Lectio Divina #23 Zbytnie troski / Mt 6, 25-34
Treść
Zdaniem, które jest kamieniem węgielnym całego tego fragmentu jest pytanie, które Jezus zadaje uczniom, i które dzisiaj również domaga się przemyślenia: „Czy życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?”
Dlatego powiadam wam: Nie martwcie się o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom podniebnym: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was, martwiąc się, może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się martwicie? Przypatrzcie się liliom polnym, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele polne, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, ludzie małej wiary? Nie martwcie się zatem i nie mówcie: co będziemy jedli? co będziemy pili? czym będziemy się przyodziewali? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie martwcie się więc o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie martwić się będzie. Dosyć ma dzień [każdy] swojej biedy (Mt 6, 25-34)
Ten tekst, który za główny temat – tak byśmy mogli to zinterpretować – obiera Bożą Opatrzność, pokazuje Boga, który trzyma pieczę nad światem, poczynając od zielska, aż po człowieka. Myślę jednak, że gdybyśmy zatrzymali się tylko na tym, to byłoby za mało, dlatego że ten tekst można odczytać przynajmniej w dwóch kluczach. Po pierwsze, pojawia się wątek codziennego życia, natomiast jako drugi wątek widzimy życie wieczne przez pryzmat eucharystyczny. Za chwilę zresztą to zobaczymy.
Zdaniem, które jest kamieniem węgielnym całego tego fragmentu jest pytanie, które Jezus zadaje uczniom, i które dzisiaj również domaga się przemyślenia: Czy życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Myślę, że kojarzymy analogiczny fragment, kiedy Pan Jezus mówi, że nie samym chlebem żyje człowiek. Pamiętajmy o tym, że czytając ten tekst, jesteśmy w środowisku żydowskim, i w tym wypadku ciało oznacza całego człowieka, natomiast życie to jest krew. Dlatego u żydów funkcjonowało i funkcjonuje bardzo stare tabu. Nie wolno spożywać krwi, bo w krwi jest życie, a życie należy tylko do Boga. I tak pojawia nam się tu symbolika eucharystyczna – Ciało i Krew Pana, ponieważ oddzielenie ciała od krwi oznacza śmierć. Stąd Eucharystia jest pamiątką śmierci, ale też oczywiście zmartwychwstania Chrystusa. Święty Tomasz w „Summie Teologicznej” mówi o tym, że wszystkie sakramenty prowadzą do otrzymania łaski. Obmycie wodą daje łaskę czyniącą człowieka członkiem Ciała Chrystusowego; olej w przypadku bierzmowania daje łaskę Ducha Świętego, w przypadku namaszczenia chorych łaskę umocnienia w chorobie, i tak dalej. Natomiast ten sakrament – mówi Tomasz – jest najświętszy, bo w nim jest sam umęczony Chrystus. To jest ta różnica, i stąd to rozdzielenie na krew i na ciało, jako znak i symbol męki. I myślę, że dzisiaj warto podjąć tę medytację, by zastanowić się, czy życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie. W ten sposób możemy powiedzieć sobie, że są dwa podejścia do życia i problemów, które wiążą się z egzystencją. Możemy ograniczyć się tylko do tego, co zewnętrzne, albo możemy spojrzeć na to w sposób szeroki tak, żeby wykorzystywać wszystkie możliwości łaski, którymi Pan Bóg nas obdarzył. Wówczas możemy przeżywać życie albo tylko na wąskim, podstawowym poziomie zwierzęcym, albo możemy przeżywać je właśnie w sposób szeroki. Nie tylko to, co przemijające, ale także to, co będzie trwało wiecznie będzie wtedy naszym udziałem.
I to pytanie, które Jezus stawia, w dużej mierze ma mieć charakter porządkujący. Myślę, że to jest taka cecha, taka cnota, o którą warto zabiegać. To jest stawianie sobie takich pytań, które skonfrontują nas samych z naszym systemem myślenia i z tym, w jaki sposób postrzegamy rzeczywistość wokół nas. Dlatego, że to pytanie: Czy życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie, tak naprawdę, jeśli popatrzymy na to w tym podstawowym, ludzkim wymiarze ma charakter niezwykle podnoszący do góry. Bo pytanie jest retoryczne, trzeba odpowiedzieć: „zdecydowanie więcej, życie to coś więcej niż pokarm”, „Ciało to coś więcej niż odzienie”. To pytanie jest ciekawe, ciekawie sformułowane, bo pokazuje dolną granicę, ale nie zakreśla granicy od góry. Czyli w dużej mierze nasze postępowanie, nasze czyny, nasze pragnienia będą odpowiadały na to, czym jest nasze życie i czym jest nasze ciało, czyli kim sami jesteśmy. I można powiedzieć w taki sposób, że ciało w intuicyjnym sensie tego słowa, oznacza to wszystko, co nam jest dane, to wszystko, co już mamy. Natomiast życie oznacza realizację tego, co Bóg nam dał i to wszystko, co otrzymujemy w trakcie upływającego czasu, czyli te wszystkie dary, które Bóg daje. To kształtowanie się, ów dynamizm można nieco ironicznie porównać do Internetu. Nic z nas nie znika. Co już raz powstało, to zostanie na zawsze, choć może zmieniać swój charakter. Tak jak Chrystusowe rany zostały zadane i już zostaną na wieki, chociaż zmieniły swój charakter, były obrazem hańby, śmierci, a teraz są znakiem chwały i życia. Więc ta rzeczywistość, którą Jezus pokazuje, jest rzeczywiście bardzo dynamiczna. Z tego wynika pierwszy wniosek. Nie patrzmy na nasze życie i funkcjonowanie w sposób minimalistyczny, redukcyjny, ograniczający, ale wręcz przeciwnie, trzeba patrzeć na to z perspektywy Bożej, czyli szerokim spojrzeniem, szeroką perspektywą. Nie należy bać się wielkich pragnień, wielkich zamiarów, ale zdecydowanie i odważnie iść do przodu i smakować to wszystko, co Bóg nam dał i to wszystko, co chce nam dać. To jest pierwszy wątek.
Druga sprawa to temat, który jest znamienny dla ewangelii Mateuszowej. On nam pokazuje Jezusa, który stara się nas przekonać do tego, że medytacja świata stworzonego, świata widzialnego, albo świadome przeżywanie tej rzeczywistości, w której żyjemy, pomaga nam lepiej zrozumieć tajemnice Boże. Dzisiaj odkrywamy na nowo temat ekologii i można ten tekst właśnie ekologicznie odczytywać, że człowiek, który rozumnie, refleksyjnie i z wiarą patrzy na otaczającą go rzeczywistość, jak na księgę, którą czyta, bardzo dużo będzie w stanie dowiedzieć się o Panu Bogu. Jest tutaj przykład takich rzeczy czy stworzeń, nad którymi zazwyczaj na co dzień przechodzimy do porządku dziennego, takich jak lilia i ptak. Patrzymy, że ładny kwiatek czy fajne zwierzę, ale potem wracamy do własnych spraw. A Jezus tutaj, u Mateusza próbuje nas przekonać, jak takie uważne studiowanie naszego otoczenia bardzo dużo powie nam o Bogu. Proszę popatrzeć na to, że ma walor terapeutyczny to Jezusowe mówienie usuwające z myślenia o Bogu jakiekolwiek postawy lękowe. I to jest ciekawe. Czasami człowiek może mieć takie myślenie, że Bóg dał dobro innemu, to dla niego już nie będzie miał. A Jezus proponuje, żeby zmienić sposób myślenia. Skoro widzę, że Bóg kogoś obdarzył dobrem, to tym bardziej ja mam nadzieję na to, że również ja dobro potrzebne otrzymam. Bo skoro innemu dał, to mnie nie odmówi, skoro potrzebuję. Co więcej Opatrzność Boża, co tu jest wyraźnie pokazane, jest niezwykle hojna, skoro nawet Salomon w całym swym przepychu nie był ubrany i nie wyglądał tak jak lilia. Czyli ktoś, kto był dla Żydów synonimem bogactwa i sukcesu, mądrości i wszystkiego, co najpiękniejsze, tutaj jest pokazany jako ktoś, kto nie dorasta nawet do lilii, która jest zwykłym zielskiem, które do pieca będzie wrzucone. Bóg w swej hojności nie pozwoli się doścignąć, w tym co daje.
Drugi obraz, to jest ptak. I tutaj widać podobny obraz Bożej hojności. Tak jak Bóg kocha piękno, ceni piękno, daje to, co piękne – tak tutaj mamy wyraz troski, że troszczy się o to, co najmniejsze, niezauważalne, o co my byśmy się nie troszczyli, a Bóg o to się troszczy. A skoro tak, to tym bardziej będzie troszczyć się o nas. Więc zaproszenie do takiej medytacji nad tajemnicą Bożej hojności, Bożej opieki, Bożej Opatrzności. Z ptakami, pojawia się jeszcze kilka wątków w Ewangelii, jak napisane jest, że nie sprzedaje się dwóch wróbli za asa, przecież żaden bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. To też trochę pokazuje Chrystusa – jak pamiętamy inne Jego przypowieści – jako kogoś, kto był niezwykle wrażliwy na otaczający Go świat, na przyrodę, że był rzeczywiście jako człowiek osobą o głębokiej wrażliwości, bardzo uważnie przeżywającym życie. I jak czytamy takie teksty, medytujemy nad Jego człowieczeństwem, to myślę, że też nam pokazuje to człowieka, który życiem potrafił się cieszyć. To był człowiek, który lubił żyć. Bardzo Go cieszyło to, co jest wokół i było to motywem dla Niego, żeby wracać do źródła wszystkiego czyli do Ojca. To jest też taka inspiracja dzisiaj dla nas, jak mamy tendencję do narzekania, to może Pana Jezusa patrzącego na polne lilie warto sobie przypomnieć. To jest pierwsza myśl.
Natomiast drugi wątek – jak powiedziałem – otwiera perspektywę eucharystyczną. Skoro mówimy: życie i ciało, krew i ciało, to warto, żebyśmy sobie przypomnieli tajemnicę Ostatniej Wieczerzy, do której nas niniejszy tekst prowadzi. I myślę, że to warto też ciągle pamiętać, że czytania o ostatniej wieczerzy, to są elementy układanki, które dotyczą tajemnicy eucharystycznej. W dzisiejszym świecie, w takim potocznym dyskursie, liturgia została troszkę zepchnięta w ciemne, mroczniejsze miejsca. Generalnie, jeśli się już na czymś koncentrujemy, to na tym, co ksiądz powiedział na kazaniu, co jest najmniej istotne w tym wypadku. Natomiast podkreślamy też bardzo walor braterskiej uczty, spotkania, że wspólnota zbierała się jako Kościół na wspólnej modlitwie, i tak dalej. Zwracamy uwagę na Msze o uzdrowienia i tym podobne. Doczepiamy jakiś wagonik. Nie mówię tu, że to wszystko jest niepotrzebne, czy błędne, bo to nie o to chodzi. Sęk w tym, żeby w tej spekulacji, w takim troszkę dorabianiu różnych przybudówek do samej Najświętszej Eucharystii nie uciekło to, co jest najbardziej istotne, a mianowicie, że jest to Ofiara, jest to uobecnienie czy celebrowanie tej jedynej Ofiary, którą Chrystus za nas złożył na drzewie krzyża. W tej Ofierze – tak jak teologia uczy – zawiera się wszystko: wszystkie ludzkie cierpienia, bóle, grzechy, nadzieje, radości, życie. Cokolwiek byśmy z naszego życia wyjęli, to Chrystus to wszystko na krzyż z sobą zabrał i to prowadzi nas właśnie ten krok dalej, bo aż do tajemnicy życia w Trójcy Świętej, czyli naszego życia wiecznego. I teraz można odczytać ten wątek: Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie. Wtedy możemy dać się doprowadzić do tego apogeum, poza które ciężko sobie wyobrazić coś bardziej wspaniałego, jakim jest tajemnica Eucharystii. Ona jest chlebem życia danym nam na zbawienie dla każdego z nas. Wtedy idziemy od ptaków i od roślin, czyli od dzieła stworzenia, aż po najbardziej tajemnicze i przejmujące dzieło odkupienia, które dokonało się przez krzyż i jest głoszone w sakramentalnych znakach. W tym właśnie sensie mówimy o tym, że liturgia jest tym, co najważniejsze dzieje się na ziemi. Nie ma nic ważniejszego i nic, co przynosiłoby większy owoc, co byłoby ważniejsze i bardziej czcigodne, tylko właśnie celebracja misterium paschalnego, która się dokonuje w świętej liturgii. Zarówno w świętym oficjum, czy jak jest sprawowana msza, czy inne sakramenty, ciągle wracamy do źródła tego wątku: bo życie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie. I tutaj też widzimy wątek Opatrzności.
Proponowałbym więc odczytanie tej Ewangelii właśnie w takim podwójnym kluczu. Z jednej strony wątek opatrznościowy i takie życie „na maksa”, cieszenie się życiem, tak jak Chrystus Pan życiem się cieszył i pięknie je przeżył na ziemi, a z drugiej strony właśnie pamięć o tym, że ostateczną ceną zbawienia jest ofiara, którą złożył On za nas na drzewie krzyża. Wtedy zupełnie inaczej człowiek zaczyna myśleć.
Czytaliśmy Apokalipsę św. Jana i jest taki fragment na samym początku, zaraz w pierwszym rozdziale, jak Jan doznaje zachwycenia w Dzień Pański i widzi Syna Człowieczego, jak stoi pośród siedmiu złotych świeczników ma szatę do stóp przepasaną złotym pasem, siedem gwiazd w ręce, oczy jak błyskawice, twarz jak słońce, i przed Jego stopami pada jak martwy. Komentatorzy interpretują to, że właśnie Chrystus jest arcykapłanem. Cała ta symbolika szat na to wskazuje. Te siedem złotych świeczników to menora, pokazuje to, że Jezus jest w świątyni jako arcykapłan, a Jan u Jego stóp pada jak martwy. Wiadomo, że chodzi o tę świątynię, która jest w niebie, przybytek niebiański. Uderzyło mnie – à propos tego rozważania na temat Eucharystii – że ostatecznie naszą tożsamość, to kim jesteśmy, odnajdujemy wyłącznie w świątyni, w Kościele. I myślę, że to słowo „Kościół” trzeba rozumieć również bardzo szeroko – zarówno jako wspólnotę wierzących, jak i jako budynek, w którym się celebruje święte sakramenty, jak i tę świątynię, która jest w niebie, bo kiedy człowiek uczestniczy w kulcie, czyli uczestniczy w celebracji liturgicznej, wtedy i tylko wtedy, spełnia się całkowicie jego tożsamość – to kim jest, że jest Bożym stworzeniem. Ewangelia właśnie mówi o tym, że tak jak mnie umiłował Ojciec, tak Ja was umiłowałem. Czyli Ojciec dał Synowi wszystko i Syn tak samo czyni z nami, bo również wszystko nam daje. Apokalipsa w dużej mierze jest poświęcona kultowi. Tam jest bardzo dużo scen, które mówią o adoracji Boga. Pierwsze myślenie jest takie, że Pan Bóg jest jak – niektórzy tak mogą myśleć – dyrektor firmy, który uważa, że sens życia jego pracowników polega na adoracji jego dyrektorskiej osoby, bo wtedy odnajdują sens swego życia. Jak dyrektor zniknie z horyzontu, to już nie ma po co żyć. A ten kult, który się dzieje w przypadku Pana Boga jest zupełnie inny. Jest zupełnie inny w tym sensie, że on polega na – jak mówi Paweł – „rozumnej służbie Bożej” (por. Rz 12, 1). My w tym kulcie oddajemy Bogu samych siebie, oddajemy Mu nasze życie, nasze ciała, nasze myśli, nasze grzechy, nasze dobre pragnienia, nasze zamiary, to wszystko, co mamy, oddajemy Mu na własność. A Bóg właśnie nie jest dyrektorem, który chowa „ciastka do szuflady” i mówi: „następny proszę”. Pan Bóg jest kimś takim, co odpłaca się tym samym. Czyli w liturgii On oddaje nam to wszystko, co myśmy Mu dali, tylko swoje. Daje nam siebie, swoje ciało, swoją krew, udział w swoim życiu, miejsce w swoim domu. Wtedy człowiek odkrywa kim naprawdę jest, że właśnie jest dla Boga kimś tak ważnym, że Bóg na to wszystko się decyduje, żeby mu to dać, jakby w pewnym sensie za darmo. Więc to jest rzeczywiście dialog miłości. Zatem kult na tym, w dużej mierze, polega, że my dajemy Bogu nasze życie, a On nam daje swoje życie. I w tym sensie człowiek jest w stanie odkryć, kim jest naprawdę, sprawując kult i wtedy jest w stanie żyć naprawdę. To wpływa na to, w jaki sposób codziennie się zachowuje, jakie podejmuje decyzje: Bo życie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie. Właśnie w tym sensie, kiedy przechodzi się przez próg komunii eucharystycznej. A wszystko można zacząć, medytując właśnie lilię, która rośnie w ogródku, czy patrząc na wróbla.
Tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.
Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.
Żródło: cspb.pl,
Autor: mj