Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lekarze czekają na debatę w Sejmie

Treść

Strajki w służbie zdrowia powoli wygasają - takiego zdania jest Ministerstwo Zdrowia. Chociaż niektóre placówki decydują się na zawieszenie akcji protestacyjnych, gdyż lekarzom udaje się porozumieć z dyrekcją - tak jest na Lubelszczyźnie - do akcji strajkowej dołączają kolejne, m.in. na Śląsku. W całej Polsce protestuje ponad 80 szpitali. Zniecierpliwieni pacjenci coraz częściej zastanawiają się, czy ze strajkami nie można poczekać jeszcze kilka miesięcy - do października, gdy mają być - obiecane przez ministra Zbigniewa Religę - dodatkowe pieniądze na płace dla lekarzy. Prokuratury w Łodzi i Katowicach badają legalność protestów w tamtejszych szpitalach. Tymczasem przed sejmową debatą ze strajkującymi spotka się Rzecznik Praw Obywatelskich.
Szpitale w Kłobucku i Knurowie na Śląsku, w Śremie w Wielkopolsce i szpital położniczy w Łodzi włączyły się wczoraj do strajku. Ostrzegawczo strajkował też szpital w Płocku. Protest zaostrzyło kilka szpitali - m.in. łódzki "Kopernik" - największa onkologiczna placówka w regionie. Strajk okupacyjny prowadzą także pielęgniarki w szpitalu im. Biegańskiego - nieprzerwanie do dwóch tygodni, czy w ICZMP - tam z przerwą na weekend. - Nasze żądania co do podwyżek się nie zmieniają - tłumaczy wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy działającego w Instytucie Marek Nadolski. - Chcemy 30 procent, możemy negocjować termin ich wprowadzenia - dodaje. Jednak na to nie chce się zgodzić dyrekcja, według której wyższe wynagrodzenia należą się wszystkim. Dlatego chce każdemu z pracowników medycznych podnieść pensję o 10 procent. - Dlaczego skoro my strajkujemy, mamy ponosić koszty i dzielić się z innymi? - pyta Marek Nadolski. - Nie wiem, co będzie dalej, zobaczymy - mówi. Strajkujący czekają na decyzję dyrekcji, a ta czeka na piątkową debatę w Sejmie.
Także wczoraj na Śląsku do protestu przystąpiły kolejne placówki - strajk rozpoczęli lekarze z Kłobucka i Knurowa. Rano przed największym szpitalem pediatrycznym w regionie Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka i Matki (GCZDiM) w Katowicach odbyła się pikieta pielęgniarek z tej placówki. Potem w szpitalu trwały rozmowy w sprawie ewentualnego porozumienia. - Tylko spełnienie naszych postulatów zakończy strajk - podkreślali lekarze z Centrum. Wieczorem Śląski Komitet Pracowników Ochrony Zdrowia, który zrzesza przedstawicieli kilkunastu najważniejszych w regionie medycznych stowarzyszeń branżowych, miał uzgodnić postulaty zapowiadanego na 20 czerwca bezterminowego strajku generalnego. Według wiceprzewodniczącego śląskiej organizacji Związku Zawodowego Lekarzy Andrzeja Spisaka, protest w śląskich szpitalach eskaluje, bo wszystkie dotychczasowe poczynania ze strony rządu zmierzały tylko do powstrzymania strajków, a nie spełnienia postulatów.
W Katowicach i Łodzi sprawą nielegalnego strajku w niektórych szpitalach zajmują się prokuratury.

Nie tylko Roche?
Tymczasem na Lubelszczyźnie wygasają protesty. W kolejnych placówkach lekarze podpisują porozumienia z dyrekcją, w wielu trwają rozmowy, które w najbliższych dniach mogą zakończyć się powrotem do normalnej pracy. Strajk zakończyły Wojewódzka Przychodnia Stomatologiczna i Szpital im. Jana Bożego w Lublinie.
Lekarze z protestujących w całej Polsce szpitali domagają się natychmiastowego 30-procentowego wzrostu wynagrodzeń, ale do kwoty nie mniejszej niż 2,4 tys. zł brutto miesięcznie, i 100-procentowej podwyżki w przyszłym roku. Chcą też zwiększenia publicznych nakładów na ochronę zdrowia do wysokości co najmniej 6 proc. PKB.
W strajkujących szpitalach lekarze pracują jak w dni świąteczne, na oddziałach szpitalnych pozostaje tylko niezbędna obsada. Wykonywane są wyłącznie zabiegi ratujące życie, planowe operacje odwołano. Strajki są bezterminowe, a protestujący zapowiadają, że wrócą do pracy dopiero po spełnieniu ich żądań. W tym tygodniu przed sejmową debatą ze strajkującymi spotka się Rzecznik Praw Obywatelskich.
Tymczasem Prokuratura Apelacyjna w Warszawie prowadzi postępowanie sprawdzające w sprawie praktyk koncernu farmaceutycznego Roche, które - według ministra sprawiedliwości - mogły mieć charakter korupcyjny. Jak powiedział nam rzecznik prokuratury Zbigniew Jaskólski, w tej chwili nie ma jeszcze "jednoznacznego spojrzenia na tę sprawę". - Sprawdzamy, czy działalność tego koncernu, ale też być może innych firm farmaceutycznych, nie narusza prawa - powiedział Jaskólski. Na sprawdzenie prokuratura ma 30 dni - od 24 maja, kiedy zawiadomienie zostało przyjęte. Czasu zostało więc już niewiele, by stwierdzić, czy wszcząć śledztwo, czy też nie ma tu znamion przestępstwa. Według doniesień prasowych, przedstawiciele koncernu farmaceutycznego Roche podczas szkoleń uczyli swych sprzedawców, jak postępować z lekarzami, którzy nie wypisują pacjentom leków koncernu, obiecując im darowizny i atrakcyjne wyjazdy. Oburzony postępowaniem firmy jest minister zdrowia Zbigniew Religa, który podkreślił, że w środowisku lekarskim nie może być przyzwolenia na takie zachowanie.
Roche to nie jedyna firma, której przypisuje się nieetyczne praktyki. Niemiecki koncern Schering, światowy potentat na rynku leków, zajmujący się produkcją środków antykoncepcyjnych, zaprosił pod koniec maja wyróżniających się w liczbie wypisywanych recept lekarzy. Firma zorganizowała nad morzem szkolenie - oficjalnie konferencję naukową poświęconą nowoczesnym metodom antykoncepcji i endokrynologii. Faktycznie cały trzydniowy wyjazd był imprezą, na której wódka lała się strumieniami. Za wszystko zapłacił Schering.
Anna Skopinska



Bolesław Piecha, wiceminister zdrowia:
W naszych propozycjach zmiany w prawie rozpoczęliśmy poruszanie tego problemu - można nazwać go kupowaniem przez firmy farmaceutyczne lekarzy, ale wtedy podniósł się ogromny rwetes. Wydaje się więc, że to w Polsce pewna norma. Oczywiście sponsorowanie kursów, szkoleń przez firmy farmaceutyczne odbywa się na całym świecie, ale w taki sposób jak opisywane przypadki - to niedopuszczalne.
not. AS

"Nasz Dziennik" 2006-06-06

Autor: ab