Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lewica zawzięła się na Orbana

Treść

Kolejne węgierskie dzienniki protestowały przeciwko nowej ustawie medialnej, twierdząc, że ogranicza ona wolność prasy. Rząd odpowiada, iż nowa ustawa medialna, która weszła w życie wraz z 1 stycznia br., w najmniejszym stopniu nie narusza wolności wypowiedzi, a jej krytyka wynika z niedoinformowania.
Tym razem premiera Victora Orbana zaatakowały dwie lewicowe gazety: postkomunistyczny "Nepszabadsag" i socjaldemokratyczna "Nepszava". Zdaniem kontestatorów ustawy, znamienne jest to, że weszła ona w życie tego samego dnia, kiedy Węgry objęły na pół roku przewodnictwo w Unii Europejskiej. Wobec tego krytykując jej zapisy, obie gazety mocno uderzyły w tony unijne. "W kraju Unii Europejskiej wolność prasy jest wartością podstawową. Na Węgrzech musimy bronić naszych demokratycznych praw. Żądajmy wolności prasy" - cytuje PAP alarmujące słowa z artykułu dziennika "Nepszava". Z kolei "Nepszabadsag" sięgnął po multikulturowość Wspólnoty i we wszystkich 23 językach obowiązujących w jej ramach napisał: "Na Węgrzech skończyła się wolność prasy". Także inne sformułowania charakterystyczne dla prasy nurtu lewicowego pojawiły się w artykułach krytykujących nowe zapisy regulujące węgierski rynek medialny. I tak zamiast rzeczowej krytyki znajdziemy sformułowania o "autorytarnych zapędach Orbana", "antydemokratycznym charakterze ustawy" i stwarzanych przez nią "możliwościach prześladowania osób o odmiennych poglądach". Oba dzienniki apelują także do instytucji unijnych przeciwko własnemu rządowi, aby przyjrzały się one tej nieomal totalitarnej ustawie. Rząd odrzuca jednak taką krytykę, podkreślając, że w jego opinii, wynika ona z niedoinformowania osób, które ją wygłaszają. Węgierskie Ministerstwo Administracji Państwowej i Sprawiedliwości nazywa tego typu krytykę, jaką wygłosiły lewicowe dzienniki, "kolekcją nieuzasadnionych, a czasem wręcz absurdalnych oskarżeń", wynikającą najprawdopodobniej z nieznajomości tekstu ustawy. To, co jest szczególnym przedmiotem krytyki ze strony środowisk nieprzychylnych Victorovi Orbanowi, to fakt powoływania przez ustawę Rady ds. Mediów, która ma prawo karać media za niezrównoważone politycznie publikacje. Kary nakładane przez Radę mogą wynosić do 200 mln forintów (700 tys. euro) w przypadku mediów elektronicznych i 25 mln forintów (89 tys. euro) w przypadku dzienników lub publikacji internetowych. Przedstawiciele rządu uspokajają, że krytyka ze strony stolic państw członkowskich jest całkowicie nieuprawniona, gdyż podobnym organem dysponują obecnie niemal wszystkie kraje europejskie.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2011-01-04

Autor: jc