Przejdź do treści
Przejdź do stopki

LEP na lekarzy

Treść

Dokonując pośpiesznej implantacji prawa obowiązującego w państwach Unii Europejskiej na grunt polskiego prawodawstwa, rząd i parlament nie zabezpieczyły właściwie interesów szerokiej grupy zawodowej, jaką stanowią lekarze. Nowelizując ustawę o zawodzie lekarza, Sejm ustalił termin zdawania Lekarskiego Egzaminu Państwowego dopiero na drugą połowę przyszłego roku. Oznacza to, że co najmniej przez sześć miesięcy po ewentualnej akcesji do UE absolwenci akademii medycznych nie będą mogli ubiegać się o nabycie prawa do wykonywania zawodu. W tym samym czasie nasz rynek zostanie otwarty dla lekarzy z państw UE.
Wprowadzenie wymogu zdawania LEP-u to poważne utrudnienie w zdobywaniu kwalifikacji zawodowych, a tym samym podejmowaniu pracy, zarówno w Polsce, jak i w niektórych krajach Piętnastki. O nadgorliwości naszego ustawodawcy w dostosowywaniu prawa do standardów unijnych świadczy fakt, iż nie we wszystkich krajach Unii obowiązuje LEP.
Lekarze, zainteresowani pracą w swoim zawodzie po ewentualnej akcesji do Unii Europejskiej, będą musieli przedstawić dokument potwierdzający nabycie prawa do wykonywania zawodu. Będzie nim dokument zaświadczający zdanie Lekarskiego Egzaminu Państwowego, tzw. LEP-u. Wynika to z uchwalonej 10 kwietnia br. nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza, tę zaś podjęto w ramach dostosowywania polskiego prawa do wymogów unijnych.
Nowelizacja przewiduje, że LEP zacznie obowiązywać od 1 października 2004 r. Egzamin ten będzie kolejnym wymogiem kwalifikującym do zdobycia prawa do wykonywania zawodu. Do tej pory student medycyny prawo to nabywał bezpośrednio po odbyciu rocznego stażu. Potem mógł też rozpocząć specjalizację z wybranej przez siebie dziedziny, która trwa od 4 do 6 lat.
Środowisko lekarskie obawia się, że LEP będzie stanowił dodatkową poprzeczkę w kontynuowaniu zawodu. Egzamin ten sprawi bowiem, że nasi studenci nie otrzymają prawa do wykonywania zawodu bezpośrednio po zakończeniu stażu, ale dopiero po jego zdaniu. Niepokój środowisk lekarskich budzi też fakt, że do tej pory nie ma podręczników przygotowujących do LEP-u, nieznane są też kryteria, według których egzamin ten ma przebiegać. Wiadomo tylko, że ma się odbywać dwa razy do roku - jesienią i wiosną w ciągu czterech tygodni po zakończeniu stażu podyplomowego. Jeżeli ktoś nie zdąży zakończyć stażu przed tymi terminami, będzie musiał czekać na egzamin kolejne pół roku. Jak poinformowało nas Ministerstwo Zdrowia, prace nad ustaleniem szczegółów związanych z wprowadzeniem LEP-u są w toku. Nowelizacja ustawy o zawodzie lekarza nie precyzuje też zasad, które regulowałyby sytuację polskich medyków w okresie tuż po ewentualnej akcesji, a jeszcze przed wejściem w życie Lekarskiego Egzaminu Państwowego. Izby lekarskie obawiają się, że ograniczy to dostęp do rynku pracy wielu polskim lekarzom.
- LEP stanowi tylko dodatkowe utrudnienie dla polskich medyków, nie ma ani podręczników, ani banku pytań, chociaż zakres materiału jest kosmicznie duży - powiedziała nam dr med. Katarzyna Bojarowska, przewodnicząca Komisji Kształcenia w Dolnośląskiej Izbie Lekarskiej (DIL). - Student medycyny po studiach i stażu, co zajmie mu łącznie aż 7 lat ciężkiej nauki, nie zdawszy LEP-u, nie będzie miał jeszcze prawa do wykonywania zawodu. To kolejny pomysł polskiego rządu na "produkcję" młodych bezrobotnych - dodała Bojarowska.

Trudniej o specjalizację
Nabycie prawa do wykonywania zawodu, a więc wylegitymowanie się LEP-em jest też niezbędnym warunkiem do podjęcia specjalizacji lekarskiej. W opinii lekarzy, wprowadzenie tego wymogu jest więc dodatkowym utrudnieniem w zdobyciu specjalizacji. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, iż podjęcie specjalizacji w Polsce jest coraz trudniejsze. Zmniejsza się bowiem ilość etatów dla lekarzy specjalistów w szpitalach, pod których kuratelą adepci medycyny mogą zdobywać lekarskie szlify. Jak nas poinformowano w Dolnośląskiej Izbie Lekarskiej, tylko w tym regionie w ciągu ostatnich czterech lat specjalizację z ginekologii ukończyło zaledwie kilka osób. Dla przykładu: Wrocławską Akademię Medyczną kończy rocznie ok. 200 osób. Kurczy się też liczba łóżek w szpitalach, co powoduje zmniejszenie się ilości miejsc edukacyjnych, gdyż specjalizacja to przede wszystkim nauka praktyczna.
Obawy środowisk lekarskich budzi też fakt, że kwietniowa nowelizacja nie określa kryteriów uzyskania specjalizacji. Tymczasem przyjęte przez polski rząd unijne regulacje w tym względzie jasno precyzują kategorie specjalizacji dla lekarzy polskich. Dyrektywa Rady Europy 93/16/EWG z 1993 r. dzieli je na trzy grupy oraz określa czas, w jakim mają być odbyte. I tak, aby zostać chirurgiem ogólnym, neurochirurgiem lub ortopedą, trzeba uczyć się pięć lat. W innych specjalizacjach, jak ginekologia, neurologia oraz psychiatria, nauka powinna trwać co najmniej cztery lata. Trzecia grupa specjalizacji obejmuje m.in. anestezjologię. Aby wykonywać ten zawód, konieczna jest nauka trwająca trzy lata. Pełne wykształcenie z medycyny ogólnej powinno obejmować co najmniej sześcioletnią naukę bądź 5,5 tys. godzin zajęć teoretycznych i praktycznych. W opinii izb lekarskich, przyjęcie narzuconych przez Unię rozwiązań nie będzie służyć rozwojowi rodzimych usług medycznych. Zdobycie specjalizacji nie jest warunkiem koniecznym do podjęcia pracy w zawodzie lekarza zarówno w krajach UE, jak i w Polsce. Izby obawiają się jednak, że w związku ze stale rosnącym bezrobociem polscy medycy znajdą się w znacznie gorszej sytuacji aniżeli lekarze przyjeżdżający z państw Unii, którzy zechcą zatrudnić się w naszym kraju.

Dentysta nie stomatolog
Znowelizowana ustawa o zawodzie lekarza wprowadza też zmiany w terminologii stomatologii. Kraje Unii nie uznają tytułu lekarza stomatologa na takich prawach jak jest to w Polsce. Stomatologia w części państw Wspólnoty jest specjalizacją uzyskiwaną przez lekarzy medycyny, którzy zajmują się poważnymi chorobami jamy ustnej. Pomoc w mniej skomplikowanych przypadkach świadczą dentyści odpowiednio do tego kształceni. Według Dyrektywy Rady 93/16/EWG, lekarz stomatolog to lekarz, który ukończył studia medyczne i zrobił sześcioletnią specjalizację ze stomatologii.
- Według prawa unijnego, polski lekarz, który kończy studia uniwersyteckie i otrzymuje specjalizację stomatologa, nie jest do tego tytułu uprawniony. Jest tylko lekarzem dentystą - wyjaśnia wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej Zbigniew Żak.
Polska została więc zobowiązana do zmiany tytułu zawodowego na lekarza dentystę. W opinii Rady, nie będzie się to wiązać z żadnymi zmianami co do zakresu wykonywanych obowiązków. Aby jednak wykonywać zawód stomatologa, polski dentysta będzie musiał kształcić się dłużej. Naczelna Rada Lekarska postuluje, by reguły wykonywania zawodu dentysty określić w ogóle odrębną ustawą.
Anna Raszkiewicz




Nowelizację ustawy o zawodzie lekarza komentuje:

Profesor nauk medycznych Ludwika Sadowska, Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich
Biorąc pod uwagę fakt, że LEP będzie obowiązywać najwcześniej od października przyszłego roku, myślę bowiem, że jego termin może być jeszcze przesunięty, po ewentualnej akcesji polscy medycy będą zmuszeni do wyjazdu za granicę w poszukiwaniu pracy. Byłaby to strata dla naszego kraju, gdyż polskie uczelnie kształcą lekarzy na bardzo wysokim poziomie, a wiedza teoretyczna naszych medyków często przewyższa w tym względzie wiedzę lekarzy europejskich. Każdy taki wyjazd wpływa jednak bardzo destrukcyjnie na podtrzymanie więzów rodzinnych.
W założeniu LEP miał ujednolicić kwalifikacje lekarskie. Chodzi o to, że dotychczas uczelnie mają często różny zakres przedmiotów nauczania. Biorąc pod uwagę wejście w życie LEP-u, uczelnie będą musiały dostosować programy nauczania do zakresu pytań, jakimi będzie dysponować ten egzamin. Jeżeli któraś z uczelni tego nie zrobi, jej studenci zostaną zmuszeni do kontynuowania nauki w innej szkole medycznej. LEP będą musieli również zdać tzw. studenci wieczorowi, którzy opłacają naukę.
RA
Nasz Dziennik 17-04-2003

Autor: DW