Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Leczenie nie dla wszystkich

Treść

Polskie Towarzystwo Stwardnienia Rozsianego przekazało wczoraj w Warszawie petycję do prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia w sprawie objęcia większej liczby pacjentów terapią nowoczesnymi lekami spowalniającymi postęp choroby. Towarzystwo domaga się także zapewnienia równego dostępu do tego leczenia na terenie całej Polski.
Z informacji przekazanych przez stowarzyszenie wynika, że w Polsce tylko niespełna 1 proc. spośród wszystkich chorych na SM ma dostęp do leczenia lekami immunomodulującymi, czyli takimi, które mają odsunąć w czasie postępującą niepełnosprawność. - Ta sytuacja doprowadziła do tego, że zaczęliśmy protestować, tym bardziej że inne kraje są na dużo wyższym poziomie niż my. Za nami jest tylko Białoruś - tłumaczyła Marta Kowalczyk z PTSR. Dla porównania przypomnijmy, że np. w Rumunii leczonych jest 4 proc., w Bułgarii - 6 proc., a w Czechach - 9 proc. cierpiących na przewlekłą chorobę SM. Różnice w dostępie do wspomnianej terapii są duże także w zależności od tego, w jakim regionie Polski chory mieszka, np. w woj. pomorskim terapią lekami immunomodulującymi objęte są tylko dwie osoby. W bieżącym roku Narodowy Fundusz Zdrowia przeznaczył na tę terapię 27 mln zł. - W przeliczeniu na pacjentów ma się to tak, że na terenie całego kraju jest ok. 450 osób objętych leczeniem. A natychmiast powinno je podjąć ok. 3 tys. chorych - mówiła Kowalczyk. Roczny koszt terapii wynosi ok. 40-50 tys. zł, a NFZ tylko w nielicznych przypadkach ją refunduje.
Stwardnienie rozsiane (scle rosis multiplex - SM) jest jedną z najczęstszych chorób centralnego układu nerwowego. Oznacza stwardnienia, blizny, które powstają w mózgu lub rdzeniu kręgowym. Jest nieuleczalna i ma przewlekły charakter. Atakuje ona głównie ludzi młodych. Diagnozuje się ją najczęściej pomiędzy 20. a 40. rokiem życia. Do końca nie wiadomo też, jakie są przyczyny powstania tej choroby. Na całym świecie zapadło na nią co najmniej 2,5 mln osób, szacuje się natomiast, że w Polsce z SM żyje ok. 50-60 tys. osób.
Agnieszka Niewęgłowska

"Nasz Dziennik" 2005-09-09

Autor: ab