Ławeczka
Treść
Warto mieć swoją ławkę. Nawet niewielką – taką ławeczkę: niepozorną, małą, może nawet o krzywych nogach. Nie tylko warto, ale trzeba ją mieć – w zasięgu ręki (a raczej nóg i… siedzenia). Najlepiej w jakimś ustronnym miejscu (odnosząc się do kontekstu mniszego trzeba powiedzieć: w celi). Kiedyś wspominaliśmy o intymnym zaciszu nocy, gdzie możemy być dogłębnie sobą. Nie mniej ważne jest jednak zacisze dnia – też intymne, w celi czyli, inaczej mówiąc, we własnym kącie – ukrytym, może nawet niepozornym, ostatecznie jednak zasadniczym i koniecznym. To takie ważne w czasach nieustannej ekspozycji, kiedy to każdy chce być jak najbardziej widoczny, najlepiej pierwszy, szczególny. Inaczej nie zostanie zauważony. Łatwo się w tej gonitwie zatracić i zagubić, bo jest to życie zawsze w przestrzeni społecznej, najlepiej publicznej, karmiące się uznaniem, pochwałami i związanymi z tym korzyściami. Właśnie ze względu na nie chce się być tym – lub tą – „naj”. Inaczej – wygrają inni.
Tymczasem św. Benedykt wyraźnie zaleca w swej Regule by mnich zadowalał się wszystkim, co tanie i ostatnie, a cokolwiek mu zlecono czynić, uważał siebie [zawsze] za sługę złego i niegodnego, powtarzając z Prorokiem: Byłem nierozumny i nie pojmowałem: byłem przed Tobą jak juczne zwierzę. Lecz ja na zawsze będę z Tobą (Ps 73[72],22—23). (RB 7, 49-50). Jest to, nawiasem mówiąc, szósty stopień pokory. Potrzeba więc w sercu – ale i w przestrzeni naszego życia – takiego miejsca, w którym z całą świadomością możemy poczuć się rzeczywiście ostatnimi – i może być nam z tym dobrze. To jest takie miejsce, w które możemy bezpiecznie się wtulić właśnie po społecznych czy publicznych „występach” – kiedy to uświadamiamy sobie, jak bardzo jesteśmy kiepscy, co i w jakim stopniu zawaliliśmy. Możemy się w nim nawet wypłakać, ale też – ostatecznie – zobaczyć, że nie wszystko stracone.
Poczucie bycia nieużytecznym sługą – choć po ludzku jest raczej negatywne, w mniszej – i Bożej perspektywie – może (i powinno) być wyzwalające. I właśnie dlatego potrzeba przestrzeni, by to wyzwolenie móc świętować.
Owszem, mamy powody, by czuć się jak juczne zwierzę przed Panem – z ciężarem naszych niedoskonałości i ograniczeń. Ale, co zresztą wymownie podkreśla św. Benedykt, wciąż pamiętamy, że jesteśmy z Nim – a On z nami. Mało tego – wciąż widzimy i pamiętamy wielkie dzieła, które On czyni także w naszym życiu – mimo, czy wbrew naszej nieużyteczności. Po to właśnie potrzeba specjalnej przestrzeni – i szczególnej ławeczki – by ze świadomością tego wszystkiego przysiąść, odetchnąć, może nawet odprężyć się, przeciągnąć – ale i zebrać w sobie, poczuć się bezpiecznie – no i… zobaczyć właściwą perspektywę, którą doraźne niepowodzenia łatwo przysłaniają:
Oto Gomer siedzi
w celi
na małej ławce
z krzywymi nogami
i widzi
wszystko, co jest
w Boskim tańcu
na wielkiej piłce
posłuszeństwa [Wiersz nosi tytuł Medytacja na małej ławce].
Kiedy wszystko się dzieje na oczach ludzi, w krzyżowym ogniu oczekiwań i ambicji, zapominamy o tym, co najważniejsze, o naszych podstawowych wyborach. Zapominamy też o tym wszystkim wspaniałym, co już stało się naszym udziałem. Dlatego tak bardzo potrzebna jest ławeczka. Taka zwyczajna, nieduża – może nawet z krzywymi nogami – i… niekoniecznie w celi. Może być w ogrodzie – pod lipą (lub kasztanem), najlepiej w cieniu – ale ciepłym, przesyconym, zaprzyjaźnionym ze słońcem. W takim momencie nikt nas przynajmniej przez parę chwil nie znajdzie. Tu możemy być prawdziwie ze sobą. I możemy to czynić na tyle, by ponownie odzyskać dystans – i spojrzeć na świat i na ludzi spokojnie, z miłością i fantazją – nie tylko odnajdując pokój, ale i rozdając go wokoło – wyzwalając ostatecznie z pogoni świata. Taka ławeczka pozwala docenić każdego i docenić jego wartość – a nawet, czemu nie? – dać mu pierwszeństwo przed nami – tak jak to kiedyś zastanawiająco trafnie opisał poeta:
Niby zwykły, lecz niezwykły dzień słońca nie zapędzi w cień. W tym dniu musi być
słonecznie, bo w takim dniu jest to konieczne. Siedzę na mojej ławeczce i
przyglądam się ludziom, niektórych zajętych, a innych próżnych. Myślę sobie o
tych osobach jako szlachetnych w swych rodach. Ta pani na szpilkach z pierzastym
wężem będzie królową Anną. Kto jeszcze? A ten pan z miną srogą, będzie rycerzem
wraz ze swą trwogą. A król, hmm…, kto by to był ? O, już chyba mam! Idzie pan
z uśmiechem, idzie zamyślony, jakby królewskie plany obmyślał rozmarzony.
Zaraz…ojej! Już ta godzina?! Już się rozmyślań koniec zaczyna. Wracam do domu
z wyobraźni ławki I myślę sobie… Te domy- to moich przechodniów zamki. Jutro
przyjdę tu znów, aby w marzeniach snów ukoronować kilka głów.
„Selfie z Regułą” to nowy cykl felietonów, których autorem jest Bernard Sawicki OSB, obecnie wykładowca w Papieskim Ateneum św. Anzelma w Rzymie i Koordynator Instytutu Monastycznego.
Źródło: ps-po.pl, 29 sierpnia 2018
Autor: mj
Tagi: Ławeczka