Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lekka nadzieja w sercu się zrodziła

Treść

Pomimo zwycięstwa w Budapeszcie z Węgrami 2:1 piłkarska reprezentacja Polski nie zagra w barażach o awans do przyszłorocznych mistrzostw Europy. Zadecydowała o tym niespodziewana porażka Szwedów, którzy przed własną publicznością ulegli Łotwie. W finałach Euro 2004 wystąpią Skandynawowie, a szansę - dzięki wygranej w Sztokholmie - zachowali Łotysze. Takiego obrotu sprawy nikt się nie spodziewał.

Bo liczyliśmy na naszych piłkarzy, którzy w stolicy Węgier mieli po raz pierwszy w historii pokonać Bratanków na ich terenie. Liczyliśmy też na Szwedów, którzy, piłkarsko lepsi o dwie klasy, mieli na luzie i bez problemów wysoko zwyciężyć Łotwę. Taki scenariusz właśnie nam dawał awans do baraży.
I pierwszy warunek został spełniony. Polacy po naprawdę dobrym meczu pokonali Węgrów. I do tego zasłużyli na sporo ciepłych słów. Bo po raz pierwszy od dawna widzieliśmy nasz narodowy zespół nie tylko walczący ambitnie i z ogromnym zaangażowaniem, ale po prostu dobrze grający. Z wyjątkiem końcowych minut przed przerwą i początkowych po niej, na Biało-Czerwonych można było patrzeć z przyjemnością, wszak rozgrywali piłkę efektownie, mądrze i co ważne - skutecznie. Pierwszy sygnał wysokiej dyspozycji dali już w 11. min, kiedy to Andrzej Niedzielan wykorzystał kapitalne podanie Grzegorza Rasiaka i popędził samotnie w stronę węgierskiej bramki - sposób, w jaki za chwilę pokonał Garoba Kiraly'ego, był najwyższej klasy. Węgrzy długo nie mogli otrząsnąć się z przewagi Polaków, ale gdy już to uczynili, troszkę sprzyjało nam szczęście. Tak było, gdy piłka po "bombie" Imre Szabicsa trafiła w poprzeczkę; tak było, gdy Tomasz Rząsa wybił ją z linii bramkowej po strzale Miklosa Fehera...
Także początek drugiej połowy był w wykonaniu naszych bardzo nieudany. Dali się zepchnąć do defensywy, popełnili sporo błędów i już w 48. min Szabics doprowadził do wyrównania. Wtedy wydawało się, że Węgrzy ruszą jeszcze mocniej do ataku, ale nagle obudzili się Polacy i to oni ostro ruszyli do przodu. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 62. min popisową akcję ponownie przeprowadził duet z Grodziska - Rasiak zagrał do Niedzielana, ten uciekł obrońcom, ograł Kiraly'ego i z ostrego kąta skierował piłkę do siatki. 1:2! I taki wynik pozostał już do końca meczu. Mądrze grający Polacy po raz pierwszy w historii pokonali Węgrów na ich terenie, ale niestety to zwycięstwo - prócz satysfakcji - nic nam nie dało.
Bo oto Szwedzi, na których sportową i fair postawę tak liczyliśmy, sensacyjnie przegrali na własnym boisku z Łotyszami. I zagrali bez ambicji, bez walki, bez zaangażowania, bez chęci odniesienia zwycięstwa. W dziecinnych okolicznościach dali sobie strzelić bramkę, którą w 23. min zdobył Maris Verpakovskis. Grali beznadziejnie nawet z liczebną przewagą po tym, jak czerwoną kartkę ujrzał Dzintars Żirnis. Ba, w ostatnich minutach spotkania nie wykorzystali nawet rzutu karnego. Marcus Allbaeck uderzył tak silnie i tak niecelnie, że... od razu nasunęły się podejrzenia, iż on tego karnego najzwyczajniej w świecie nie chciał strzelić.
Oczywiście nie znaczy to, że Polacy przegrali awans do Euro 2004 przez Szwedów. Niestety, nasi są sami sobie winni. Wystarczyło przecież zremisować ze słabiutką Łotwą w Warszawie...
Nic dziwnego, że pomimo wygranej nasi piłkarze byli w sobotni wieczór w minorowych nastrojach. - Wszyscy byliśmy pewni, że wynikiem Szwedów w ogóle nie trzeba się przejmować - przyznał Mirosław Szymkowiak. Załamany był również trener Paweł Janas. - Odpowiedzialność za przegrane eliminacje biorę na siebie, ponieważ prowadziłem zespół w większej liczbie meczów niż mój poprzednik [Zbigniew Boniek - przyp. PS]. Nie podam się do dymisji, ale zobaczymy, co postanowi kierownictwo związku. W ogóle o tym nie myślę - powiedział.
Szkoda, że w takich okolicznościach zakończył się ten naprawdę dobry, udany i historyczny występ polskich piłkarzy.
Piotr Skrobisz

Węgry - Polska 1:2.
Bramki: Szabics (48.) - Niedzielan (11., 62.). Żółte kartki: Lisztes, Juhar, Bodog - Sobolewski. Sędziował Manuel Enrique Mejuto Gonzalez (Hiszpania). Widzów 20 tys. Węgry: Kiraly - Bodog, Dragoner, Juhar - Boor, Lipcsei (46' Gera), Lisztes, Dardai, Fuzi - Szabics, Feher (64' Kenesei). Polska: Dudek - Kłos, Bąk, Rząsa - Żewłakow, Mila (53' Kosowski), Sobolewski, Szymkowiak (85' Lewandowski), Krzynówek - Niedzielan (88' Saganowski), Rasiak.
Szwecja - Łotwa 0:1 (0:1).
Bramka: Verpakovskis (23.). Czerwona kartka: Żirnis (Łotwa). Sędziował Massimo De Santis (Włochy). Widzów: 32 095.

Tabela grupy 4.
1. Szwecja 8 17 19:3
2. Łotwa 8 16 10:6
3. Polska 8 13 11:7
4. Węgry 8 11 15:9
5. San Marino 8 0 0:30.
Nasz Dziennik 13-10-2003

Autor: DW