Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lewica manipuluje historią

Treść

Z Pawłem Skibińskim, historykiem z Uniwersytetu Warszawskiego, autorem licznych publikacji poświęconych Hiszpanii, rozmawia Małgorzata Lebiediuk

Jakie intencje stoją za projektem Ustawy o pamięci historycznej?
- Jest wiele problemów związanych z tym zagadnieniem. Pierwszy to taki, że cała demokracja hiszpańska jest ufundowana na swego rodzaju amnezji politycznej. Polega ona na tym, że nie dyskutuje się nad sensem, racjami stron w wojnie domowej dlatego, by nie dzielić społeczeństwa. Taka była idea założycieli demokracji - zarówno tych rekrutujących się z frankizmu, jak i tych z opozycji. To rodzaj kompromisu opartego na amnezji.

Argument o bezsensie odgrzebywania spraw przeszłości usłyszałam również od sekretarza prawicowej partii Rodzina i Życie, Daniela Arnala Messeguer.
- Jest to stanowisko defensywne. Unikanie odniesienia do oceny frankizmu prowadzi do oddania pola stronie lewicowej, która z kolei "pakt amnezyjny" w praktyce już dawno złamała. W sferze edukacyjnej i medialnej obowiązuje mniej więcej od dwudziestu, a nawet trzydziestu lat dyskredytowanie frankizmu i jednoznaczne jego potępianie. To, co teraz chcą zrobić zapateryści, to jest przerzucenie tej strategii na struktury prawne. W gruncie rzeczy ma to doprowadzić do potępienia reżimu frankistowskiego, a co za tym idzie - udowodnienia, kto miał rację w wojnie domowej i dlaczego są to republikanie. Przechodzą przy tym do porządku dziennego nad zbrodniami tzw. reżimu republikańskiego czy też rewolucyjnego reżimu wojny domowej - m.in. tymi dokonanymi na duchowieństwie i świeckich katolikach, którzy stanowili jedną z prześladowanych grup. Druga sprawa, nad którą przechodzą do porządku dziennego, to ewidentne sukcesy rządu frankistowskiego w dziedzinie gospodarczej czy społecznej. Są to kwestie, które - abstrahując od spraw ideowych - normalnie omawia się w demokracji, oceniając czyjeś rządy. Tymczasem w tym przypadku nie tylko nie zwraca się na to uwagi, ale twierdzi jednoznacznie, że wszystko, co frankistowskie, było złe.

Biorąc pod uwagę skrajną lewicowość obecnych władz Hiszpanii, nietrudno odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje.
- Oczywiście, powód jest bardzo prosty: radykalna lewica nie może darować sobie upokarzającej porażki w wojnie domowej. A ponieważ nikt na hiszpańskiej lewicy nie zerwał z republikańską przeszłością - zbrodniami wojennymi, terrorem rewolucyjnym, uzależnieniem od Stalina etc. - to mamy do czynienia z próbą rzeczywistego urzędowego manipulowania historią. Abstrahuje się też od dyskursu naukowego, w którym Franco wypada znacznie lepiej, niż to przedstawia lewica - co nie znaczy, że nie ma wśród historyków sporu, gdy chodzi o ocenę jego rządów.

Czy to jest taka "gruba kreska", odcinanie się od przeszłości w ogóle?
- Nie, to nie znaczy, że Hiszpanie odcinają się w ogóle od przeszłości. To znaczy, że chcą wprowadzić własną interpretację przeszłości, bardzo silnie nacechowaną politycznie i to w duchu lewicowym. Prawda zaś jest dużo bardziej skomplikowana niż to, że racja jest po stronie ofiar frankizmu. No bo wśród ofiar frankizmu byli też mordercy czy funkcjonariusze wywiadu sowieckiego. Czy oni też mieli rację? Ci sami ludzie, którzy domagają się potępienia reżimu frankistowskiego, nie są w stanie potępić reżimu stalinowskiego.

A jak jest z wizją epoki gen. Franco w społeczeństwie? Czy amnezja obejmuje również debatę publiczną, kulturę, program szkolny?
- To wcale nie szkoła utrwala wizję frankizmu. Tu szczególnie aktywne są media, literatura, cała sfera kultury, w której dominuje głos lewicy i skrajny krytycyzm w stosunku do frankizmu.

Różne stowarzyszenia walczące na rzecz praw człowieka - np. Amnesty International - są bardzo zainteresowane nową ustawą i postulują pełniejszą rehabilitację ofiar, m.in. homoseksualistów.
- Nie wiązałbym tego bezpośrednio ze sprawą homoseksualistów. Obie sprawy można umieścić w jednym worku z napisem: "walka o kulturę". Ta walka ma kilka wymiarów. Jednym z nich jest sprawa wizji człowieka i rodziny, ale innym jest walka o interpretację przeszłości - coś, co może legitymizować władzę. Te dwie rzeczy są ze sobą powiązane, ale ja bym ich nie utożsamiał.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-10-06

Autor: wa