Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Liga Mistrzów znów nie dla nas?

Treść

W ostatnich latach nie udawało się Wiśle Kraków, stołecznym Legii i Polonii, Widzewowi Łódź i wszystko wskazuje na to, że nie uda się również Zagłębiu Lubin. Mistrz Polski przegrał na własnym stadionie ze Steauą Bukareszt 0:1 w pierwszym meczu drugiej rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Choć obie drużyny czeka jeszcze rewanż, po wtorkowym pojedynku trudno być optymistą i wierzyć, że lubinianie zdołają na boisku rywala odrobić stratę.

- Liczyliśmy, że zdołamy pokonać Steauę, a w najgorszym razie zremisować. Oczekiwania na pewno były dużo większe - przyznał szczerze Czesław Michniewicz prowadzący Zagłębie. Trener przed meczem starannie nakreślił plan taktyczny, który miał doprowadzić jego podopiecznych do sukcesu. To, co pięknie wyglądało na papierze, na zielonej murawie się nie sprawdziło. Zabrakło dobrych wykonawców, przede wszystkim w newralgicznej drugiej linii, mającej być największą siłą mistrzów Polski. Samych lubinian najwyraźniej przerosła również presja. Wyszli na boisko spięci, nie potrafili narzucić rywalowi swoich warunków gry. - Do przerwy graliśmy jeszcze dobrze w obronie, Rumuni nie stworzyli sobie ani jednej dogodnej sytuacji. Niestety, my również - dodał Michniewicz. Szkoleniowiec Zagłębia w przerwie powiedział swym podopiecznym, że to mecz na 1:0. Wygra ten, kto strzeli jedną bramkę. I miał rację, z tym że tego gola zdobyli goście. Lubinianie nie potrafili odpowiedzieć na ten cios, choć wreszcie stworzyli sobie ku temu 2-3 dogodne okazje. Zabrakło im jednak umiejętności i szczęścia, gdy w ostatniej minucie piłka po strzale Andre Nunesa trafiła w poprzeczkę.
Szczęśliwy po meczu był tylko jeden... Polak, Paweł Golański. Były zawodnik Korony Kielce od miesiąca reprezentuje barwy Steauy i we wtorek po raz pierwszy wyszedł na boisko w podstawowym składzie. Zagrał dobrze, choć początek miał nerwowy (szybko ujrzał żółtą kartkę). - Paweł to bardzo dobry piłkarz, ale musi sporo popracować nad wytrzymałością. Późno do nas dołączył, stąd zaległości. Ale nie ukrywam, iż mam wobec niego duże oczekiwania - przyznał prowadzący wicemistrza Rumunii, znakomity przed laty zawodnik, Gheorghe Hagi.
Co dalej? Czy Zagłębie już może pożegnać się z marzeniami o awansie do Ligi Mistrzów? Po pierwszym meczu trudno być optymistą, trudno doszukiwać się pozytywów. Czesław Michniewicz wiary jednak nie traci. - Nasza sytuacja jest bardzo trudna, ale nie tragiczna. To sport, przegraliśmy z bardzo dobrym zespołem. Przed nami jest jeszcze druga połowa i nikt nie wie, jak ona się skończy - powiedział. Czy to nadzieja "urzędowa", czy szkoleniowiec i jego piłkarze faktycznie są w stanie czymś Rumunów zaskoczyć, przekonamy się już niebawem. Rewanż 8 sierpnia w Bukareszcie. Zagłębie, by awansować do trzeciej rundy, musi wygrać. To zadanie niebywale trudne, acz dopóki piłka w grze...
Pisk
"Nasz Dziennik" 2007-08-02

Autor: wa