Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Listek figowy kampanii Obamy

Treść

Kathleen Sebelius to zły doradca katolicki - alarmuje arcybiskup Joseph Naumann z Kansas City. Tylko czy Barack Obama, sam uważany za "aborcyjnego absolutystę", tego sobie nie uświadamia? Arcybiskup Naumann, członek Komisji Pro-Life oraz Komisji ds. Małżeństwa i Życia Rodzinnego przy Konferencji Episkopatu Stanów Zjednoczonych, chciałby, aby kandydat Demokratów na prezydenta Barack Obama nie wykorzystywał Kathleen Sebelius w roli doradcy ds. katolików. W maju hierarcha po raz kolejny zmuszony był wezwać podającą się za katoliczkę proaborcyjną gubernator stanu Kansas do nieprzystępowania do Komunii Świętej do czasu pojednania z Bogiem i Kościołem oraz naprawienia potwornych krzywd wyrządzonych wieloletnimi działaniami wymierzonymi w świętość życia człowieka. Po polityku katolickim można się wszak spodziewać dążenia do objęcia jak najlepszą ochroną prawną i opieką medyczną dzieci od momentu poczęcia. - Już po zastosowaniu środków duszpasterskich wobec gubernator Sebelius dowiedziałem się, że senator Obama włączył ją w prace swojej komisji doradczej dla katolików - wyjaśnia arcybiskup w rozmowie z Catholic News Agency. - Nie byłem tego wcześniej świadomy. Ale mam nadzieję, że zaalarmowało to senatora Obamę, iż nie jest to prawdopodobnie ktoś, kto może doradzać w duchu Kościoła w tej decydującej i bardzo ważnej dziedzinie - mówi. Ponadto zaznacza, że nie świadczyłoby dobrze o senatorze Obamie, gdyby do tej roli wybrał kogoś będącego w konflikcie z Kościołem. - Gra w tych wyborach idzie nie o byle co - zauważa metropolita Kansas. - Partie polityczne odczytują wyniki wyborów i je interpretują. Po tych wyborach albo będą myśleć: "musimy być bardziej świadomi wartości dotyczących świętości życia ludzkiego, ważności małżeństwa i stania na straży jego tradycyjnego rozumienia", albo też będą myśleć: "to są sprawy, które możemy zignorować" - dodaje. Stąd ważne jest, aby w listopadowych wyborach katolicy kierowali się swoimi wartościami. Jeśli to uczynią, mogą - zdaniem abp. Naumanna - "mieć poważny wpływ na stanowiska, jakie jednostki i partie przyjmują". W prezydenckim wyścigu w Stanach Zjednoczonych zarówno kandydat Republikanów John McCain, jak i kandydat Demokratów Barack Obama ogłoszą wkrótce nazwiska potencjalnych wiceprezydentów. Szansę na ten urząd ze strony Demokratów ma ciesząca się złą sławą zwolenniczka polityki "pro choice" Kathleen Sebelius. W rozmowie z CNA arcybiskup Naumann wyjaśnia złożoność swojej decyzji o wezwaniu gubernator Kansas do powstrzymania się od przyjmowania Komunii. Podyktowana ona była 30-letnią historią obrony i wspierania przez nią legalnej aborcji. - Kiedy w którymś momencie spotkałem się z gubernator, jedną z rzeczy, które powiedziałem, było to, że któregoś dnia stanie przed Bogiem i rozliczy się ze swej służby publicznej. I mam nadzieję, że będzie miała do powiedzenia coś lepszego niż to, co do tej pory zrobiła w sferze ochrony niewinnych nienarodzonych. Powiedziałem, że jeśli pójdzie do Boga i powie: "Nie rozumiałam, jak to było ważne", wtedy jako jej biskup ja jestem odpowiedzialny, ponieważ nie zrobiłem wystarczająco wiele, aby tę kwestię jasno postawić. Powiedziałem jej, że nie jest mi z tym dobrze, więc chciałem się upewnić, że ona rozumie, jak bardzo ta sprawa jest ważna - relacjonuje metropolita Kansas City. Milczenie w tej sprawie mogłoby zaś w jego przekonaniu wywołać w Kościele skandal i zgorszenie związane z prowadzeniem innych do błędu. Arcybiskup otrzymywał listy od wiernych, którzy wnosili o to, aby natychmiast ekskomunikować Sebelius, nawet zanim jeszcze poprosił ją o nieprzystępowanie do Komunii. Jak zaznacza, o tych ludzi może być spokojny, ponieważ wiedzą oni, że działania Sebelius nie są zgodne z doktryną katolicką. Martwi się raczej o tych, którzy takich listów nie piszą. - Po akcji duszpasterskiej, jaką podjąłem wobec gubernator, wielu ludzi kontaktowało się ze mną, mówiąc, że nie wiedzieli, iż te działania były tak ekstremalne - tłumaczy metropolita Kansas City. Kathleen Sebelius m.in. zablokowała w stanie Kansas prawo nakładające obowiązek informowania kobiet, czym w istocie jest aborcja i jakie są możliwości w przypadku decyzji o urodzeniu dziecka, uzasadniając weto stwierdzeniem, że wyborcy nie chcą, żeby się takimi sprawami zajmować. Przyjmowała też - raczej niebezinteresownie lokowane - pieniądze na prowadzenie kampanii wyborczej od darzonego przez nią szczególną estymą George'a Tillera, znanego lekarza specjalizującego się w aborcji okołoporodowej, który w marcu odpowie na 19 stawianych mu zarzutów prokuratorskich związanych z domniemanym przeprowadzaniem nielegalnych aborcji. To głównie za jego sprawą Kansas zaczęto określać mianem "światowej stolicy późnej aborcji". W co odważniejszych publikacjach prasowych podnoszono problem przyjmowania przez Sebelius funduszy od przemysłu aborcyjnego i pokazywania się przez nią na imprezach organizowanych dla aborcjonistów lub wspólnie z nimi. Zdaniem komentatorów, Sebelius w przeszłości "skutecznie eksploatowała" swoją wiarę, aby zagwarantować sobie głosy współwyznawców. Pod koniec pierwszej kampanii na gubernatora w 2002 r. miała wysłać do potencjalnych wyborców kłamliwy e-mail o treści: "Nie jestem za aborcją. Nie będę promowała i nigdy nie promowałam aborcji. Moje odczucia wobec aborcji są takie jak twoje...". Do czego potrzebny jest kandydatowi Demokratów na prezydenta taki doradca, a może nawet zastępca? Jak zauważa publicysta Pat Buchanan w serwisie Life News, Barack Obama - tak chętnie podkreślający, że jest chrześcijaninem - to najbardziej proaborcyjny członek Senatu USA, "aborcyjny absolutysta", oceniony na piątkę z plusem przez amerykańskie organizacje aborcyjne, gotów zablokować nawet ustawodawstwo chroniące życie tych, którzy urodzili się żywi mimo przeprowadzenia procedury aborcyjnej. W 2007 r. - przypomina Buchanan - Obama zapowiadał, że pierwszą jego decyzją prezydencką będzie podpisanie ustawy o wolności wyboru, która w istocie zniesie każde federalne, stanowe i lokalne prawo mniej lub bardziej restrykcyjne wobec aborcji, włącznie z ograniczeniami w finansowaniu aborcji przez rząd. Według Buchanana, Obama będzie miał jednak w wyborach "problem z katolikami", gdyż jego poglądy i deklaracje proaborcyjne dla milionów są nie do przyjęcia. Jolanta Tomczak "Nasz Dziennik" 2008-08-16

Autor: wa