Lepsi od amatorów
Treść
Nie było katastrofy i polscy piłkarze pokonali na wyjeździe amatorów z San Marino 2:0 w meczu eliminacji mistrzostw świata. Podopieczni Leo Beenhakkera długimi momentami razili jednak nieporadnością i kompletnym brakiem stylu i pomysłu. Ba, gdyby nie bramkarz Łukasz Fabiański mogli zostać upokorzeni. Miało być łatwo, miło i przyjemnie - tak na poprawę kiepskiej ostatnio atmosfery wokół naszej narodowej drużyny. Liczyliśmy na pewne i wysokie zwycięstwo Polaków, tymczasem po trzech minutach gry co wrażliwsi kibice musieli udać się po środki uspokajające. Grzegorz Wojtkowiak sfaulował w polu karnym jednego z rywali i sędzia bez wahania wskazał na "jedenastkę". W tym momencie realny stał się najczarniejszy scenariusz, na szczęście w naszej bramce błysnął Łukasz Fabiański - rezerwowy Arsenalu Londyn fantastycznie wyczuł intencję Andy'ego Selvy i gol nie padł. Polacy odetchnęli. Przez następne minuty Biało-Czerwoni atakowali, osiągnęli przewagę, ale ich akcjom brakowało dokładności oraz kropki nad "i". Długo nie potrafili stworzyć sobie dobrej, klarownej sytuacji na zdobycie bramki, takiej, jaką miał choćby... Maicol Beretti. Zawodnik gospodarzy był oko w oko z Fabiańskim, ale znów górą okazał się Polak. Drugi raz w meczu z amatorami naszych od blamażu ratował bramkarz, tego chyba nikt się nie spodziewał. Widząc nieporadność swych podopiecznych, Beenhakker jeszcze w pierwszej połowie wprowadził na boisko Jacka Krzynówka. Pomogło, rutynowany pomocnik wniósł sporo ożywienia do ospałej gry kolegów. Był blisko szczęścia, gdy efektownie uderzał z dystansu, ale tym razem jeszcze wynik się nie zmienił. W 36. min Beenhakkerowi i polskim kibicom spadł kamień z serca - po dość przypadkowej akcji Łukasz Piszczek uderzył z kilku metrów, Aldo Simoncini odbił piłkę, ale dopadł do niej Euzebiusz Smolarek i było 1:0. Do przerwy wynik się już nie zmienił. W drugiej połowie gospodarze z każdą minutą opadali z sił, a nasi nadal grali miernie, bez ładu i składu. Dobrą zmianę dał Robert Lewandowski, który w 67. min w zamieszaniu podbramkowym zdobył drugiego gola. Napastnik Lecha Poznań ma zresztą wyjątkowe szczęście do debiutów - czy to w reprezentacji, lidze, czy Pucharze UEFA trafia zawsze w swym pierwszym spotkaniu. Ma talent, smykałkę do strzelania bramek, krótko mówiąc - kadra będzie miała z niego pożytek. I to by było na tyle. Wynik się już nie zmienił, Polacy wygrali 2:0, czyli cel zrealizowali - przywieźli komplet punktów. Atmosfery jednak nie poprawili, bo zagrali beznadziejnie. San Marino - Polska 0:2 (0:1). Bramki: Euzebiusz Smolarek (36.), Robert Lewandowski (67.). Polska: Fabiański - Wojtkowiak, Jop, Żewłakow, Kowalczyk (29. Krzynówek) - Błaszczykowski, Mariusz Lewandowski, Roger, Piszczek (88. Murawski), Smolarek - Saganowski (59. R. Lewandowski). Pisk "Nasz Dziennik" 2008-09-11
Autor: wa