Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Liga Światowa siatkarzy

Treść

Polscy siatkarze kontynuują zwycięski marsz w rozgrywkach Ligi Światowej. W sobotę i niedzielę pokonali w Chengdu Chiny 3:1 (26:28, 25:14, 25:18, 25:17) oraz 3:2 (20:25, 19:25, 25:20, 31:29, 16:14), odnosząc piątą i szóstą kolejną wygraną w tegorocznych zmaganiach. Sukces, szczególnie wczoraj, nie przyszedł im łatwo, podopiecznym Raula Lozano można wytknąć sporo błędów, ale i pochwalić za charakter.

W sobotę Chińczycy sprawili naszym kłopoty jedynie w pierwszym secie. Polacy przegrali go, choć długo prowadzili (m.in. 16:14 i 20:18), a w końcówce na parkiecie pojawił się Mariusz Wlazły. Niepowodzenie wyzwoliło w Biało-Czerwonych sportową złość, drugą odsłonę zaczęli znakomicie (8:2) i nie zwalniali (16:6). Rywale chwilami nie wiedzieli, co się dzieje. W kolejnej odsłonie było podobnie, znów nasi dominowali (świetne momenty Wlazłego i Sebastiana Świderskiego) i pewnie zwyciężyli. Gospodarze zwątpili w możliwość nawiązania walki, nic dziwnego, że czwarty set wyglądał, jak wyglądał - Polacy rozgromili gospodarzy (8:1, 16:5), udzielając im surowej lekcji nowoczesnej siatkówki. Prawdziwy popis gry dał libero naszej drużyny Piotr Gacek.
Wczoraj miało być podobnie. I zaczęło się dobrze - nasi wyszli na bezpieczne, zdawało się, prowadzenie 8:4 i 19:14 i chyba uwierzyli, że jest już po sprawie. Chwila dekoncentracji kosztowała ich drogo, bo Azjaci złapali wiatr w żagle, a Polacy stanęli w miejscu. Efekt spektakularny - nasi stracili dziesięć (!) punktów z rzędu i przegrali partię. W drugim secie rozpędzeni gospodarze nie zwalniali, a zaskoczeni Polacy dali sobie narzucić ich warunki gry. Nie pomagały zmiany w składzie i uwagi Raula Lozano - odsłonę przegraliśmy i zrobiło się nieciekawie. Czyżby pierwsza porażka w rozgrywkach? Na szczęście nie. Nasi wreszcie poukładali szyki, nieźle rozgrywał Łukasz Żygadło, w bloku dzielnie spisywał się Wojciech Grzyb. Trzecią partię wygraliśmy dość łatwo, ale w kolejnej długo lepsi byli rywale (m.in. 12:7), mieli do tego dwie piłki meczowe. Końcówka należała jednak do wicemistrzów świata, jej bohaterem okazał się Michał Winiarski. O wszystkim decydował tie-break. Chińczycy byli blisko sukcesu, gdy wygrywali 12:8, ale Polacy pokazali umiejętności i charakter. Stratę odrobili (świetni Wlazły i Winiarski) i przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2007-06-11

Autor: wa