Lewica ma wiele do ukrycia
Treść
Z posłem Zbigniewem Ziobrą (PiS), ministrem sprawiedliwości w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, rozmawia Wojciech Wybranowski
18 grudnia na wniosek LiD Sejm ma powołać komisję śledczą ds. śmierci Barbary Blidy. Będzie ona jednak badała tę sprawę w bardzo ograniczonym zakresie, głównie pod kątem działań prokuratury i ABW, z pominięciem powiązań pani Blidy ze światem przestępczym.
- Mamy do czynienia z cynicznym wykorzystywaniem samobójczej śmierci posłanki SLD pani Barbary Blidy. Należy przyjrzeć się faktom. Przez całe lata w Polsce słyszeliśmy o ludziach związanych z polityką, uczestniczących w różnych aferach gospodarczych, w tym również w działalności mafii węglowej. Organa ścigania nie wywiązywały się ze swoich zadań; można domyślać się, że ze strachu przed politykami. My postanowiliśmy tę sytuację zmienić. Kiedy doszło do tragedii w Halembie, dowiedziałem się z relacji prokuratorów, że wszystko wskazuje na to, iż nie był to przypadkowy wypadek, że mamy do czynienia ze świadomym narażaniem życia ludzi z żądzy zysku. Prosiłem wówczas o zintensyfikowanie śledztw związanych z aferami węglowymi. W jednym ze śledztw prokuratorzy zebrali dowody wskazujące na korupcyjne uwikłanie Barbary Blidy, wynikające z jej znajomości z Barbarą K. zajmującą się biznesem węglowym na Śląsku.
Słynną "śląską Alexis"...
- Tak. Materiał dowodowy wskazywał, że pani Barbara Blida była sponsorowana przez panią Barbarę K., m.in. poprzez pomoc przy rozbudowie jej prywatnego domu z basenem, przez udostępnienie jej samochodu z prywatnym kierowcą, wykup wycieczek zagranicznych do różnych krajów. Jednocześnie pani Barbara Blida nie podawała w swoich oświadczeniach majątkowych tego rodzaju korzyści, do czego była prawnie zobowiązana. Angażowała się też we wspieranie rozmaitych interesów pani Barbary K. na styku państwa i prywatnej inicjatywy. Może pan sobie wyobrazić taką sytuację w parlamencie, gdy każdy poseł ma swojego sponsora czy mecenasa, który kupuje mu ubrania, finansuje kierowcę, buduje dom i basen? Czy to byłby przejaw uczciwości parlamentu?
A jednak SLD oskarża prokuraturę o "zaszczucie" pani Blidy i w ten sposób doprowadzenie jej do samobójstwa.
- Oskarżenia SLD są nikczemne. Nie słyszałem, aby dygnitarze SLD, tacy jak pan Szmajdziński czy pan Martyniuk, kiedy w PRL tysiące ludzi było prześladowanych za przekonania, protestowali. Oni byli lojalni wobec aparatu represji czasu PRL. Wtedy właśnie organa ścigania działały bez dowodów i jakichkolwiek prawnych podstaw. Zupełnie inaczej jest dziś.
Kwestia powiązań pani Blidy ze środowiskami przestępczymi nie będzie jednak wyjaśniana przez komisję śledczą. Komisja Ustawodawcza głosami posłów LiD i PO negatywnie zaopiniowała wniosek PiS o rozszerzenie zakresu prac komisji.
- To pokazuje, że SLD ma wiele do ukrycia. To ugrupowanie nie chce dyskusji nad tragediami, jakie rzeczywiście zostały na Śląsku spowodowane przez przestępców uczestniczących w aferach węglowych. Środowisko SLD, które rzeczywiście wiele ma na sumieniu, bo z przeszłością się nie rozliczyło - bezprawne działania organów represji PRL, milczenie wobec takich działań - usiłuje sobie stworzyć fałszywą legendę i wmówić społeczeństwu, że działania, które są prowadzone zgodnie z prawem i służyły zwalczaniu korupcji, miały rzekomo podtekst polityczny.
Jak ocenia Pan odmowę ministra Ćwiąkalskiego ujawnienia posłom informacji o postępowaniach, w których występował jako adwokat lub pełnomocnik, a które dotykają osób pozostających dziś w gestii zainteresowania wymiaru sprawiedliwości?
- Moim zdaniem, powołanie się na "tajemnicę adwokacką" jest zadziwiające. Nie ma nic wspólnego z tajemnicą adwokacką poinformowanie o faktach, które były publicznie jawne. Fakt, czy ktoś kogoś broni czy nie, nie jest objęty tajemnicą adwokacką. Gdyby tak było, adwokat musiałby przed sądem ukrywać swoją tożsamość, a przecież postępowania sądowe są jawne i każdy może zobaczyć, kto kogo reprezentuje. W aktach spraw sądowych są pełnomocnictwa adwokatów, w tym również pana ministra Ćwiąkalskiego. Jeżeli więc odmawia ujawnienia takich informacji, to znaczy, że ukrywa fakty, które powinny być publicznie jawne. To wskazywać może na jakieś nieczyste intencje. Pan Zbigniew Ćwiąkalski, pełniąc urząd ministra sprawiedliwości, powinien być aż do bólu transparentny, po to właśnie, by nie rodziły się podejrzenia, że w jakichś sprawach, w których pozostawał w relacjach obrończych, może obecnie wykorzystywać swoją funkcję.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-12-08
Autor: wa