Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lobby rosyjskie skreśla polski węgiel

Treść

Z dr. hab. Pawłem Soroką, koordynatorem Polskiego Lobby Przemysłowego, rozmawia Mariusz Bober
Czy obecna ekipa rządowa zgodziła się na przedłużenie o blisko 30 lat uzależnienia Polski od rosyjskich dostaw gazu? W ten sposób należy interpretować zgodę na przedłużenie kontraktu jamalskiego do 2037 r. i zwiększenie do 10,27 mld m sześc. dostaw błękitnego paliwa po 2015 roku.
- Na dalszą metę są to niekorzystne ustalenia dla Polski. Natomiast w krótkiej perspektywie rzeczywiście rozwiązano problem groźby niedoboru gazu w sytuacji, gdybyśmy np. w tym roku mieli długą i mroźną zimę. Po wyeliminowaniu bowiem z pośrednictwa w dostawach z Rosji spółki RosUkrEnergo, która miała dostarczać część gazu do Polski, mogło zabraknąć ok. 0,5 mld m sześc. surowca, co przede wszystkim odczuliby nasi odbiorcy przemysłowi.
Jeśli w najbliższych latach zużycie gazu znacząco nie wzrośnie, dostawy z Rosji będą stanowiły grubo ponad połowę importu gazu przez Polskę. To przekreśla plany uniezależnienia od rosyjskiego surowca.
- W związku z tym, że nadal obowiązuje zasada "bierz lub płać", czyli musimy płacić Gazpromowi nawet za nieodebrany gaz, zakontraktowanie tak dużych ilości surowca z jednego kierunku ogranicza możliwość dywersyfikacji dostaw gazu w przyszłości. Po co bowiem sprowadzać dodatkowy gaz z innych kierunków, skoro wystarczy nam gazu rosyjskiego? To utrudni także realizację tak potrzebnej inwestycji, jak terminal LNG w Świnoujściu. Nie jest też wykluczone, że ceny gazu kupowanego od Gazpromu w przyszłości wzrosną, a wówczas zabraknie pieniędzy na budowę gazoportu. Innym negatywnym skutkiem ostatnio wynegocjowanej umowy będzie obniżenie i tak już niskich stawek za tranzyt gazu rosyjskiego do Niemiec przebiegającym przez Polskę gazociągiem jamalskim.
Może jednak jest to przemyślana decyzja PGNiG? Strategia tej firmy do 2015 r. przewiduje wzrost sprzedaży gazu dla ciepłowni i elektrowni gazowych aż o 100 procent. W ten sposób jednak rosyjski gaz zastąpi polski węgiel w produkcji prądu...
- Dotknął pan istotnego problemu. Już dziesięć lat temu do Polskiego Lobby Przemysłowego docierały sygnały o naciskach gazowego lobby rosyjskiego w Polsce, żeby stopniowo przestawiać polską energetykę na gaz, który dostarczany byłby głównie z kierunku rosyjskiego. A teraz przedstawiciele PGNiG twierdzą, iż dobrze się stało, że ich firma kupi więcej rosyjskiego gazu, bo wystarczy go na potrzeby elektrowni gazowych. Gdyby takie siłownie miały się dalej rozwijać w Polsce, to jest oczywiste, że będzie to kosztem bloków opartych na węglu kamiennym i brunatnym, który wydobywany jest w Polsce. Tymczasem przykład Białorusi pokazuje, iż oparcie elektroenergetyki na importowanym gazie może mieć katastrofalne skutki. Ewentualny konflikt z Rosją w sprawie gazu uderza bowiem wówczas nie tylko w system gazowniczy, ale także elektroenergetyczny. Powinniśmy więc docenić to, że nasz węgiel kamienny i brunatny wciąż zapewniają nam niezależność i samowystarczalność sektora elektroenergetycznego.
Staraniom lobby rosyjskiego, by przeorientować polską elektroenergetykę, sprzyja polityka Unii Europejskiej, która zmusza kraje członkowskie do drastycznego ograniczenia emisji dwutlenku węgla...
- Rzeczywiście, wygląda to na zbieżność działań, choć zapewne nie jest to świadome. Faktycznie taka polityka utrudnia modernizację lub budowę nowych bloków energetycznych opartych na węglu. Jest jednak wyjście z tej sytuacji. Mam na myśli wdrożenie technologii gazyfikacji węgla wydobywanego w kraju. Wówczas możemy wykorzystać taką czystą energię do produkcji prądu.
Dlaczego więc - mimo że ciągle zmieniają się rządy - niewiele słychać o programie gazyfikacji węgla?
- Owszem, padały tylko deklaracje, a nic w tym kierunku nie zrobiono. Oczywiście, takie nowe technologie kosztują, a ich wdrażanie zajmuje sporo czasu, jednak to się opłaca w długiej perspektywie - zarówno z punktu widzenia ekonomicznego, jak i bezpieczeństwa energetycznego oraz ekologicznego (redukcja emisji CO2). To jest po prostu inwestycja.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009.11.10

Autor: wa