Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Liga Światowa siatkarzy

Treść

Polscy siatkarze nie zdołali wygrać Ligi Światowej, choć takie było ich wielkie marzenie. Po raz kolejny na drodze do zwycięstwa zatrzymała ich wspaniała reprezentacja Brazylii. Poprzednio okazała się lepsza w finale mistrzostw świata, teraz w półfinale LŚ. Nikt jednak z tego powodu nie rozpaczał ani nie rozdzierał szat. Ważniejsze było bowiem to, iż nasi - co zauważyli wszyscy obserwatorzy - przez ostatnie miesiące bardzo zbliżyli się do "Canarinhos". - Są jeszcze krok przed nami, ale ten krok jest bardzo nieduży - skomentował rozgrywający reprezentacji Polski Paweł Zagumny. A Brazylia w męskiej siatkówce to klasa bezwzględna.

Sobotnie starcie z najlepszą drużyną świata przyciągnęło do Spodka dwanaście tysięcy widzów, drugie tyle oglądało je na zewnątrz na telebimie, miliony przez telewizorami. Wszyscy z wiarą, że tym razem się uda, że podopieczni Raula Lozano zrewanżują się wielkiemu przeciwnikowi za finał mistrzostw świata. Niestety, ponownie Brazylia okazała się lepsza, ale tym razem nasi postawili jej poprzeczkę szalenie wysoko. Zagrali świetnie i przegrali minimalnie 1:3 (23:25, 25:23, 21:25, 23:25). Zauważył to choćby prowadzący "Canarinhos" trener Bernardo Rezende. - Gra była bardzo intensywna i muszę przyznać, że Polska bardzo zbliżyła się do naszego poziomu. Brakuje jej być może jeszcze doświadczenia, jakim my dysponujemy, ale różnica jest już niewielka - powiedział. Zadowolony z postawy swych podopiecznych (choć oczywiście zmartwiony porażką) był Raul Lozano. Jestem przekonany, że był to jeden z piękniejszych meczów podczas tej imprezy. Brazylijczycy wygrali w sposób bardzo zasłużony. Cieszę się jednak, bo nasz poziom przybliżył się do poziomu prezentowanego przez Brazylię. Dostrzegam jeszcze te elementy, nad którymi musimy popracować. To są drobiazgi, ale one właśnie spowodowały, że Brazylia zdobyła sześć punktów więcej w czterech setach - skomentował szkoleniowiec reprezentacji Polski. I to prawda. W finale mistrzostw świata przewaga "Canarinhos" była bezdyskusyjna, teraz musieli zagrać na maksimum swych umiejętności. I naprawdę niewielkie znaczenie miał fakt, że mecz odbywał się w Katowicach. Nasi siatkarze pracują ciężko i krok po kroku zbliżają się do najlepszej drużyny świata. Pamiętam, jak po japońskim turnieju nie brakowało głosów, że Polacy zdobyli srebrne medale głównie dzięki kiepskim rywalom, jakich po drodze napotykali. Ta niesprawiedliwa teza straciła teraz ostatnich zwolenników. Podopieczni Lozano tworzą wspaniały zespół, który bez kompleksów może rywalizować z absolutnymi mistrzami. Zespół wciąż się rozwijający, nieobawiający się ciężkiej pracy i coraz bardziej świadomy swej wartości. - Na razie sama wiara w zwycięstwo nam nie wystarczyła. Dziś przegraliśmy końcówki, które wcześniej wygrywaliśmy. Ale nie wychodzimy z hali ze spuszczonymi głowami, bo daliśmy z siebie wszystko - skomentował po sobotnim spotkaniu kapitan naszej narodowej drużyny Piotr Gruszka.
Kilkudniowy finał Ligi Światowej po raz kolejny pokazał, iż nikt w świecie nie potrafi organizować tak wspaniałych siatkarskich imprez jak Polska. Kibice w Spodku stworzyli niezapomniane widowisko, atmosferę, jaka pozostanie na długo w pamięci uczestników. Philippe Blain, trener Francji, przyznał: - Publiczność była niesamowita, grać przy niej to duża przyjemność. Jeszcze dalej poszedł prowadzący reprezentację USA Hugh McCutheon - Grając w Spodku, czuje się coś unikalnego, czego nie ma w całym siatkarskim świecie - i te słowa niech będą najlepszym komentarzem dla całej imprezy.
Piękny finał LŚ jest już jednak historią. Teraz Biało-Czerwonych czekają kolejne wyzwania, w tym najważniejsze - mistrzostwa Europy i walka o olimpijskie paszporty. - W Katowicach być może jeszcze nie nadszedł nasz czas na wygranie wielkiej imprezy. Musimy na to poczekać, ale z drugiej strony, nie bądźmy aż tak zachłanni. Pamiętajmy, gdzie byliśmy dwa lata, a nawet rok temu. Kto wie, może już na mistrzostwach Europy będzie jeszcze lepiej? - powiedział Łukasz Kadziewicz. Rywali - i to kapitalnych, znakomicie przygotowanych i mających w składzie wiele gwiazd - na ME na pewno nie zabraknie. Prócz jednego - oczywiście Brazylii...
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2007-07-16

Autor: wa