Kupowanie kota w worku?
Treść
Nie ma. Być może będzie w połowie października - to odpowiedź, jakiej udzielono nam w Ministerstwie Spraw Zagranicznych na pytanie o polskie tłumaczenie traktatu reformującego dla Unii Europejskiej, który prawdopodobnie zostanie zatwierdzony na szczycie w Lizbonie 18-19 października. Sytuacja zaczyna przypominać tę sprzed dwóch lat, gdy ówczesna wersja eurokonstytucji została przetłumaczona na język polski w ostatniej chwili, w efekcie czego znalazło się w niej mnóstwo błędów.
Język polski w Unii Europejskiej jest językiem legalnym, w związku z czym każdy dokument musi być wydany również po polsku. - Mamy doświadczenia z traktatem akcesyjnym, który był tłumaczony przez Komisję Europejską i znalazło się w nim mnóstwo błędów. Jakość tłumaczenia leży w gestii Komisji Europejskiej, ale dopilnowanie, aby zostało ono dokonane na czas, jest obowiązkiem polskiego MSZ - wskazuje dr Waldemar Gontarski, prawnik. Wtóruje mu mecenas Stefan Hambura, autor komentarzy do unijnych traktatów: - Nie może się powtórzyć sytuacja taka jak z traktatem konstytucyjnym. Powinno się już teraz przedłożyć treść traktatu po polsku, aby uniknąć błędów w tłumaczeniu, jak w przypadku wcześniejszego traktatu.
W 2005 r. lewicowy rząd uruchomił nawet procedurę ratyfikacji traktatu konstytucyjnego UE, którego tłumaczenie zawierało liczne błędy. Korekta tłumaczenia unijnego traktatu wymaga zgody wszystkich państw członkowskich, co może być trudne do uzyskania po zatwierdzeniu konkretnej wersji dokumentu.
- Gdy tłumaczenie wykonuje się za pięć dwunasta, to my możemy znów stracić, jak w sytuacji ustnych ustaleń dotyczących kompromisu z Joaniny, co do których istnieją ogromne rozbieżności między naszymi politykami a unijnymi - dodaje dr Gontarski. W jego opinii, brak tłumaczenia jest totalnym zaniedbaniem, któremu winna jest KE, ale nade wszystko polskie MSZ, które powinno skutecznie ponaglać Komisję.
- Ważne jest, aby politycy i urzędnicy państwowi zapoznali się z treścią tego traktatu, a przynajmniej z jego wstępną wersją. Trzeba nam wiedzieć, co będzie podpisywane w Lizbonie, poznać treść tego dokumentu - zaznacza mecenas Hambura.
- Dzisiaj mamy podobną sytuację, jak podczas przyjmowania traktatu akcesyjnego, kiedy opóźnione tłumaczenie tego dokumentu było jednym z elementów machinacji dokonanej na opinii publicznej. Być może z podobną sytuacją mamy do czynienia obecnie i może to wynikać z pewnego zawstydzenia ze strony polskiego rządu. Wynika ono stąd, że rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość zgłosiła sprzeciw wobec konstytucji dla Europy, a dzisiaj w zasadzie już zaakceptowała traktat reformujący, który w 70 proc. powiela treść odrzuconej konstytucji - konstatuje Artur Zawisza (Prawica Rzeczypospolitej).
Wojciech Tomaszewski
"Nasz Dziennik" 2007-09-28
Autor: ab