Lekarze będą pracować
Treść
Z Markiem Twardowskim, wiceministrem zdrowia, rozmawia Izabela Borańska
Ministerstwo jest przygotowane na ewentualne trudności związane z wprowadzeniem przepisów o czasie pracy i na to, że lekarzy może być za mało lub mogą po prostu odejść od łóżek pacjentów?
- Ministerstwo Zdrowia w obecnym składzie jest przygotowane na ciągłe trudności, bo jest to najtrudniejszy i najbardziej "gorący" resort. Zdawaliśmy sobie z tego sprawę, jak przychodziliśmy z panią minister Kopacz tu do pracy. Czas pracy związany z wypełnieniem dyrektywy unijnej w Polsce został napisany w formie ustawy, ta ustawa jest nawet bardziej restrykcyjna niż ta dyrektywa, bo nie wszystkie rzeczy tam zostały ujęte, m.in. to, że zgodnie z wyrokiem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości jest możliwe pełnienie dyżurów 24-godzinnych i potem odebranie czasu wolnego. My ten problem już przedstawiliśmy i ta ustawa będzie znowelizowana w tym sensie za zgodą środowisk medycznych. Generalnie rzecz biorąc, nie oczekujemy, żeby coś złego miało się wydarzyć w Polsce po 1 stycznia 2008 roku. Uspokajam, myślę, że w większości szpitali lekarze będą pracować. W znakomitej większości szpitali tak się stanie, ale zdajemy sobie oczywiście też sprawę, że mogą być jakieś jednostki, które wystąpią z protestami. To jest naturalne w krajach demokratycznych, nie ma takiej branży, żeby było zawsze spokojnie. Wszystkie grupy zawodowe walczą o swoje, wolno to robić i jest na to przyzwolenie, bo na tym polega ustrój demokratyczny.
Lekarzy w Polsce jest za mał o i widać to właśnie przy okazji wprowadzenia zmian w czasie ich pracy.
- Dyrektywa unijna jest implementowana w tej chwili w ustawę w Polsce, w UE funkcjonuje już od jakiegoś czasu. Tam również nic złego się nie wydarzyło, ale to nie o to chodzi. Wszyscy mają kłopot z czasem pracy. Jak tworzono dyrektywę unijną, nikt w Europie pewnie nie przypuszczał, że istnieje jeden zawód, w którym ludzie pracują ponad miarę, pracują całodobowo i całorocznie. Przy takim ograniczeniu czasu pracy potrzeba znacznie większej kadry lekarskiej niż jest w Europie. To jest problem, który nas dotyka, ale on będzie istniał przez cały czas. Jak do tej pory przedstawiano szacunki, że w Polsce jest jedna z najniższych w Europie, a najniższa w Unii Europejskiej liczba lekarzy na 10 tys. mieszkańców, to nikt nie chciał w to wierzyć. Teraz fakty to potwierdzają. Co mogło zrobić Ministerstwo Zdrowia przez okres miesiąca, jak tu zarządzamy? Zrobiliśmy przegląd finansów, które są nam dostępne, w związku z tym się okazało, że polskie prawo jest tak skonstruowane, iż nawet mając pieniądze w Narodowym Funduszu Zdrowia, nie można ich natychmiast uruchomić. Żeby uruchomić rezerwy, potrzebna jest wielomiesięczna procedura.
To znaczy są podwyżki dla lekarzy czy ich nie ma?
- Przejrzeliśmy, ile tych środków będziemy mieli. W związku z tym, ustaliwszy z prezesem NFZ postępowanie, pani minister Kopacz ogłosiła na konferencji prasowej, że średnia za punkt wzrasta do 12 złotych. Przypomnę, że średnia wynosiła w 2007 roku około 10 zł, w związku z tym dyrektorzy szpitali mieli wstępnie obiecane około 11 złotych. Decyzją prezesa NFZ i pani minister ta średnia powinna oscylować wokół 12 złotych. Jest to znacząca podwyżka, ale rozumiemy, że nie taka, jakiej wszyscy oczekują. Widzimy, iż nie można zrobić tego w sposób skokowy, żeby natychmiast podwyższyć pensję dla specjalisty do trzech średnich krajowych, bo nie znam takiego kraju, który skokowo mógłby to zrobić nawet dla tak ważnej grupy zawodowej, jaką są lekarze. Ale metodą krokową do tego dojdziemy. Myślę, że do 2010 roku da się to zrealizować, natomiast w roku 2008 chcemy kilka takich kroków wykonać. Kilka kroków w miarę uruchamiania tych środków i dopływu nowych, bo wiemy, że składka rentowa się zmniejszy, że jest wzrost gospodarczy. Zdajemy sobie naprawdę sprawę z tego, iż tak dużo, jak lekarze, żadna inna grupa zawodowa nie pracuje. Oczywiście stroną do rozmów, jeśli chodzi o wysokość zarobków, nie jest ani minister zdrowia, ani prezes NFZ, tylko pracodawca, ale rozumiemy, że pracodawcy muszą mieć środki finansowe, żeby z lekarzami rozmawiać na ten temat, żeby chcieli tę opcję opt-out podpisać.
Pielęgniarki też mogą zażądać podwyżek, one przecież także mają dyżury...
- My jasno mówimy, że ten rząd nie chce ustalać płacy żadnej grupie zawodowej w ochronie zdrowia. Mamy taki pogląd, można się z nim zgodzić lub nie, że płace powinny zależeć od jakości pracy, np. szpital zatrudnia wspaniałego specjalistę, powiedzmy kardiochirurga, i do tego szpitala pacjenci lgną, czyli jak on wykonuje więcej zabiegów, to dostaje kontrakt odpowiednio wyższy, swoją osobą i nazwiskiem przyciąga pacjentów do szpitala. Nie uważamy, żeby jednakowo miał zarobić ten kardiochirurg, który ma takie wzięcie i jest wizytówką szpitala, jak inny, który akurat jest gorszym fachowcem i pacjenci za nim nie przepadają. Dyrektor szpitala powinien móc zróżnicować ich zarobki w zależności od oceny ich pracy. Nie tak, że dostaną jednakowo, bo mają taką samą specjalizację. Tak jest w wielu krajach na świecie - uważamy, że to jest rola dyrektora i jego decyzja. Właśnie dlatego stroną do rozmów z dyrektorami są również pielęgniarki, ponieważ szpitale dostają środki nie tylko dla lekarzy, ale dla wszystkich pracowników służby zdrowia. W uprzywilejowanej sytuacji są ci, którzy dyżurują, a dyżurują głównie lekarze. Pielęgniarki mają prawo rozmawiać z dyrektorami, bo wszyscy wiemy, że ich płace są za niskie. Nikt tego w rządzie nie kwestionuje i nie kwestionował. Nasz rząd sprawi, żeby w ciągu najbliższych kilku lat te płace były naprawdę na przyzwoitym poziomie europejskim. Na pewno nie możemy obiecać, że będą to płace na poziomie Wielkiej Brytanii czy Irlandii, gdzie pensje są bardzo wysokie i dokąd wielu naszych lekarzy wyjechało, płace typu 35 tys. do 50 tys. miesięcznie - jeszcze przez wiele lat możemy o tym tylko pomarzyć. Te 12 zł za punkt - powiem tak: to jest i mało, i dużo, bo nigdy do tej pory nie zwiększono ceny za punkt o 20 procent.
Kiedy resort przedstawi plan pracy na przyszły rok, miał być omawiany na ostatnim posiedzeniu Komisji Zdrowia?
- Przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia Bolesław Piecha przełożył ten punkt na okres po Nowym Roku, wtedy pani minister Kopacz go przedstawi. Termin posiedzenia komisji nie został jeszcze ustalony, ale będzie to na pewno termin rychły.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-01-02
Autor: wa