Londyn chce uciekać z Unii
Treść
Proces implementacji traktatu zaszedł już tak daleko, że będzie bardzo ciężko go odwrócić, zauważa prezydent Czech Vaclav Klaus. W wywiadzie dla dziennika "Lidove Noviny" po raz kolejny przypomniał, że uważa, iż traktat ten nie jest dobry ani dla Europy, ani dla Czech, lecz podejrzewa, że nawet mimo jego sprzeciwu i tak ostatecznie wejdzie on w życie. Z kolei część brytyjskich europosłów ostrzega, że nie zamierza pozostawać w takiej Unii i będzie namawiać obywateli swojego kraju do opuszczenia jej struktur.
- Ten pociąg został wprawiony w tak szybki ruch i zajechał już tak daleko, że prawdopodobnie nie będzie można go zatrzymać bądź zawrócić, choć bardzo wielu by sobie tego życzyło - powiedział w rozmowie z gazetą Vaclav Klaus. Jak podkreślił, na szczęście jego wejście w życie nie oznacza końca historii.
Prezydent stwierdził, iż żądania, jakie wysuwał wcześniej wobec dołączanej do traktatu lizbońskiego tzw. Karty Praw Podstawowych, nie będą musiały być ratyfikowane przez wszystkie kraje członkowskie. - Nigdy nie powiedziałem, jak twierdzicie, że moje uzupełnienia powinny być ratyfikowane znów przez całą Unię Europejską wraz z traktatem - zaznaczył Klaus. - Podobnie nie powiedziałem też nigdy, że nie byłbym zadowolony z gwarancji podobnych do tych, jakie Rada Europejska złożyła Irlandczykom - dodał.
Takie stanowisko wywołało radosny nastrój wśród brukselskich urzędników. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Guenter Verheugen ocenił, że wobec tego, co powiedział prezydent Klaus, jest możliwe przekonanie go do ratyfikowania unijnego traktatu z Lizbony. Jednocześnie zaznaczył, że nie ma się on czego obawiać, ponieważ Niemcy nie mają żadnych roszczeń terytorialnych wobec Czech. W jego opinii, skoro UE przystała na pewne ustępstwa wobec Polski i Wielkiej Brytanii, to mogłaby podobnie postąpić wobec Czechów. - Problem roszczeń nie istnieje - zapewniał. Zdaniem Verheugena, taka postawa prezydenta Klausa oraz brak żądań ze strony Niemiec sprawiają, iż wkrótce sprawa podpisu pod traktatem znajdzie swoje rozwiązanie.
Z kolei prounijni politycy wewnątrz Czech jeszcze bardziej ponaglają prezydenta do złożenia podpisu. Zdaniem byłego premiera, a obecnie ministra ds. europejskich Vladimira Spidli, postawa głowy państwa prowadzi do izolacji ich kraju na arenie międzynarodowej. Dodał on, że obecna sytuacja osłabia relacje Pragi nie tylko z instytucjami unijnymi, ale także z poszczególnymi państwami członkowskimi. Spidla obawia się, że może to spowodować, iż Czechy zostaną w jakiś sposób "ukarane" za swoją zwłokę.
Zdaniem polityków eurorealistów spoza Czech, prezydent Klaus i tak bardzo długo opierał się unijnej nagonce. - Nie sądzę, by prezydent Klaus zdołał to powstrzymać. Mam jednak nadzieję, że uda mu się to zrobić. Jest wspaniałym i dzielnym człowiekiem. Ale wygląda na to, że mamy zwycięstwo biurokracji nad krajową demokracją - mówił na forum Parlamentu Europejskiego Anglik Nigel Farage z partii Wolność i Demokracja. Farage zauważa także, podobnie jak Klaus, że proces pozbawiania przez Unię praw władz krajowych zaszedł tak daleko, iż jest niemożliwy do zatrzymania. - Jaki jest sens mieć premiera z partii konserwatywnej, skoro pan Blair zostanie najwyższym władcą? Jaki jest sens posiadania krajowych ministerstw spraw zagranicznych, skoro będziemy mieli unijnego sekretarza spraw zagranicznych z własnymi służbami? - pyta retorycznie brytyjski eurodeputowany. Jak podkreśla, ratyfikacja traktatu lizbońskiego pokazała rzeczywiste cele Brukseli. - Nie ma już więcej udawania. Jeśli chcesz mieć w kraju demokrację, nie możesz pozostawać członkiem tej Unii Europejskiej. I my będziemy namawiać Wielką Brytanię do jej opuszczenia, i to opuszczenia najszybciej, jak to możliwe - zakończył Farage. Otwartym pozostaje pytanie, czy lider partii konserwatywnej David Cameron po wygranych wyborach rozpisze obiecane referendum w kwestii obecności jego kraju w Unii Europejskiej. Jeśli do tego dojdzie, jest wielka szansa na pierwsze w historii opuszczenie Wspólnoty Europejskiej przez kraj członkowski. Wszystkie bowiem sondaże przeprowadzane na Wyspach jasno pokazują, iż Brytyjczycy zdecydowanie opowiadają się za opuszczeniem tych struktur.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-10-19
Autor: wa