Kwarantanna za cztery czterysta
Treść
Młody działacz Platformy Obywatelskiej z Lublina przestał  piastować unikalne w skali kraju stanowisko pełnomocnika ds. promocji  komunikacji miejskiej wymyślone dla niego przez partyjnego kolegę. Po  bliższych oględzinach okazało się, że nigdy na takim stanowisku nie  pracował, o czym sam nie wiedział. 
Nie minął tydzień od  informacji Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Lublinie, że w  tej zarządzanej przez członka Platformy Obywatelskiej Tomasza Fularę  spółce komunalnej intratną posadę pełnomocnika ds. promocji komunikacji  miejskiej dostał inny działacz tej partii, radny miejski Michał  Krawczyk, a już nastąpiło dementi. Po interwencji dwóch radnych PiS,  Sylwestra Tułajewa i Mariusza Banacha, którzy oprócz ogólnego oburzenia  na marnotrawstwo publicznego grosza wskazywali także na niezgodność  takiego zatrudnienia z ustawą o samorządzie lokalnym zabraniającą w art.  24f piastowania przez radnych synekur typu "pełnomocnik", okazało się,  że Krawczyk wcale nie jest i nigdy był pełnomocnikiem, tylko "zastępcą  kierownika Biura Zarządu i Promocji - specjalistą ds. promocji  transportu". Z miejsca znalazł się też chłopiec do bicia w osobie  rzecznika prasowego MPK Weroniki Opasiak, która mężnie wzięła całą winę  na siebie. - Początkowa informacja o tym, że jest pełnomocnikiem  zarządu, była moją pomyłką - wyznała ze skruchą, a na dowód ujawniła  umowę o pracę Krawczyka. Rzeczywiście podpisy i data się zgadzały, nie  mówiąc o stanowisku "zastępcy kierownika Biura Zarządu i Promocji -  specjalisty ds. promocji transportu", które stało jak byk. Ani słowa o  pełnomocniku i komunikacji miejskiej. Czy można się było aż tak pomylić?  Chyba nie.
Jako specjalista, a nie pełnomocnik, Krawczyk będzie  mógł już bez przeszkód otrzymywać 4 tys. 400 zł co miesiąc na rękę, o co  - jak się wydaje - głównie w tym interesie chodzi. Na spłatę kredytów  powinno mu od biedy wystarczyć. Przy okazji wychodzą na jaw meandry  polityki kadrowej Platformy Obywatelskiej. Trudno bowiem nie uznać  posadki w MPK za swego rodzaju kwarantannę dla wychowanka Janusza  Palikota. To pod skrzydłami skandalisty spod Biłgoraju zdobywał  polityczne ostrogi, to Palikot przetransferował go ze swojego biura do  kancelarii prezydenta Lublina Adama Wasilewskiego (PO). Gdy Palikot  opuścił Platformę, Krawczyk potraktowany jak potencjalna V kolumna  musiał pożegnać się najpierw z funkcją szefa kampanii wyborczej  Krzysztofa Żuka (PO), obecnego prezydenta Lublina, a następnie z  kancelarią prezydencką. Dzięki posadzie w MPK z głodu nie umrze, a o  dalszych politycznych losach zaważy jego postawa jako radnego. Dlatego  stara się jak może. Ostatnio w imieniu klubu radnych PO oponował przeciw  przyjęciu przez radę miasta stanowiska w obronie Telewizji Trwam,  przegłosowanego jednak dzięki bezwzględnej większości radnych PiS.
Adam Kruczek
Nasz Dziennik Poniedziałek, 13 lutego 2012, Nr 36 (4271)
Autor: au
 
                    