w przypadku KGHM na poziomie ponad 2 mld zł to jest raczej wyjęcie bezpiecznika wobec wielkich planów inwestycyjnych tej firmy - mówił senator Witold Idczak z PiS.
- Jeżeli w ciągu czterech lat z samego KGHM dywidendy było ok. 10 mld zł, a w zamierzeniach prywatyzacyjnych ze sprzedaży iluś wielkich przedsiębiorstw jest założone 36 mld zł, to zadaję pytanie: Za ile KGHM mógłby być sprzedany? - zastanawiał się. Uczestniczący w sesji szefowie dwóch największych miedziowych organizacji związkowych NSZZ "Solidarność" i Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego dowodzili, że nie przekonują ich tłumaczenia rządu. - Jak mamy zrozumieć rządową decyzję o dalszej prywatyzacji KGHM, skoro ani premier, ani minister z nami w tej kwestii nie rozmawiali. Nie odpowiedzieli nawet na nasze pisma
- mówił m.in. szef miedziowej "Solidarności" Józef Czyczerski, akcentując, że prywatyzacja miedziowej spółki to problem nie tylko jej pracowników, ale i całego regionu.
Marek Zygmunt, Lubin
"Nasz Dziennik" 2009-08-20
Autor: wa