Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Listonosz puka do... SDPL

Treść

Korespondencyjnie wybierano szefa Socjaldemokracji Polskiej i władze regionalne tej partii. Choć oficjalne wyniki mają być znane dziś, nie ulega wątpliwości, że szefem SDPL pozostanie Marek Borowski, który był jedynym kandydatem na to stanowisko. Nie wiadomo jednak, czy Socjaldemokracja przetrwa - ostatnie wybory władz pokazały bowiem ostre pęknięcia w ugrupowaniu postkomunistów. SDPL opuszczają działacze terenowi, niedawno w Kaliszu z partii wystąpiło 25 osób.
- Wszyscy znamy choroby i bolączki, jakie trawiły tę organizację. Polegały one m.in. na zawiązywaniu różnego rodzaju układów przedwyborczych - tak Arkadiusz Kasznia, rzecznik prasowy SDPL, tłumaczył dziennikarzom powody zastosowania nowego, rewolucyjnego wręcz sposobu wybierania przewodniczącego partii za pomocą... listów.
W czwartek korespondencyjne wybory szefa tej partii zostały oficjalnie zakończone, a w piątek mają być już znane oficjalne wyniki. Jak przyznają jednak sami działacze Socjaldemokracji, liczenie głosów tak naprawdę to tylko formalność, jedynym bowiem kandydatem na to stanowisko był Marek Borowski. Głosy można było przesyłać od początku marca. Do Socjaldemokracji wpłynęło 2470 kopert zawierających wypełnione karty do głosowania.
Tymczasem korespondencyjny sposób wyboru władz, bez możliwości dyskusji programowej i wyjaśnienia dręczących regionalnych działaczy wątpliwości i problemów, może być przyczyną ewentualnego rozpadu Socjaldemokracji. Przed dwoma tygodniami z członkostwa w partii zrezygnowało 25 działaczy w Kaliszu. W liście otwartym do szefa SDPL Marka Borowskiego decyzję uzasadnili m.in. tym, że nie chcą dłużej uczestniczyć w "farsie wyborczej, jaka trwa w kaliskiej organizacji".
Według autorów listu, "wszystko wskazuje na to, że członkowie partii mają służyć tylko i wyłącznie za maszynki do głosowania przy wyborze władz partii, no i oczywiście mogą płacić składki". Jak twierdzą działacze SDPL, którzy zdecydowali się opuścić tę partię, z kaliskiej SDPL skreślono osoby, które ją zakładały, a przyjęto "skompromitowanych, karanych byłych członków SLD, mających też za sobą przeszłość w służbach bezpieczeństwa PRL".
WW

"Nasz Dziennik" 2006-04-21

Autor: ab