Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lepiej po prostu być musi

Treść

Na nieco ponad tydzień przed rozpoczęciem mundialu forma polskich piłkarzy jest wielką zagadką. Towarzyski mecz z Kolumbią w Chorzowie nie udzielił odpowiedzi na żadne ze stawianych pytań, a raczej napełnił dodatkową niepewnością i zwątpieniem. I nie chodzi wcale o wynik (1:2), bo nie on jest najważniejszy. Istotny był styl, a konkretnie jego brak, mądrość w grze i pomysł na nią - których nie sposób było zauważyć. Trener Paweł Janas obiecuje, że z każdym upływającym dniem będzie jednak lepiej.
Polscy są po trudnym obozie przygotowawczym w Bad Ragaz. Pracowali tam głównie nad siłą i wytrzymałością, czują w nogach trud treningów, i to było widać w Chorzowie. Szybkością i dynamiką rywalom ustępowali bardzo, brakowało im świeżości. To ma się jednak szybko zmienić. Na zajęciach w ośrodku w Barsinghausen (do swej mundialowej bazy nasi dotarli wczoraj wczesnym rankiem) będą zajmowali się właśnie tymi elementami, dojdzie do nich taktyka, która we wtorek była rozpisana kiepsko. Czy nasi zdążą? Pierwszy, być może najważniejszy mecz rozpoczynający zmagania w fazie grupowej już 9 czerwca. - Musimy wiele poprawić i wiemy o tym doskonale. Nie wyciągałbym daleko idących wniosków ze spotkania z Kolumbią, bo oba zespoły są w zupełnie innym okresie przygotowawczym. Rywale rozgrywają co kilka dni mecze towarzyskie, my dopiero co zakończyliśmy ciężkie zgrupowanie - mówił Janas. Ma rację. Ale i jego zaniepokoiła postawa podopiecznych we wtorkowym pojedynku. - To nie był udany występ, ale dobrze, że był. Przecież w tym roku w optymalnym składzie zagraliśmy tylko raz, przeciw USA. Zrobimy teraz wszystko, by na mistrzostwach zaprezentować się z dużo lepszej strony - dodał.
Bo Polska zagrała z Kolumbią bardzo źle. Bez pomysłu, recepty na rozmontowanie obrony przeciętnego przecież przeciwnika. Brakowało zrozumienia, czasem komunikacji, piłkarze popełniali proste błędy, nawet ci, na których Janas liczy najbardziej. Bramkarze.
Jeszcze niedawno pisaliśmy: "Bramkarz, polska specjalność". Bo faktycznie wydawało się, że na tej pozycji selekcjoner ma kłopot bogactwa, że dobrych, a nawet świetnych fachowców nie brakuje nam w tej materii. Janas dokonał wreszcie selekcji, w mundialowej kadrze nie znalazł się ostatecznie m.in. Jerzy Dudek. O miejsce w podstawowym składzie mieli zatem walczyć Artur Boruc i Tomasz Kuszczak - we wtorek obaj wypadli koszmarnie. Ponoszą winy za puszczone bramki, a to, co zrobił Kuszczak, znalazło się w sportowych kronikach chyba na całym świecie. Zdolny przecież i wielce utalentowany zawodnik przepuścił bowiem piłkę wykopniętą przez... bramkarza Kolumbii z jego pola karnego. Futbolówka przeleciała około 90 metrów, po drodze raz odbiła się od ziemi i przelobowała zszokowanego Kuszczaka.
Cóż, Chorzów, jak widać, jest miejscem kuriozalnych kiksów bramkarzy. W 1987 r. ówczesny zawodnik miejscowego Ruchu Janusz Jojko wrzucił sobie piłkę do własnej bramki, co zadecydowało o spadku "Niebieskich" do drugiej ligi. Ów gol przez długie lata pozostawał na czele najbardziej nieprawdopodobnych i niecodziennych bramek zdobytych (bądź lepiej powiedzieć - straconych) na polskiej ziemi, od wtorku ma jednak konkurenta wybitnie groźnego. Ale to śmiech przez łzy.
Oczywiście takie wpadki nie trafiają się co dzień i można wierzyć, że zarówno Boruc, jak i Kuszczak na mundialu zaprezentują się już dobrze. Janas na razie nie chce zdradzić, który z nich będzie numerem jeden.
Ale źle spisali się nie tylko oni. W ostatnim krajowym występie przed odlotem do Niemiec słabo zagrali także liderzy drużyny, piłkarze, na których liczymy w najtrudniejszych momentach. Jacek Krzynówek nie potrafił zagrać dokładnie piłki ze stałego fragmentu, rzutu wolnego czy rożnego. Maciej Żurawski nie stanowił żadnego zagrożenia dla rywala, w całym meczu popisał się jednym pięknym podaniem do Grzegorza Rasiaka - ale ten fatalnie skiksował. Jego współpraca z Euzebiuszem Smolarkiem (a na tę parę liczymy) wyglądała po prostu źle. Podobnie (czyli bez zrozumienia) zagrali dwaj stoperzy - Jacek Bąk i Mariusz Jop (choć on kilka razy popisał się udanymi zagraniami, czego o Bąku raczej powiedzieć nie można). Kto nie zawiódł? Na pewno wprowadzony w końcówce Ireneusz Jeleń, który zdobył jedynego gola dla Polski. Niezłe zagrania mogli zapisać na koncie Mirosław Szymkowiak i Radosław Sobolewski. Choć i oni mogą i potrafią grać dużo lepiej. Podobnie jak koledzy. Zatem... dobrze, że był to tylko mecz towarzyski, że do mundialu jest jeszcze trochę czasu, że można w spokoju popracować nad dynamiką, wyeliminować jak najwięcej mankamentów. Oby to się udało.
Wtorkowe popołudnie dobitnie udowodniło, że w razie niepowodzenia na mistrzostwach cała złość kibiców zostanie wyładowana na selekcjonerze narodowej drużyny. Wszystko przez kontrowersyjną selekcję 23-osobowej kadry, w której zabrakło miejsca dla Jerzego Dudka i Tomasza Frankowskiego. W trudnych chwilach meczu z Kolumbijczykami ponad 35 tysięcy widzów skandowało z całych sił nazwiska tych graczy, nie szczędząc przy tym Janasa. Zawodnikom wśród gwizdów i ironicznych uśmiechów nie grało się łatwo, czego nie ukrywali. Sam trener starał się zachować rezon i mówił, że fani mieli prawo do wyrażenia swego niezadowolenia, bo piłkarze grali słabo. Od razu dodał, że ani on, ani jego podopieczni presji z powodu takich, a nie innych nominacji nie odczuwają. - Presja jest, ale tylko dlatego, że zagramy na mistrzostwach świata. A czy nominacje były kontrowersyjne? Nadal podtrzymuję, że nie. Frankowski nie strzelił bramki od pół roku w klubie, nie zdobył jej także mimo wielu szans i w reprezentacji. Wierzę, że choćby Irek Jeleń godnie go zastąpi - powiedział.
Tuż po zakończeniu meczu z Kolumbią nasi piłkarze udali się do Niemiec. Są już w miejscowości Barsinghausen, która będzie ich bazą na czas mundialu. Będą w niej mieszkać i trenować do czasu zakończenia udziału w turnieju, więc... oby jak najdłużej! Przed inauguracją zmagań na mistrzostwach (9 czerwca z Ekwadorem) nasi zmierzą się jeszcze w towarzyskiej potyczce z Chorwacją (3 czerwca).
Piotr Skrobisz

żródło: "Nasz Dziennik" 2006-06-01

Autor: mj