Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Łąka

Treść

Temat łąki wydaje się banalny. Zbyt wyeksploatowany. Sentymentalny. Puszysta zielona trawa, kolorowe kwiaty, przysiadające na nich motyle, przelatujące lub nawet zatrzymujące się ptaki. Może jeszcze kicające w pobliżu zajączki. Sielanka. Raj. Wymarzone miejsce na powrót do rajskiego stanu, choćby przez moment: łąka nas otwiera, rozbraja, uspakaja. Nic dziwnego, że tak ją lubią zakochani. Są na niej sami, otoczeni pięknem, osłonięci niedalekim, otaczającym ją lasem, jakby na wielkim dywanie, a może nawet tapczanie. Czyż jest właściwsze miejsce na wyrażenie intymnej bliskości? Wszystko ku temu zdaje się skłaniać. Niełatwy świat codziennego życia jest taki daleki. Trzeba powierzyć się temu momentowi…

Łąka oferuje nowy świat: czysty, pierwotny, spokojny. Wszystko poprzednie zostaje zawieszone. Nawet niebo nie jest ważne. Istotne, by dawało słońce. Owszem, czasem przepływające chmury rzucą cień. Ostatecznie zawsze rozproszy je uśmiech słońca. Pozostają zapachy, szelest łąkowego życia, mieniące się kolory i puszysta miękkość. To coś więcej niż powrót do dzieciństwa, do kolorowych bajek i marzeń.

A jednak często łąka jest pusta. Życie toczy się, ale tam dalej, za lasem. Czasem słychać dolatujące stamtąd hałasy. Raz po raz błękit nieba przecina biała linia lecącego samolotu. Trudno z niego zobaczyć łąkę z całym bogactwem jej barw. Czemu tak mało ludzi jest na łące? Mało rozreklamowana? Nie jest ani plażą, ani górami. Nie obiecuje szczególnie spektakularnych atrakcji. Ktoś powie, że kryją się w niej niebezpieczne zwierzęta, insekty, kleszcze. I ona więc traci swoją pierwotną nieskazitelność i piękno.

Tymczasem coraz częściej łąki po prostu już nie ma. Okazała się być działką budowlaną. Po załatwieniu odpowiednich procedur zostaje poddana działaniom maszyn budowlanych. Traci swą ciszę, miękkość trawy, kwiaty. Nie będzie już na niej tylu kolorowych motyli, ptaków, zwierzątek. Zamienia się w betonowy plac solidnie ogrodzony. Za chwilę staną na niej bloki. Za moment pochłoną las. Jedynie nie zmieni się niebo, jego błękit i obłoki. Za daleko… Chociaż… nie! Jest nieco poszarzałe, inne. Jakby zawiedzione, zapadające się. Nie może już przeglądać się w kroplach rosy, grać z kolorami kwiatów, pieścić skrzydeł motyli. Czegoś mu brakuje do pierwotnej równowagi. Szklane szyby i witryny okien to nie wszystko. Brakuje mu łąki…

Ale chyba tylko jemu. Bo kto z ludzi jeszcze myśli o łące, pamięta ją czy za nią tęskni? Głośne i szybkie życie zza lasu jest tak absorbujące. Oferuje tak wiele atrakcji. Nawet urocze miejsca dla zakochanych, gdzie można w pełni i spokojnie być razem. Bez zagrożeń owadami czy nadchodzącą ulewą. Łąki nikną, odchodzą. Także z pamięci. Zostają najwyżej na tapecie w pokoju lub na ekranie komputera. Są jeszcze w ogóle komuś potrzebne? Tymczasem –

Posłuszeństwo Gomer wystarczy,
aby stać się
matką ludzi,
aby podtrzymać
zapadające się
niebo.
Mniszka nie jest już niczym,
jak tylko łąką
na ziemi, miejscem
gdzie kojące zbawienie
zstępuje,
aby wtargnąć
do wszystkich domów i kwaterunków
pod słońcem [Wiersz nosi tytuł Łąka]

Łąka jako symbol, ale i rzeczywistość zbawienia. Łąka aktywna, ekspansywna. Niemogąca pogodzić się z tym, że już jej nie ma. Wierzy bowiem mocno, że jednak pozostała gdzieś w głębi ludzkich serc i tęsknot. Mało tego! Chce wynagrodzić cały czas przeżywany bez niej. Ożywić, odświeżyć, rozzielenić wszystkie betonowe place budowy, domy, bloki, wniknąć do pokojów ozdobionych może tapetą łąki, do pamięci i serc, które zdają się już jej być obce. Chce przywrócić pełne piękno nieba, upiętego i nakłuwanego lśniącymi drapaczami chmur. Chce je podtrzymać.

Nie daje za wygraną. Ma swoich przedstawicieli, orędowników. Takie „stowarzyszenie łąkowe”: ludzi, którzy jeszcze nie zatracili sensu i głębi pokoju, tego najprawdziwszego, czystego, bo wywodzącego się z raju – pachnącego, miękkiego, mieniącego się mnóstwem barw, motylich czy ptasich skrzydeł. Chce ich zaprosić, przytulić, dać wytchnienie, by mogli się na niej spokojnie i bezpiecznie rozłożyć – jak kiedyś, za dawnych czasów. A nawet lepiej, bo pośród ich zabieganej codzienności. Chce ją bowiem wyściełać miękką, puszystą i soczystą zieloną trawą, kwiatami o rozmaitych kształtach i barwach, chce wokoło wypuścić motyle. I ptaki.

Po prostu dać rozmach, wolność i radość na tych wszystkich drogach, placach budowy i zabudowaniach naszego życia. Stało się ono zbyt betonowe. Zbyt ogrodzone.

Łąka zbiera nasze najskrytsze marzenia. Gromadzi je razem – te z dzieciństwa, gdy jeszcze się po łące biegało, i te obecne, gdzie łąki nawet już nie ma w pamięci. Ale marzenia, radość, piękno życia pozostają. Owszem, gdzieś schowane, wetknięte może pomiędzy betonowe zabudowania, rozmazane na zbyt błyszczącej i czystej szybie, zbyt jednak przyciemnionej, aby odbić prawdziwy obraz nieba.

Wśród narzędzi dobrych uczynków św. Benedykt zaleca Całą dusza pragnąć życia wiecznego (RB 4,46). Czyż w tym sformułowaniu nie ma świeżego rozmachu łąki, jej kolorowego bezkresu, zagarniającego nas bez reszty? Całość, dusza, pragnienie, życie, wieczność to kwintesencja drogi zbawienia, tak pożądanego, że aż wyczuwalnego Raju, czyli naszego pełnego szczęścia. Skoro jeszcze odkrywamy je w sercu, na pewno nie jest banalne, ani sentymentalne. To prawdziwy sens łąki, jej puszystej zielonej trawy, kolorowych kwiatów, przysiadających na nich motyli, przelatujących czy nawet zatrzymujących się ptaków, kicających zajęcy lecz nade wszystko pięknego jak nigdy nieba, wreszcie spokojnego, że „jako w nim, tak i na ziemi”.

Bernard Sawicki OSB – absolwent Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie (teoria muzyki, fortepian). Od 1994 r. profes opactwa tynieckiego, gdzie w r. 2000 przyjął święcenia kapłańskie, a w latach 2005-2013 był opatem. Studiował teologię w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie oraz w Ateneum św. Anzelma w Rzymie, gdzie obecnie wykłada. Autor felietonów Selfie z Regułą. Benedyktyńskie motywy codzienności oraz innych publikacji.

Źródło: ps-po.pl, 30 stycznia 2019

Autor: mj

Tagi: Łąka