Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lepiej nic nie pamiętać

Treść

"Nie mam na ten temat wiedzy", "nie pamiętam" - po raz kolejny usłyszeliśmy takie słowa od świadków przesłuchiwanych przez hazardową komisję śledczą. Tym razem przed komisją niepamięcią często musieli się zasłaniać minister w kancelarii premiera Michał Boni, a także jego poprzednik na tym stanowisku Zbigniew Derdziuk. Mimo to Boni i tak nie ustrzegł się złożenia zeznań sprzecznych nawet z tym, co sam poprzednio twierdził.
To, że świadkowie s kładający zeznania przed hazardową komisją śledczą zasłaniają się niepamięcią, nie jest niczym nowym. Od czasu wydarzeń, o które pytają śledczy, minęło już kilka miesięcy, a czasami nawet i parę lat, a więc świadkowie wszystkiego pamiętać nie są w stanie. Mieliśmy też jednak do czynienia ze skrajnym przypadkiem bardzo wybiórczej niepamięci zaprezentowanym przez Zbigniewa Chlebowskiego. Były szef klubu Platformy Obywatelskiej niektóre wydarzenia pamiętał i dlatego mógł zarzucać byłemu szefowi Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariuszowi Kamińskiemu mówienie nieprawdy. Nie pamiętał już natomiast, o czym rozmawiał na cmentarzu z biznesmenem branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem albo też "nie przypominał sobie kontekstu" podsłuchanej przez CBA rozmowy telefonicznej i nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie, co miał na myśli, gdy zapewniał swojego znajomego, że "blokuje dopłaty od roku".
Ostrożność wypowiedzi jest wysoce wskazana, zwłaszcza jeżeli "niepoprawna" odpowiedź mogłaby pomóc prokuraturze czy komisji śledczej w dojściu do prawdy. Równie ostrożnym w wypowiedziach trzeba też być wtedy, jeśli mogą one zaszkodzić premierowi. Tak też wczoraj postępowali kolejni świadkowie komisji - minister w kancelarii premiera Michał Boni oraz Zbigniew Derdziuk, były przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów.
Michał Boni starał się szeroko odpowiadać na pytania śledczych. Czasami nawet zbyt szeroko, odchodząc tym samym od precyzyjnej odpowiedzi na zadane pytanie. Chociaż często zasłaniał się "brakiem wiedzy" bądź niepamięcią, powiedział śledczym, że o spotkaniu premiera Donalda Tuska z ministrem finansów Jackiem Rostowskim i wiceministrem finansów Jackiem Kapicą w połowie sierpnia ubiegłego roku, w czasie którego Kapica referował premierowi przebieg prac nad ustawą hazardową, dowiedział się właśnie od Kapicy. Kiedy jednak przed komisją śledczą zeznawał Jacek Kapica, to twierdził, że o spotkaniu nikomu nie mówił - "nawet żonie", gdyż szef rządu zobowiązał i jego, i ministra Rostowskiego do zachowania w tej sprawie tajemnicy. Chwilę po tym oświadczeniu Boni stwierdził, że Kapica jedynie mu napomknął, iż takie spotkanie z premierem się odbyło, bez podawania szczegółów.
Minister Boni utrzymywał też, że spotkanie w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z 30 lipca z udziałem Donalda Tuska, jego samego oraz wiceminister finansów Elżbiety Suchockiej-Roguskiej wcale nie dotyczyło prac nad ustawą hazardową, lecz budżetu państwa. Według Boniego, co najwyżej "jedna pięćdziesiąta albo jedna osiemdziesiąta" poruszanych podczas spotkania tematów dotyczyła ustawy hazardowej.
Inaczej Michał Boni mówił w październiku, gdy przedstawiał przed Sejmem rządowe prace nad ustawą hazardową. Twierdził wówczas, że podczas tego spotkania zapadła decyzja, iż będzie pisana całkiem nowa ustawa hazardowa. W tej sytuacji pojawiły się podejrzenia, że Donald Tusk już wtedy był zorientowany, iż "stara" ustawa, nad którą rząd kontynuował prace, mogła powstawać pod dyktando lobbystów. Przypuszczenia w tej sprawie są o tyle uzasadnione, że nazajutrz po spotkaniu Boni rozmawiał z Kapicą o możliwości zwiększenia opodatkowania hazardu, a 3 sierpnia polecił Jackowi Kapicy sporządzenie analizy dotyczącej ustawy, mimo że wiceminister finansów był już wtedy na urlopie. Teraz Boni tłumaczy, że do terminów urlopów współpracowników "nie ma głowy", a słowa o tym, że wtedy zapadła decyzja o pisaniu nowej ustawy, były tylko "jego własną interpretacją". Michał Boni w ogóle łagodził wypowiedzi dotyczące decyzji premiera o pisaniu nowej ustawy, stwierdzając, że było to raczej "nowe podejście" do hazardu i ustawy hazardowej. Mimo że brał udział w pracach nad ustawą hazardową, dystansował się od prac legislacyjnych, zeznając, iż "na hazardzie to on się nie zna".
Boni zeznał również m.in., że podczas prac nad ustawą nie zetknął się z próbami nielegalnego lobbingu.
Zastrzeżenia powinny trafić do Ministerstwa Finansów
Były przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów Zbigniew Derdziuk zeznawał m.in. w sprawie uwag, które złożył do projektu ustawy hazardowej. Powiedział np., że uwagi do ustawy skierowały: Związek Pracodawców Prowadzących Gry Losowe i Zakłady Wzajemne, a także Izba Gospodarcza Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych. Przyznał, że te instytucje powinny zgłosić zastrzeżenia nie do niego, lecz do resortu finansów. Uwagi te przekazał wiceministrowi finansów Jackowi Kapicy. Sam natomiast zgłosił do projektu ustawy takie uwagi, że koncesja na prowadzenie kasyn i salonów gier mogła być przedłużana tylko raz, a firma starająca się o drugie przedłużenie koncesji musiałaby już stawać do przetargu. Taki zapis mógł stawiać w korzystniejszej sytuacji niż kasyna mniejsze firmy hazardowe - właścicieli automatów do gry. Ich bowiem te obostrzenia by nie dotyczyły. Derdziuk tłumaczył, iż jego postulaty wcale nie wynikały z chęci sprzyjania właścicielom "jednorękich bandytów", lecz z przekonania, że rynek hazardowy powinien być regulowany na czas określony, a później wszystkie podmioty miałyby do niego równy dostęp. Ministerstwo Finansów jednak tych postulatów nie uwzględniło, gdyż, jak informowało, były one sprzeczne z zasadami prowadzenia koncesjonowanej działalności gospodarczej.
Nowi świadkowie
Komisja zdecydowała wczoraj o wezwaniu, na wniosek posłów PiS, kolejnych świadków: prezesa Rządowego Centrum Legislacji Macieja Berka, prezesa Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych Zbigniewa Benbenka oraz szefa CBA Pawła Wojtunika. Śledczy zdecydowali jednocześnie o wykreśleniu z listy świadków byłej minister sportu w rządzie PiS Elżbiety Jakubiak. Postanowiono natomiast, że komisja wystąpi o zabezpieczenie billingu rozmów telefonicznych byłego szefa gabinetu politycznego premiera Sławomira Nowaka, byłego wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda oraz wiceministra finansów Jacka Kapicy. Platforma Obywatelska nie zdecydowała się wczoraj poprzeć wniosku posłów PiS o wystąpienie do prokuratury, aby przedstawiła listę osób, które uczestniczyły w spotkaniu w Prokuraturze Krajowej 25 sierpnia 2009 r., przed postawieniem zarzutów byłemu szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu. Przy tej okazji śledczy z opozycji złożyli również wniosek, aby komisja przesłuchała prokuratora krajowego Edwarda Zalewskiego i Bogusława Olewińskiego - prokuratora z rzeszowskiej prokuratury, która postawiła Kamińskiemu zarzuty w związku z aferą gruntową. Śledczy z PO przekonywali, że sprawa postawienia Kamińskiemu zarzutów nie ma nic wspólnego z pracami komisji hazardowej. Wassermann obstawał, iż ma ścisły związek. To bowiem po tym, jak CBA pod rządami Kamińskiego wykryło aferę hazardową w rządzie Donalda Tuska, szef CBA został usunięty ze stanowiska. I jak sam twierdzi, stało się to w odwecie za ujawnienie afery. Komisja wystąpi do Biura Analiz Sejmowych, aby wydało opinię, czy taki związek istnieje.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-01-27 Nr 22

Autor: jc