Liczy się tylko zwycięstwo
Treść
To będzie mecz o wszystko, o zachowanie nadziei i szans na awans do ćwierćfinałów piłkarskich mistrzostw Europy. Przegrany straci je bezpowrotnie, remis ograniczy do minimum. I jedni, i drudzy mają świadomość stawki i obiecują grę o pełną pulę. Tylko i wyłącznie. Dziś zobaczymy, kto swe cele zrealizuje. Spotkanie Polski z Austrią w Wiedniu nie wywołuje może takich emocji jak niedzielne starcie z Niemcami, ale ze sportowego punktu widzenia ma większy ciężar gatunkowy. Jest pojedynkiem o być albo nie być. Kilka dni temu Polska przegrała z Niemcami, a Austria z Chorwacją. Obie drużyny są w identycznej, trudnej sytuacji i nie mają już wyjścia - muszą zacząć wygrywać, bo inaczej przyjdzie im wcześnie pakować walizki. Przed rozpoczęciem mistrzostw podopieczni Josefa Hickersbergera uważani byli za outsidera grupy B. Pierwsze minuty starcia z Chorwatami tylko potwierdziły te przypuszczenia, ale potem było już lepiej. Dużo lepiej. Szczególnie w drugiej połowie współgospodarze Euro grali już naprawdę dobrze, zrzucili z siebie balast oczekiwań i presji i pokazali kilka niezłych, ofensywnych akcji, po których rywale desperacko i szczęśliwie się bronili. Ostatecznie Austriacy przegrali, lecz dziś już nikt ich nie lekceważy i nie wytyka jako outsiderów. - Nie mamy wyjścia, musimy pokonać Polaków. Inna sprawa, iż oni mają identyczne cele. Zobaczymy, kto podejmie ryzyko - powiedział Hickersberger. Szkoleniowiec, który nie cieszy się w ojczyźnie zbyt dużą popularnością, a raczej bywa celem zmasowanych ataków mediów, zapowiedział, iż jego podopieczni nie zdecydują się na frontalny atak od pierwszych minut. Zagrają spokojnie. - To będzie bardzo wyrównany mecz, w którym obie drużyny będą się starały przede wszystkim nie stracić bramki. Jestem przekonany, że o sukcesie zadecyduje jeden gol, kto go zdobędzie, wygra - dodał selekcjoner naszych rywali. Hickersberger był przez rodzime media krytykowany za zbyt defensywne ustawienie narodowej drużyny, ale jak widać, nie zamierza zmieniać swych preferencji. Austriacy mają bardzo silną fizycznie, wysoką drużynę. Obrońcy mierzą po 190 cm wzrostu, najwyższy z nich, Sebastian Proedl ma 194 centymetry. Naszych napastników czeka zatem bardzo ciężka przeprawa, tym bardziej iż sami nie imponują warunkami fizycznymi. Liderem zespołu jest znakomity pomocnik Panathinaikosu Ateny, Andreas Ivanschitz - najmłodszy w historii kapitan reprezentacji Austrii (w dniu, kiedy założył opaskę, miał 19 lat i 361 dni - to świetnie obrazuje jego cechy przywódcze), ale równie wiele zależy od najstarszego uczestnika mistrzostw, Ivicy Vastica (we wrześniu skończy 39 lat!). Kibice zapewne chcieliby, aby obok nich na boisku pojawił się bardzo lubiany Uemit Korkmaz, ale takiego ryzyka (czyli "nagromadzenia" graczy ofensywnych) Hickersberger zapewne nie podejmie. Niewykluczone, że w podstawowym składzie zabraknie najskuteczniejszego ostatnio austriackiego napastnika, Rolanda Linza (i to nie z powodu urazu, na jaki uskarżał się po meczu z Chorwacją). Trener poważnie rozważa zastąpienie go Romanem Kienastem, który wszedł na boisko w końcówce niedzielnego starcia i zaprezentował się z dobrej strony. No i ma jeszcze jeden atut - prawie 190 cm wzrostu. Najsłabszym ogniwem gospodarzy wydaje się bramkarz Juergen Macho i oby nasi to wykorzystali. Biało-Czerwoni nawet nie dopuszczają do siebie czarnego scenariusza. Są pełni wiary i nie załamują ich kadrowe problemy, z jakimi ostatnio musieli się borykać. Maciej Żurawski, kapitan, już na Euro nie wystąpi, do końca ważą się losy kontuzjowanego Mariusza Lewandowskiego. Ambitny zawodnik co prawda stwierdził, iż zagra choćby z nogą w gipsie, ale Leo Beenhakker nie wstawi go do składu, jeśli nie będzie miał pewności, iż da z siebie sto procent. Po spotkaniu z Niemcami nasi byli podłamani, ale nie złamani. - Inaczej przyjmuje się porażki poniesione po dobrej, chwilami bardzo dobrej grze - przyznał holenderski selekcjoner, dodając: - Jesteśmy gotowi na prawdziwą, męską walkę, bo tak z pewnością mecz będzie wyglądał. Zrobimy wszystko, by rozstrzygnąć go na swoją korzyść. Choć Beenhakker był zadowolony (a nawet dumny, jak powiedział) z postawy swych piłkarzy w niedzielę, dziś dokona kilku zmian w składzie. Po części wymuszą je kontuzje, po części słabsza forma niektórych zawodników. Na środku obrony partnerem Jacka Bąka najprawdopodobniej zostanie Mariusz Jop (znając atuty rywali, Leo potrzebuje wysokich graczy dobrze grających głową), na lewą - za Pawła Golańskiego - powędruje Michał Żewłakow. Kontuzjowanego Żurawskiego zastąpi Roger. - Z każdym dniem coraz lepiej rozumie się z kolegami, na ostatnich treningach wszystko wyglądało już bardzo dobrze. To bardzo dobry piłkarz, kreatywny, mający wiele pomysłów na rozegranie - chwalił go Beenhakker. Pewny swego miejsca w składzie jest Dariusz Dudka, ale na skrzydłach trener może zaskoczyć. Wojciech Łobodziński przeciw Niemcom zagrał dobrze, ale po przerwie biegał już bardzo ciężko, z kolei Jacek Krzynówek zawiódł. Atak? Niby pewniakiem powinien być Euzebiusz Smolarek, ale Leo musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy bohater eliminacji poradzi sobie z potężnymi, silnymi austriackimi obrońcami. Niewykluczone, że szansę dostanie Marek Saganowski. Niby nie jest w optymalnej formie, ale potrafi walczyć (nauka z ligi angielskiej). - To na pewno będzie zupełnie inny mecz niż potyczka z Niemcami. Dla nas jak finał - powiedział Smolarek. - Aby cel osiągnąć, przez 90 minut musimy zagrać dobrze, a co najmniej przez 20 znakomicie - dodał Żewłakow. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-06-12
Autor: wa