Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Leki innowacyjne nie dla wszystkich

Treść

Na badania nad nowymi lekami Polska przeznacza rocznie 3 mld zł. Tymczasem jedna z zagranicznych firm farmaceutycznych na ten sam cel posiada... 7,5 mld dolarów. Dlatego nasz kraj nie może sobie pozwolić na badania nad nowymi ratującymi życie i zdrowie lekami - uważają polscy naukowcy. Dobrym rozwiązaniem są leki odtwórcze - generyki, jednak unijni urzędnicy zamierzają wprowadzić pewne ograniczenia, które mogą zwiększyć koszty produkcji tych środków.
Branża farmaceutyczna jest na świecie drugim - po zbrojeniowej - dochodowym przedsięwzięciem. Leki są priorytetem w zakupach wielu Polaków. Niestety, większości z nas nie stać na nowe - drogie - innowacyjne środki. W zeszłym roku wynaleziono 23 leki, które mogłyby - jeżeli byłyby tańsze - dotrzeć do potrzebujących osób. - Wysoki koszt takich leków wiąże się z prowadzonymi badaniami i marketingiem tych środków - tłumaczy prof. Roman Kaliszan, kierownik Katedry Biofarmacji i Farmakodynamiki AM w Gdańsku. Dodaje, że na produkcję nowych leków mogą pozwolić sobie tylko duże, wiodące firmy farmaceutyczne. - Na badania nad nowymi lekami Polska przeznacza rocznie 3 mld zł. Tymczasem jedna z zagranicznych firm farmaceutycznych na ten sam cel posiada 7,5 mld USD - mówi prof. Kaliszan. Jego zdaniem, dobrym wyjściem w warunkach polskich są farmaceutyki generyczne, które nie ustępują pod względem jakości lekom innowacyjnym. Jednak unijni urzędnicy zamierzają wprowadzić pewne ograniczenia, m.in. zakaz powoływania się na badania środków innowacyjnych, co będzie zwiększało koszty produkcji generyków, a tym samym podwyższało ceny tych produktów.
Istotnym problemem są także nowoczesne, dobre leki, które ze względu na patent nie mogą mieć swoich polskich odpowiedników. Jesteśmy więc zmuszeni kupować te drogie środki. Pacjenci skarżą się, że wiele z tych farmaceutyków nie jest refundowanych przez Ministerstwo Zdrowia. Z kolei resort tłumaczy się ograniczonymi środkami przeznaczonymi na ten cel.
Anna Zalech

"Nasz Dziennik" 2005-05-20

Autor: ab