Lekarze skarżą się na premiera
Treść
Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy chce, aby prokuratura zbadała, czy premier Donald Tusk naciskał na wojewodę mazowieckiego, aby ten podjął decyzję o likwidacji dwóch oddziałów szpitala wojewódzkiego w Radomiu. Miał to być odwet za to, że lekarze z tych oddziałów nie chcieli podpisać klauzuli opt-out, wydłużającej ich tygodniowe normy czasu pracy. Tymczasem kolejne placówki sygnalizują problemy z obsadą dyżurów lekarskich. Z tego powodu zamykanie oddziałów grozi szpitalowi powiatowemu w Iławie (Warmińsko-Mazurskie). Wojewoda Jacek Kozłowski podjął pod koniec marca decyzję o zamknięciu dwóch oddziałów (chirurgii i onkologii) w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu, co oznaczało ewakuację pacjentów i zwolnienia lekarzy i pielęgniarek pracujących na tych oddziałach. Ale podobno wojewoda chciał ustąpić przed żądaniami lekarzy, którzy domagali się dodatkowych pieniędzy za zgodę na dłuższy czas pracy. Wtedy do Jacka Kozłowskiego miał zadzwonić premier Tusk i zażądać od wojewody podjęcia decyzji o zamknięciu oddziałów. Szef rządu miał także powiedzieć Kozłowskiemu, aby zagroził lekarzom, iż nie dostaną pracy w żadnym szpitalu na Mazowszu. Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL, powiedział, że związek chce, by prokuratura wyjaśniła, czy premier rzeczywiście stosował takie naciski. - Premier praworządnego kraju straszy pracowników, że jeżeli będą korzystać ze swoich uprawnień pracowniczych, to zostaną ukarani. Jeśli te słowa naprawdę padły, to jest to rzecz niepojęta - stwierdził Bukiel. Tymczasem na nowo wraca sprawa lekarskich dyżurów. Dyrektorzy ze szpitali w całym kraju sygnalizują, że wkrótce może im zabraknąć medyków na dyżurach. Taka sytuacja może mieć miejsce w Iławie. Jeśli nic się nie zmieni, to w maju 90 proc. lekarzy po prostu przestanie pracować. Krzysztof Bukiel podkreśla, iż medycy domagają się podwyżek. - Tam lekarz specjalista ma płacę zasadniczą 2200 zł - tłumaczy szef OZZL. Ponadto okazało się, że nie da się zapełnić wszystkich dyżurów bez wydłużenia czasu pracy lekarzy, na co szpital nie ma pieniędzy. - Dyrektorzy szpitali zostali właściwie pozostawieni sami sobie z problemem nie do rozwiązania - zwraca uwagę Bukiel, przypominając, że to politycy decydują o poziomie finansowania szpitali, a nie szefowie placówek. Izabela Borańska "Nasz Dziennik" 2008-04-30
Autor: wa