Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lekceważyć... czy traktować poważnie?

Treść

Hamburski tygodnik "Der Spiegel" w najnowszym wydaniu próbuje bagatelizować problem wysuwanych przez Pruskie Towarzystwo Powiernicze żądań, twierdząc, że Warszawa zbyt poważnie traktuje jego poczynania i niepotrzebnie przejmuje się nieistotnym problemem "ewentualnych" odszkodowań, które i tak nie dojdą do skutku.
Niemiecki tygodnik w artykule "Kampania kłamstw", powołując się na opinie ekspertów prawnych i na stanowisko niemieckich władz w tej sprawie, bagatelizuje problem żądań wysuwanych wobec Polski przez Pruskie Towarzystwo Powiernicze (PTP). Opisuje między innymi postać jednego z członków PTP - 83-letniego Alexandra von Waldowa, który domaga się od Polski oddania mu pozostawionego przez jego rodzinę majątku w Polsce. Rodzina von Waldow przed wysiedleniem była właścicielem m.in. pałacu w Mierzęcinie. Alexander von Waldow (architekt) po raz pierwszy swój rodzinny majątek chciał odzyskać na początku lat 90. ubiegłego wieku. Dziś - jak twierdzi - uda mu się to dzięki Trybunałowi w Strasburgu.
Autorzy artykułu w "Der Spiegel" Jan Puhl i Andreas Wasermann piszą, że Waldow żyje we własnym nierealnym świecie, w którym Rzesza Niemiecka istnieje jeszcze w granicach z 1937 roku. Tygodnik bagatelizuje skandaliczne propozycje niemieckiego arystokraty, aby polskie ziemie, które przed wojną leżały w granicach Niemiec, znalazły się pod jurysdykcją Unii Europejskiej. Według Waldowa, z terenów tych powinno zostać utworzone niezależne państwo. "Tylko wtedy - niemiecki tygodnik cytuje jego słowa - Niemcy będą mogli wrócić i odbudować te tereny, gdyż sami Polacy tego nigdy nie dokonają". Mówiąc o przyczynach wybuchu II wojny światowej, stwierdził: "Z chrześcijańskiego punktu widzenia napad Niemiec na Polskę był niedobrą reakcją na ówczesne polskie prowokacje graniczne".
Alexander von Waldow już wielokrotnie negował fakt niemieckiej winy za wybuch i przebieg II wojny światowej. Niemiecki arystokrata twierdzi, że do wybuchu wojny w 1939 roku przyczyniła się Polska poprzez swoje niepotrzebne zbrojenia.
Niemiecki tygodnik ponownie krytykuje prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który jakoby nadmiernie reaguje na działanie PTP, grożąc odpowiednimi krokami, i w ten sposób źle służy sprawie polskiej. Jak próbuje dowieść hamburski tygodnik - ataki ze strony Warszawy jedynie zwiększają rangę i znacznie Pruskiego Towarzystwa, które w Niemczech jest marginalne.
"Der Spiegel" na dowód tego, że żądania PTP z prawnego punktu widzenia są zupełnie nieistotne, podaje fakt, iż już dwa poprzednie biura adwokackie zrezygnowały z reprezentowania Towarzystwa przed sądami.
Jednak "Nasz Dziennik" rozmawiał z adwokatem jednego z tych biur i dowiedzieliśmy się, że rezygnacja jest spowodowana nie brakiem wiary w prawne powodzenie pozwów, lecz raczej niekorzystnym klimatem, jaki wywołają te pozwy, który dla tej kancelarii byłby niekorzystny.
Całkowicie odmienne zdanie na ten temat ma przewodniczący Pruskiego Towarzystwa Powierniczego Rudi Pawelka, który zapowiedział, że jeszcze w tym roku do Strasburga trafią następne pozwy przeciwko Polsce. W pierwszej linii - stwierdził Pawelka - żądamy zwrotu w postaci restytucji, czyli w formie materialnej, w drugiej linii jako odszkodowania.
Dla szefa PTP złożona mu niedawno propozycja, aby w ramach ewentualnych odszkodowań zamiast majątku pozostawionego w Polsce przyjęli pustostany znajdujące się obecnie we wschodnich landach, jest śmieszna i nie do przyjęcia.
Nie można lekceważyć roszczeń wysiedlonych po wojnie niemieckich obywateli. Już sam fakt, że rząd niemiecki jak ognia boi się przyjąć na siebie ten problem, świadczy o tym, że jest on jak najbardziej poważny i prawdziwy. Gdyby było inaczej, Berlin nie przejawiałby tak ogromnego strachu przed potencjalnymi odszkodowaniami.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2007-01-03

Autor: wa