Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lepsi i gorsi Polacy

Treść

Przedstawiciele rządu Donalda Tuska pracujący na placówkach dyplomatycznych w Ameryce Łacińskiej nie interesują się problemami tamtejszej Polonii, nie angażują się w prace zmierzające do utworzenia "pomostu kulturalno-społecznego" pozwalającego na zachowanie łączności pomiędzy południowo-amerykańską Polonią a Polską - skarżą się działacze Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej. Co więcej, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wydał podległym sobie ambasadorom bulwersujący zakaz kontaktów z przedstawicielami tej największej południowoamerykańskiej organizacji. Powód jest jeden - krytyczne publikacje działaczy USOPAŁ na temat rządu Tuska (sic!). A to oznacza pogwałcenie zapisów ustawy zasadniczej, że każdy obywatel polski jest równy wobec prawa, i próbę cenzurowania wszelkiej krytyki.

- W poprzednich dwóch latach, za kadencji rządu PiS, współpraca między polonijnymi organizacjami a ambasadorami rządu polskiego w Ameryce Łacińskiej w pewnych sprawach była, interesowali się oni problemami mieszkających tu Polaków. Od chwili wyborów, gdy wrócili absolwenci peerelowskich szkół dyplomacji, wszystko zamarło - ujawnia w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Jan Kobylański, prezes USOPAŁ, największej polonijnej organizacji w Ameryce Łacińskiej.
Olbrzymia większość aktywnych działaczy organizacji polonijnych zrzeszonych w ramach Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej to tzw. stara emigracja, czyli ludzie oraz ich rodziny, którzy tuż po wojnie lub w okresie reżimu stalinowskiego, w obawie przed represjami komunistycznymi, opuścili PRL. Olbrzymia większość z nich deklaruje przywiązanie do tradycyjnych wartości i - czego nie ukrywają - tęskni za Ojczyzną. Część z nich to dzisiaj uznani w Brazylii, Argentynie, Chile i innych krajach Ameryki Łacińskiej prawnicy, lekarze i przedsiębiorcy. Utworzenie pomostu współpracy gospodarczej, a przede wszystkim kulturalno-społecznej okazałoby się korzystne nie tylko dla Polski, ale wzmocniłoby przede wszystkim więzi wśród południowoamerykańskiej Polonii. Jednak - jak mówią nam przedstawiciele USOPAŁ - dyplomaci rządu Donalda Tuska ten problem całkowicie lekceważą. Co więcej, jak poinformował niedawno tygodnik "Wprost", szef MSZ Radosław Sikorski miał wydać pisemny zakaz kontaktów ambasadorów z Janem Kobylańskim, prezesem USOPAŁ, więźniem Auschwitz i Mauthausen, uhonorowanym Krzyżem Oświęcimskim. Powodem jednak nie są - jak usiłował przekonać tygodnik - publikacje "Gazety Wyborczej" oczerniające Kobylańskiego i zarzucające mu szmalcownictwo. Z tych zarzutów bowiem Kobylański został oczyszczony przez Instytut Pamięci Narodowej.
- Rzeczywiście pan minister Radosław Sikorski wydał zalecenie podległym mu ambasadorom, by unikali kontaktów z przedstawicielami USOPAŁ, a zwłaszcza z kierownictwem tej organizacji i panem Kobylańskim. Powodem jednak nie są domniemane zarzuty, jakie pojawiają się na łamach niektórych mediów, tym się nie kierujemy, ale skandaliczne publikacje, wypowiedzi tego pana, szkalujące najwyższe władze państwowe - mówi Piotr Paszkowski, rzecznik prasowy MSZ.
"Szkalujące wypowiedzi" to jednak najzwyczajniejsza w świecie krytyka działań rządu Donalda Tuska i niezbyt pochlebna opinia o dotychczasowej pracy w resorcie spraw zagranicznych wiceministra Ryszarda Schnepfa i byłego ambasadora Polski w Urugwaju Jarosława Gugały. A to oznacza, że minister Radosław Sikorski - całkowicie uznaniowo - mając za nic zapisy Konstytucji RP, które mówią, że "wszyscy obywatele RP są równi wobec prawa" - zakazał urzędnikom państwowym kontaktów z posiadającym polskie obywatelstwo Janem Kobylańskim, który nigdy nie został pozbawiony praw publicznych. Zdaniem pracowników MSZ, minister może dowolnie, uznaniowo, podejmować decyzję o zakazie kontaktów z tym czy innym obywatelem Polski.
Rzecznik pytany o to, czy zapisy Konstytucji dają Sikorskiemu taką możliwość, zapewnia, że są takie przepisy i wdaje się w dłuższą dywagację na temat sytuacji, w których takie "zalecenie" powinno zostać wydane. Chwilę później prosi, by jednak "rozwinięcie dyskusji" traktować jako "off the record". Paszkowski przepisów pozwalających ministrowi na uznaniowe "zakazy kontaktów" ze wskazanym obywatelem Polski mieszkającym za granicą wskazać jednak nie potrafi. - Na pewno minister ma takie uprawnienia - przekonuje.
A to oznacza, że bulwersujące działania Sikorskiego doprowadziły do sytuacji, w której każdy przedstawiciel Polonii krytycznie oceniający działania administracji rządu Donalda Tuska i wyrażający niepochlebną opinię na temat polskiej dyplomacji musi liczyć się z urzędowym "zaleceniem unikania kontaktów", co w praktyce oznacza pozbawienie go jakiejkolwiek pomocy ze strony polskich placówek dyplomatycznych.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2008-01-09

Autor: wa