Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lipa zamiast punto

Treść

Fiat nie spieszy się z decyzją o otwarciu nowej linii produkcyjnej w Tychach

Nadzieje na uruchomienie przez Fiata nowej linii produkcyjnej samochodów segmentu B o wielkości punto oraz na nowe miejsca pracy rozbudził jeszcze przed eurowyborami wicepremier Janusz Piechociński. Inwestycja szacowana była na około 2,3 mld zł, a wskazywany termin jej zakończenia to 31 grudnia 2017 roku. Miało przybyć 420 miejsc pracy w zakładzie i dodatkowo 1500 w otoczeniu. Jak się szybko okazało, rządowe zapowiedzi nie miały mocnych podstaw, a koncern po rozszerzeniu Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej o zakłady w Tychach i Bieruniu miał jedynie dokonać analizy potencjalnej inwestycji.

Z wyjaśnień, jakie otrzymaliśmy z resortu gospodarki, wynika, że teren zakładu Fiat Auto Poland SA w Tychach i Bieruniu został objęty KSSE na wniosek spółki z 3 marca br. złożony do zarządzającego strefą „w związku z zamiarem realizacji nowej inwestycji, tj. uruchomienia produkcji nowego modelu samochodu osobowego”.

Płonne nadzieje

– We wniosku zaznaczono, że ostateczna decyzja o realizacji projektu w Tychach nie została jeszcze podjęta, ale kluczowym kryterium wyboru lokalizacji będzie możliwość korzystania z pomocy publicznej udzielanej w strefach – wskazał resort. Dołączona do wniosku analiza wykonalności projektu wykazała, że nowa inwestycja miałaby szansę realizacji w Tychach jedynie przy wsparciu pomocą publiczną. – Bez zwolnienia od podatku dochodowego nie byłaby, z uwagi na zbyt niską opłacalność, uzasadniona ekonomicznie – podkreśliło ministerstwo. Jak zaznaczono, maksymalna kwota pomocy publicznej, jaka mogłaby zostać udzielona z tytułu kwalifikowanych kosztów inwestycji o wartości nieco ponad 1 mld zł, mogłaby wynieść 208,6 mln złotych. Tyle że po stronie koncernu nie widać żadnych ruchów.

Jak deklaruje resort, Fiat aktualnie nie czerpie korzyści z powodu objęcia terenu ewentualnej inwestycji strefą, a zwolnienia podatkowe byłyby możliwe, gdyby uzyskał zezwolenie i zrealizował inwestycję. – Na dzień dzisiejszy Fiat nie złożył oferty o wydanie zezwolenia. W przypadku definitywnej rezygnacji koncernu z realizacji nowej inwestycji w Tychach objęty strefą katowicką teren zostanie z niej wyłączony. Termin wyłączenia gruntu ze strefy nie jest kluczowy, ponieważ jego obecność w granicach KSSE nie powoduje żadnych skutków finansowych dla budżetu państwa – zapewniło ministerstwo.

Marchewka za marchewką

Najbardziej atrakcyjna dla Fiata oferta wygasła jednak 30 czerwca. Zgodnie z unijnymi wytycznymi, właśnie do tego terminu w specjalnych strefach ekonomicznych obowiązywały wyższe progi pomocy publicznej (40 proc.) dla dużych inwestorów. Obecnie jest to już 25 procent. To oznacza, że Polska staje się coraz mniej atrakcyjna.

To nie jedyny problem. Fiat utrzymuje, że głównym rynkiem zbytu aut produkowanych w Polsce są Stany Zjednoczone i lokalizacja fabryk w naszym kraju nie jest najlepsza. – Grubo ponad 90 proc. samochodów produkowanych w Polsce przez Fiata idzie na eksport. Nasz rynek ich nie wchłania, co powoduje, że nasza lokalizacja traci trochę na atrakcyjności w stosunku do innych. Ważna jest nie tylko atrakcyjność kosztowa, ale też sprzedaż samochodów na danym rynku – wskazała wiceminister gospodarki Ilona Antoniszyn-Klik. Dlatego Fiat będzie teraz kuszony projektem udzielania gwarancji dla krajowej sieci sprzedaży, który zresztą sam rządowi podsunął. – Z takim pytaniem Fiat się do nas zgłosił. Nigdy jeszcze takiego instrumentu nie udzielaliśmy w takim rozmiarze, ale też oczywiście jesteśmy skłonni go rozważyć. Tylko musi być pewność, że te samochody będą produkowane w Polsce – zastrzegła wiceminister.

Rajmund Pollak, były przewodniczący KZ NSZZ „Solidarność” Fiat Auto Poland S.A. w Bielsku-Białej, ma zastrzeżenia do strategii negocjacyjnej. Mówi krótko: „Amatorszczyzna”. – Strona rządowa bezwarunkowo objęła zakłady FAP w Tychach i w Bieruniu specjalną strefą ekonomiczną, bez uzyskania jakichkolwiek pisemnych zobowiązań Fiata do uruchomienia nowych inwestycji. Jest to ewidentnym zaniedbaniem Ministerstwa Gospodarki, szczególnie w sytuacji, gdy w 2013 roku zwolniono z FAP ponad 1450 Polaków – mówi. W jego ocenie, trudno zgodzić się z twierdzeniem, że budżet państwa nie ponosi dziś kosztów, skoro pokrywa zasiłki dla zwolnionych z fabryki. Tymczasem resort gospodarki w zamian za 420 „nowych” miejsc pracy obiecał udzielenie kolejnej wielomilionowej pomocy. Zresztą wiceminister nie kryła, że Fiat może w Polsce liczyć na szczególne traktowanie (to programy krajowe, europejskie, zwolnienia podatkowe wynikające z działalności w strefach, jak i ze specjalnej umowy).

Pollak radzi, aby rząd dokonał bilansu dopłat, jakich Polska udzieliła koncernowi od 1992 do 2014 roku. – Należałoby tu uwzględnić fakt zaniżenia wartości FSM w umowie definitywnej z Fiatem, ulgi i zwolnienia celne, kontyngenty, zwolnienia podatkowe, ale też zamówienia rządowe na samochody lancia czy zakupów samochodów alfa-romeo m.in. dla policji – wylicza. Jego zdaniem, rząd nie może też zapominać, że w momencie prywatyzacji w FSM pracowało ponad 25 tys. osób, których pozbawiono praw do akcji preferencyjnych. – Obecnie w FAP pracuje ok. 3,5 tys. osób, a zatem prosty rachunek wskazuje, że Fiat nie stworzył w ciągu 22 lat ani jednego nowego miejsca pracy w stosunku do stanu z 1992 roku, ale zmniejszył stan zatrudnienia – dodaje Pollak.

Pytany o plany inwestycyjne FAP nie udzielił nam odpowiedzi. Wcześniej koncern podał, że informacje na temat planu inwestycji, jakie będą zrealizowane w poszczególnych krajach, zostaną ogłoszone „we właściwym momencie, wraz z decyzjami o charakterze produkcyjnym, jakie firma zamierza podjąć”.

Marcin Austyn
Nasz Dziennik, 17lipca 2014

Autor: mj