Lekkość i wdzięk
Treść
Mozartowska "Cosi fan tutte" to najczystszej wody dwuaktowa opera buffa spowita delikatnym obłoczkiem melancholii, w której arie, duety, pełne dynamiki ansamble i recytatywy pojawiają się w przeróżnych splotach i konfiguracjach. Zmusza to zespół wykonawców, szczególnie dyrygenta, do wyjątkowej dbałości o precyzję i dynamiczną płynność muzycznej narracji, co przenosi się na rwącą wartkość akcji perlącej się kaskadami humoru. Bez spełnienia tego podstawowego warunku marzenie o sukcesie wykonania tej opery należy włożyć między bajki.
Warunek ten spełnia, niemal w całości, prezentowane nagranie, którego koncepcja zasadza się na potraktowaniu dzieła jako uroczej komedii muzycznej ujmującej prostotą, elegancją i śpiewnością mozartowskiej kantyleny. Bertrand de Billy nie tylko umiejętnie eksponuje każdą frazę, finezyjnie rozkłada akcenty i znaczy biegniki, ale też dba o wartkość i precyzję każdej sceny i ansamblu, przez co osiąga dobrą harmonię słowa i muzyki. Wszystko to przekłada się na interpretację pełną blasku i wiedeńskiej lekkości. W czym ogromna zasługa dobrze grającej orkiestry oraz świetnie zestrojonego brzmieniem zespołu solistów, którym śpiewanie sprawia czystą radość. Stanowią go młodzi śpiewacy związani z wiedeńskimi, berlińskimi i monachijskimi scenami operowymi, specjalizujący się w mozartowskich partiach, co najpełniej słychać w spokojnym i naturalnym prowadzeniu frazy.
Schörg jako Fiordiligi zbliża się do ideału, jakim była bez wątpienia Schwarzkopf. Obie popisowe arie "Come scoglio immonto resta" oraz "Per pieta, ben mio pedona" śpiewa po prostu pięknie. Brunner jako Dorabella ujmuje pięknym prowadzeniem głosu, szkoda tylko, że nie zawsze jest on dźwięczny w dole skali. Urokliwą, nieco zadziorną Despiną jest Steinberger, jej nieprzerysowana kreacja bawi szczególnie wtedy, kiedy pojawia się przebrana za lekarza - finał I aktu i później jako notariusz - finał II aktu. Francis kreuje swojego Ferranda jako wiecznego amanta o anielskim głosie, co najlepiej słychać w arii "Un' aura amorosa". Gantner dysponujący ciepłym barytonem jest sympatycznym, ale i chwilami groźnym Gugielmo. Jedynie Youn nie do końca przekonuje jako cyniczny Alfonso, sprawca całego zamieszania.
W sumie interesujące nagranie gwarantujące dobrą zabawę.
Adam Czopek
Nasz Dziennik 8-04-2003
Autor: DW