Łotwa podliczy Sowietów
Treść
Jeszcze w tym roku Łotwa przedstawi zestawienie strat poniesionych w wyniku sowieckiej okupacji. Jak poinformował stojący na czele specjalnej komisji Edmunds Stankevics, rachunek ten może wynieść nawet kilkadziesiąt miliardów dolarów. Wcześniej podobnych obliczeń dokonała Litwa, a wyniosły one 28 mld dolarów. Zastanawia jedynie, dlaczego polski rząd nie wystąpił dotychczas z podobną inicjatywą.
- Łotwa jeszcze w tym roku skończy liczyć straty spowodowane okupacją sowiecką w tym kraju - poinformował szef zajmującej się tym komisji Edmunds Stankevics. Rachunek może wynieść nawet kilkadziesiąt miliardów dolarów.
Komisja pracowała przez trzy lata. Jej członkom udało się uzyskać dane o ponad 55 tys. deportowanych mieszkańcach Łotwy. Stankevics przypomniał, że w samym 1941 r. Sowieci wywieźli z tego kraju całą inteligencję, polityków, urzędników i przedsiębiorców, pozbawiając naród intelektualnej elity. Kolejna wielka deportacja odbyła się w 1949 roku. W jej trakcie wywieziono - w ramach "rozkułaczania" - głównie chłopów. Deportacje trwały od 1944 do 1953 roku.
W ramach prac komisji podliczono też straty środowiska naturalnego Łotwy w latach 1940-1990, jakie poniosła ona w wyniku sowieckiej działalności gospodarczej, uszczerbek populacji związany z prowadzeniem przez ZSRS działań wojennych w Afganistanie oraz bezpośrednie i pośrednie straty demograficzne po wybuchu w elektrowni atomowej w Czarnobylu.
- Warto zastanowić się, czy nie należałoby dokonać analogicznego do łotewskiego rozliczenia i zweryfikować te kilkadziesiąt lat "przyjaźni" polsko-sowieckiej - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS). - Przez ostatnie kilkadziesiąt lat nie było takiego klimatu - tłumaczył. Stosownego projektu jednak ani komisje sejmowe, ani rząd nie przygotowują. - Stworzenie takiego projektu jest domeną rządu, należy jednak uważać, aby nie pogorszyć stosunków polsko-rosyjskich - dodał. Podkreślił, że powinno się tego dokonać w atmosferze wielu lat współpracy. Należałoby w tym miejscu zapytać, na czym polegała ta współpraca. Na niszczeniu istoty Narodu Polskiego, gospodarki, myśli, tożsamości, wreszcie kultury. Wszystko wskazuje zatem na to, iż nasi rządzący przedkładają polityczną poprawność nad historyczną prawdę.
- Gdyby projekt takiej ustawy powstał, na pewno poparlibyśmy taką inicjatywę - oświadczył Mularczyk, zwracając jednocześnie uwagę na to, że jego ugrupowanie jest opozycyjne, a więc nieposiadające dostatecznej siły przebicia. Problem jednak w tym, że kiedy było u władzy, nie uczyniło niczego w kierunku ostatecznego zamknięcia polsko-sowieckich zaszłości. Nie starano się nawet zebrać niezbędnych danych.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2008-04-30
Autor: wa