Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lewica nie chce wyjaśnić tej afery

Treść

Z posłem Andrzejem Derą (PiS), byłym wiceministrem sprawiedliwości, rozmawia Wojciech Wybranowski

Samobójstwo Sekuły, prokuratora Regulskiego, tajemnicze zgony osób zamieszanych w afery gospodarcze pod rządami lewicy, jak np. Lecha Grobelnego. Czy Pana zdaniem komisja śledcza nie powinna rozszerzyć swoich prac również o te kwestie? Niedawno się okazało, że prokuratura nie jest w stanie samodzielnie ustalić czegokolwiek w sprawie śmierci Sekuły.
- Byłby to bardzo dobry wniosek, ale obawiam się, że dzisiaj większość rządząca nie wyraziłaby na to zgody. Widać wyraźne ukierunkowanie na wyjaśnienie samobójczej śmierci Barbary Blidy. Muszę powiedzieć, że niezależnie od tego, czy koalicja PO - PSL oraz LiD będą chciały zablokować kwestie badania afery węglowej, to jednak wątków dotyczących działalności mafii węglowej w trakcie prac komisji śledczej nie uda się uniknąć. Nie widzę więc większej możliwości zablokowania wyjaśnienia tła tej śmierci. Trzeba przypomnieć to, o czym najwyraźniej nie chcą pamiętać politycy LiD, że zatrzymanie pani Blidy miało ścisły związek z jednym z wątków afery węglowej. I on musi być wyjaśniony, żeby zrozumieć, dlaczego pani Barbara Blida popełniła samobójstwo. Będzie to bardzo ciekawa komisja, która będzie miała naprawdę dużo do wyjaśnienia.
PiS twierdzi, że LiD obawia się rozszerzenia prac komisji o wszystkie wątki związane z aferą węglową, bo dotyczą one osób powiązanych z SLD...
- Zdecydowanie istnieje tendencja, żeby nie wyjaśniać afery, jest ona bowiem niewygodna dla tego mitu, jaki usiłuje stworzyć LiD ustami poseł Krystyny Łybackiej. Gdyby traktować jej słowa poważnie, to należałoby uznać Barbarę Blidę niemal za świętą, nieskazitelną i niezłomną osobę. Zajęcie się przez komisję śledczą całą aferą węglową ujawniłoby i pokazało społeczeństwu, jak mocne były powiązania między światem polityki SLD a światem szemranego biznesu. Światem, który dorabiał się na działaniach niezgodnych z prawem.

Jeden z dolnośląskich gangsterów, znany również Panu, bo zeznawał przed komisją śledczą ds. banków, który swoje inwestycje w Polsce rozpoczął od eksportu węgla w latach 90., mówił, że byłoby to niemożliwe, gdyby nie korupcyjna "życzliwość" lewicy.
- Dokładnie tak, przecież te wszystkie sprawy związane z funkcjonowaniem szemranych spółek węglowych i zarabianiem przez nie gigantycznych pieniędzy wiązały się z decyzyjnością osób sprawujących władzę. Bez tej przychylności, bez umożliwienia niektórymi decyzjami określonych działań, nie byłoby takich zysków i nie byłoby afery węglowej czy paliwowej. Pan Wiesław Michalski, ów gangster, o którym pan wspomniał, opowiadał o spotkaniach, o kontaktach, jakie miały miejsce w jego mieszkaniu, w jego środowisku z politykami, mówił, jak to się odbywało. To jest bardzo ciekawa wiedza i dobrze by się stało, gdyby społeczeństwo polskie do końca poznało kulisy ówczesnego funkcjonowania polityki na styku z biznesem. A nie ma chyba lepszego przykładu niż mafia paliwowa czy węglowa.

Nie obawia się Pan, że komisja śledcza to preludium do postawienia Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu?
- Myślę, że lewica będzie do tego dążyła - bo taką tezę polityczną sobie postawiła. Ale żeby ją zrealizować, musi mieć namacalne dowody. Obawiam się, że podejmie próbę "umaczania na siłę" ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry czy premiera Jarosława Kaczyńskiego w tę sprawę. Jedno, co jest dobre w komisjach śledczych, to fakt, że pracują one jawnie, więc nie ma miejsca na manipulacje. Dlatego też składamy poprawkę mówiącą o jawności komisji, żeby nie było później sytuacji tego typu, że o wielu rzeczach nie można mówić, bo zablokowano jawność prac. Wszystkie dokumentu, do jakich dotrze komisja, muszą być jawne dla opinii publicznej.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-12-07

Autor: wa