Lotus, Ferrari albo telewizja?
Treść
 			Transfer Kimiego Raikkonena do Lotusa (pod taką nazwą, bez  członu Renault, zespół wystartuje w przyszłorocznym cyklu mistrzostw  świata) przyczynił się do kolejnych spekulacji na temat przyszłości  Roberta Kubicy. Zdaniem większości komentatorów, Polak nie ma już szans  na powrót do ekipy z Enstone, a przyszłoroczne zmagania może znów  oglądać w telewizji. Chyba że zostanie testowym kierowcą Ferrari. 
We Włoszech od dłuższego już czasu mówi się, że Kubica podpisał kontrakt  ze stajnią z Marenello i w jej barwach wystartuje w roku 2013. Polak  miałby wówczas zastąpić Felipe Massę. Brazylijczyk od kilku już lat  raczej zawodzi, niż spełnia oczekiwania i przyszły sezon może być jego  ostatnim w Ferrari. Wszystkie te słowa dotarły oczywiście do Enstone,  gdzie swoją siedzibę ma Lotus-Renault, i odbiły się szerokim echem. Tym  bardziej że Kubica ma kontrakt do 31 grudnia i po tym dniu teoretycznie  może związać się z kim chce. I zaczęło iskrzyć. Zespół w specjalnym  komunikacie dotyczącym Roberta napisał, że ten nie będzie gotowy do  startów na początku kolejnego sezonu. Dzień później Daniele Morelli,  menedżer krakowianina, sprostował, że jego klient i przyjaciel  faktycznie nie zdąży, ale na lutowe testy. A to różnica. We wtorek  Renault poinformowało o parafowaniu dwuletniej umowy z Raikkonenem.  Część mediów, w tym włoskie, od razu uznała, że Fin zajął miejsce  Kubicy, którego czas w Lotusie dobiegł końca. Zbiegło się też z ostrym  stanowiskiem Erica Boulliera, szefa teamu, który zagroził, że nie  udostępni Polakowi bolidu do testów, jeśli ten nie określi swego  przywiązania do zespołu. Niektórzy komentatorzy zatrudnienie Raikkonena  odebrali jako brak wiary w możliwość rychłego powrotu do ścigania przez  Kubicę. Teoretycznie wciąż nie wiadomo, kto - obok byłego mistrza świata  - pojedzie w Lotusie w 2012 roku. Niby ważny kontrakt ma Witalij  Pietrow, ale Rosjanin podpadł okrutnie swym mocodawcom niewyparzonym  językiem (czyli krytycznymi wypowiedziami na temat funkcjonowania  zespołu) i przeciętnymi wynikami. Jego przyszłość ma być znana w ciągu  najbliższych dwóch tygodni. Być może miejsce Pietrowa zajmie Francuz  Roman Grosjean, wymieniamy często przez Boulliera jako lider długiej  listy kandydatów. Nazwisko Kubicy, w kontekście Lotusa, pada coraz  rzadziej, zwłaszcza że atmosferę na linii kierowca i jego menedżer -  zespół trudno uznać za idylliczną. Zespół w najbliższym czasie ma wydać  kilka nowych komunikatów dotyczących strategicznych decyzji, co ogłosił  Boullier. Z Raikkonenem wiąże ogromne nadzieje, inwestuje w tunel  aerodynamiczny, technologie CFD, buduje symulator, jeden z najbardziej  zaawansowanych w świecie F1, modernizuje wyścigowe zaplecze.
Co zatem czeka Polaka? Według jednych miałby zostać testowym kierowcą  Ferrari i w odpowiednim momencie wskoczyć do bolidu za Massę. W 2013,  być może szybciej. Z drugiej strony szef ekipy z Maranello, Stefano  Domenicali, zaprzecza, aby prowadził rozmowy z Robertem - wychowanym we  Włoszech, bardzo tam lubianym i traktowanym jak swój, przyjaźniącym się z  Hiszpanem Fernando Alonso, liderem zespołu. Wielu jest jednak  przekonanych, że krakowianin cały sezon 2012 obejrzy w telewizji, a ciąg  dalszy zależeć będzie tylko i wyłącznie od stanu jego zdrowia. Przy  wszystkich spekulacjach na temat przyszłości Kubicy nie można bowiem  zapominać o najważniejszym - wciąż nie ma gwarancji, że odzyska pełną  sprawność i wróci do Formuły 1.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik Czwartek, 1 grudnia 2011, Nr 279 (4210)
Autor: au
 
                    