Łatwiej zdobywać wyborców hasłem przyszłości
Treść
Z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, socjologiem z UKSW, rozmawia Joanna Kozłowska
O czym może świadczyć wyższa frekwencja w obecnych wyborach niż dwa lata temu?
- Frekwencja była wyższa niż w poprzednich wyborach, ale nie była tak wysoka, jak to zapowiadano. Nie należy popadać w jakiś stan euforii. Niewątpliwie jest faktem, że więcej elektoratu zmobilizowało się. Było w społeczeństwie poczucie, że te wybory są rozstrzygające, mówiono o plebiscytowym charakterze tych wyborów. Zwłaszcza dało się to zauważyć w wielkich miastach. W Warszawie była rzeczywiście duża frekwencja. Wydaje mi się, że ta wielka mobilizacja wyborców dokonała się właśnie w wielkich miastach. Zmobilizował się ten elektorat, który nie chciał kontynuacji rządów PiS - stąd taki wynik wyborów.
Czym należy tłumaczyć duże poparcie młodych ludzi dla Platformy Obywatelskiej?
- Młodzi ludzie kierują się bardzo często zewnętrznymi aspektami. Zwłaszcza w dużych miastach są pod wpływem liberalnej ideologii czy tendencji europejskich. Wydaje im się, że nowoczesność to jest używanie komputerów, posiadanie prawa jazdy i tzw. medialność. Tych wszystkich Platforma przyciągała i było to głosowanie na pewien wizerunek. Natomiast PiS stracił pewnych polityków, którzy byli medialni, którzy się podobali, tak jak Kazimierz Marcinkiewicz, który poparł w ostatniej chwili Platformę, czy Radosław Sikorski. Młodzi ludzie to elektorat bardzo zmienny. Przypuszczam, że Platforma dosyć szybko straci na popularności, kiedy zmierzy się z rządzeniem. Wiadomo, że druga Irlandia w Polsce nie powstanie. PiS wyraźnie traciło inteligencję, wielkie miasta i właśnie młodzież. Bardzo trudno pogodzić bycie partią, która przyciąga do siebie ludzi starszych i jednocześnie młode pokolenie, elektorat wiejski i miejski, tradycyjny i nowoczesny. PiS przedkładało program socjalny, natomiast młodzi ludzie nie myślą jeszcze o emeryturze czy o wysokości pensji minimalnej. Pojmują rzeczywistość w kategoriach kulturowych. Trzeba pewnego wysiłku intelektualnego, żeby się przeciwstawić panującym tendencjom i zrozumieć program PiS. Dodatkowym atutem PO była tzw. obietnica na przyszłość, a łatwiej zdobywać ludzi hasłem przyszłości aniżeli stwierdzeniami, że już jest dobrze. Czego wyrazistym przykładem była kampania prezydencka Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 roku. Młodość jest naiwna, to zresztą jej prawo.
Jak spojrzeć na aktywność w wyborach Polaków pracujących na zachodzie Europy?
- Większa aktywność w ujęciu procentowym była wśród Polonii w Stanach Zjednoczonych, która głosowała na PiS. Natomiast kolejki przed polskimi konsulatami w niektórych miastach zachodniej Europy, wyłączając Londyn, były raczej kwestią organizacyjną. To wskazuje, że młodzież pracująca na Zachodzie wybiera indywidualne strategie. Z punktu widzenia dogmatycznego liberalizmu nie ma znaczenia, gdzie człowiek mieszka, bo nie przynależy on do żadnego kolektywu, jest jednostką, która może poszukiwać i korzystać ze swojej wolności. Dlatego użalanie się przez PO nad losem emigranta, który opuścił kraj, jest odejściem od liberalnych zasad. Jeszcze jeden element, który zadecydował o zwycięstwie Platformy, to ukierunkowanie się bardziej na program aniżeli dwa lata temu; PO zaczęła mówić o sprawach społecznych, o pracownikach sfery budżetowej czy problemach służby zdrowia. Platforma robiła wszystko, żeby nie pokazać się wyłącznie jako partia ludzi bogatych i przedsiębiorczych. Była partią opozycyjną i nie obciążały ją te dwa lata, dlatego była w dogodniejszej pozycji. To zadecydowało o poparciu dla niej.
Jaką strategię po wyborach wybierze Prawo i Sprawiedliwość?
- Uważam, że zawiedli ci, którzy kierowali kampanią wyborczą. Zwłaszcza w przygotowaniu debaty telewizyjnej z Donaldem Tuskiem i w ostatniej fazie, gdzie nie znaleźli sposobu, żeby zahamować ten spadek sondażowy. Uważałem zawsze, że widzowie są już zmęczeni pewnymi twarzami, że Prawo i Sprawiedliwość powinno poszukać innych ludzi. Nieprzypadkowo w tej kampanii na plan pierwszy wysuwano Zytę Gilowską i Zbigniewa Religę, którzy nie są członkami partii. PiS musi odzyskać inteligencję, musi dotrzeć również do środowisk ludzi młodych. Powinno zacząć patrzeć strategicznie. Platforma ma więcej polityków medialnych, robiących wrażenie profesjonalnych, o to również trzeba zadbać. Zaletą PiS było to, że nie poddawało się naciskom opinii publicznej, ale wadą było, że nie reagowało, kiedy wiedziało, że dana osoba jest niepopularna w społeczeństwie.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-10-23
Autor: wa