Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kwaśniewski pod lupą prokuratury

Treść

Prokuratura Apelacyjna w Lublinie sprawdzi, czy Aleksander Kwaśniewski jest odpowiedzialny za wyprowadzenie z państwowej kasy, bagatela, stu milionów dolarów. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro polecił wszczęcie śledztwa w sprawie kierowanego pod koniec lat 80. przez byłego prezydenta Komitetu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej. Nieprawidłowości w funkcjonowaniu Komitetu już wcześniej wskazywała Najwyższa Izba Kontroli.

Doniesienie w sprawie nadużyć byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, do jakich miało dojść w czasach, gdy pełnił on funkcję szefa Komitetu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej, złożyła w poniedziałek "Gazeta Polska". Według niej, Skarb Państwa utracił wskutek działań Kwaśniewskiego ok. 100 mln USD. Dziennikarze chcieli zainteresować prokuraturę posiadanymi materiałami już przed sześcioma laty, jednak wówczas nie zdecydowała się ona podjąć postępowania w tej sprawie. Wczoraj minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro poinformował dziennikarzy, że dokumenty wraz z poleceniem wszczęcia postępowania w tej sprawie zostały skierowane już do odpowiedniej prokuratury.
- W momencie kiedy pan Aleksander Kwaśniewski przestał sprawować urząd prezydenta RP, przestał chronić go immunitet, który był bezwzględną przeszkodą ustawową do prowadzenia tego postępowania - poinformował Ziobro podczas specjalnej konferencji prasowej.

Okres "ochronny" minął
To również fakt immunitetu, jaki przysługiwał Kwaśniewskiemu przez ostatnie 10 lat, jest przyczyną, że sprawa nieprawidłowości w Komitecie jeszcze nie uległa przedawnieniu. - Dziesięcioletni okres, gdy Kwaśniewskiego chronił immunitet prezydencki, nie zalicza się do biegu przedawnienia - tłumaczy minister Ziobro.
Dokumenty w tej sprawie zostały już przekazane do Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. Jak zapowiedział jej rzecznik prasowy, Cezary Maj, gdy tylko prokurator apelacyjny otrzyma komplet dokumentów, niezwłocznie zdecyduje i wyznaczy jednostkę właściwą do prowadzenia tegoż postępowania przygotowawczego.
- To w żadnym wypadku nie przesądza, czy do przestępstwa doszło. Najlepsza droga do ustalenia prawdy, która pozwoli przeciąć spekulacje, to droga procesowa. A sprawa nie jest przecież błaha. 100 mln USD piechotą nie chodzi - uważa Ziobro.
Aleksander Kwaśniewski został szefem Komitetu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej 27 października 1987 r. i pełnił tę funkcję do połowy czerwca 1989 roku. Zdaniem "Gazety Polskiej", z inicjatywy której prowadzone będzie w tej sprawie postępowanie, to właśnie były prezydent, szefując Komitetowi, rozpoczął wyprowadzanie pieniędzy znajdujących się na kontach Komitetu poprzez udzielanie pożyczek powiązanym z PZPR i prowadzonym przez zaprzyjaźnionych partyjnych towarzyszy spółkom i firmom. Kredyty te udzielane były bez wystarczającego zabezpieczenia, przez co automatycznie stawały się darowizną. I tak np. kierowany przez Kwaśniewskiego Komitet ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej utworzył spółkę z ZSMP-owskim biurem podróży Juventur. Zdaniem kontrolerów NIK, przelano do niej o 445 mln zł więcej, niż wynosiły zobowiązania. Z kolei w czerwcu przed odejściem Kwaśniewskiego z Komitetu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej instytucja ta przelała na konto nowo powstającego Banku Turystyki, również współtworzonego przez Kwaśniewskiego, 25 mln USD. Oprócz 18 pożyczek umorzonych, a udzielonych zwłaszcza postkomunistycznym organizacjom przez Komitet w czasach, gdy kierował nim Kwaśniewski, 27 z nich przyznano organizacjom i instytucjom młodzieżowym, takim jak m.in.: Ośrodek Szkoleniowy Związku Młodzieży Wiejskiej Kłobukowice, Zarząd Krajowy Związku Młodzieży Wiejskiej, Ośrodek Szkoleniowo-Wypoczynkowy ZSMP Karpacz, Zarząd Główny ZSMP, Unia Młodzieży Demokratycznej. Wiele z tych kredytów nie zostało spłaconych.

NIK: tu było przestępstwo
Raport NIK z początku lat 90. wskazuje jasno, że doszło do popełnienia przestępstwa. To właśnie wyniki ówczesnej kontroli NIK są jednym z głównych dokumentów, jakie dołączono do wniosku o wszczęcie postępowania.
- Zawiadomienie poparte jest materiałami kontroli NIK stwierdzającymi nieprawidłowości w tymże urzędzie kierowanym przez pana Aleksandra Kwaśniewskiego - przyznał minister Zbigniew Ziobro.
Decyzja Ministerstwa Sprawiedliwości rozwścieczyła polityków lewicy, którzy właśnie w Aleksandrze Kwaśniewskim widzą swoistego "zjednoczyciela" lewicy przed najbliższymi wyborami parlamentarnymi. Zdaniem byłego prezydenckiego ministra i bliskiego współpracownika Kwaśniewskiego, posła Ryszarda Kalisza (SLD), decyzja ministerstwa ma charakter polityczny.
- Panie ministrze Ziobro, odgrzewa pan kotlety, które dawno zostały już zjedzone, dla potrzeb dzisiejszej walki politycznej - grzmiał Ryszard Kalisz (SLD).
Zdaniem Kalisza, ataki na byłego prezydenta i ostra krytyka kierowana przez parlamentarzystów prawicy pod adresem Leszka Balcerowicza mają cechy wspólne, a łączy je prowadzona przez PiS "walka z ikonami III RP". Współpracownik Kwaśniewskiego twierdzi również, że wiele osób w Polsce uważa, iż w naszym kraju zagrożone są prawa człowieka i demokracja. Na pytanie "Naszego Dziennika", czy jego zdaniem również Kwaśniewski ma podstawy, by w świetle działań prokuratury "obawiać się o swoje prawa", Kalisz odpowiedział, że były prezydent "ma prawo czuć się zaniepokojony". Polityk lewicy przekonywał również, iż w sprawie nieprawidłowości w Komitecie ds. Młodzieży nigdy dotąd prokuratura nie widziała podstaw, by prowadzić postępowanie w sprawie Kwaśniewskiego.
Tymczasem już 12 marca 1992 r. Najwyższa Izba Kontroli informowała prokuraturę, iż w świetle jej ustaleń w czasach, gdy Komitetem ds. Młodzieży kierował Aleksander Kwaśniewski, doszło do złamania prawa. "Za te sprzeczne z prawem działania, w wyniku których powstały poważne straty Skarbu Państwa, odpowiedzialność ponoszą w szczególności Aleksander Kwaśniewski i Stanisław Koman" - pisali inspektorzy NIK w zawiadomieniu do prokuratury.

Nie ma ważnych i ważniejszych
- Działaniom ministra Zbigniewa Ziobry w tym zakresie należy tylko przyklasnąć. W minionych latach nie było woli prokuratury, by tę sprawę wyjaśniać. Być może nie chciano się tym zająć z przyczyn politycznych. Dobrze, że jeden z wielkich problemów związanych z poprzednim systemem zostanie wyjaśniony - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Konstanty Miodowicz, poseł PO, członek komisji, która zajmowała się wyjaśnieniem tzw. afery Rywina.
Miodowicz przypomniał, że pierwsze zawiadomienie w tej sprawie wpłynęło do Prokuratury Okręgowej w Warszawie w 2000 roku. Wówczas jednak organa wymiaru sprawiedliwości odmówiły wszczęcia postępowania.
- Nikt, kto naruszył prawo w IV RP, nie może czuć się bezkarnie, nawet jeśli w przeszłości pełnił funkcję prezydenta. Każdego obowiązuje to samo prawo i jeśli ktoś je naruszył, to mimo sprawowanych funkcji publicznych powinien za to odpowiedzieć. Dlatego decyzja Ministerstwa Sprawiedliwości nas cieszy. To pierwszy rząd, który dokonuje rozliczeń z przeszłością - powiedział nam poseł Wojciech Wierzejski (LPR).
Zdecydowanie ostrożniej ocenia sytuację wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski (PO), którego zdaniem trzeba sobie uzmysłowić, że nie chodzi o "jakiegoś polityka", ale o byłego prezydenta, dlatego też kompromitacją byłoby, gdyby okazało się, że zarzuty są bezzasadne.
- Nikt nie może stać ponad prawem! - ripostuje Przemysław Gosiewski, szef Klubu Parlamentarnego PiS.
Wojciech Wybranowski

"Nasz Dziennik" 2006-03-23

Autor: ab