Liczą zyski i zwalniają ludzi
Treść
Totalny wstyd, skandal - tak określa francuska prasa decyzję koncernu wydobywczo-rafineryjnego Total o redukcji zatrudnienia. Firma, która osiągnęła w ubiegłym roku 13,9 mld euro zysku, postanowiła w ramach tzw. planu konsolidacji zlikwidować 555 miejsc pracy do 2012 roku.
Tym razem, wyjątkowo, jednym głosem mówią zawiązki zawodowe i rząd. - W obecnym okresie kryzysowym wiele przedsiębiorstw znajduje się w trudnej sytuacji, nie ma zysków, zmniejsza obroty, a mimo to czyni wysiłek na rzecz ochrony pracowników. Dotyczy to zwłaszcza średnich i małych firm. Kiedy taka grupa jak Total, osiągająca miliardowe zyski, nie jest zdolna w tym okresie do przykładnego zachowania się, to zaciska mi gardło - stwierdził Laurent Wauquiez, sekretarz stanu ds. pracy.
Koncern Total broni się, mówiąc, że zwolnienia wynikają z potrzeby przestawienia produkcji. Obecnie ma on nadwyżki benzyny, w sytuacji kiedy rośnie zapotrzebowanie na olej napędowy, na który jeździ we Francji 75 proc. samochodów osobowych. Zapewnia, że redukcja stanowisk odbędzie się poprzez przeniesienie ludzi na inne etaty, przejścia na wcześniejsze i wypracowane już emerytury. Przedstawiciele firmy obiecują też zaangażowanie się w rozwój energii odnawialnej, co ma stworzyć tysiąc miejsc pracy do 2011 roku.
Argumenty te nie przekonują jednak związków zawodowych. Dla przewodniczącego centrali CGT Bernarda Thibaulta decyzji Totalu nie można niczym wytłumaczyć. - Skoro firma znajdująca się w wyjątkowo korzystnej sytuacji finansowej nie prowadzi akcji na rzecz tworzenia i ochrony miejsc pracy, to od kogo możemy oczekiwać takich działań - pyta Thibault. W jego opinii, w takiej sytuacji "niezbędna jest większa reglamentacja wypływająca od władzy politycznej".
Radykalnie do kwestii podchodzi była socjalistyczna kandydatka na prezydenta Francji SégolÝne Royal. W jej opinii, rząd powinien przejąć zyski koncernu Total i przekazać je na rozwój energii odnawialnej.
Franciszek L. Ćwik, Caen
"Nasz Dziennik" 2009-03-12
Autor: wa