Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kup pan nerkę

Treść

Singapur jako pierwszy kraj zalegalizował handel żywymi organami. Parlamentarzyści postanowili ponadto, że do tamtejszego rynku będą mieli dostęp także obcokrajowcy. Oznacza to, iż w niedługim czasie Singapur stanie się centrum nowej gałęzi pseudoturystyki. Jakby tego było mało, parlament zadecydował także, że ceny na poszczególne narządy ustali sam rynek, który nie będzie podlegał nadzorowi władz.

Parlament w Singapurze olbrzymią większością głosów przyjął ustawę legalizującą handel żywymi organami. Z nowych usług w sposób nieograniczony korzystać będą mogli także obcokrajowcy, którzy - jak się już dziś szacuje - wprowadzą do Singapuru nową gałąź "turystyki". Podczas dwudniowej debaty nad tą kontrowersyjną ustawą zaledwie kilku parlamentarzystów zgłosiło swoje zastrzeżenia. Jak zauważył poseł Halimah Yacob, absurdalna decyzja parlamentu w dobie narastającego kryzysu gospodarczego zmusi najbiedniejszych "do stopniowej wyprzedaży swojego ciała". Przemawiać za tym może fakt, że położone na południowym krańcu Półwyspu Malajskiego państwo-miasto Singapur jest zaraz po Monako najludniejszym państwem świata, otoczonym biednymi rolniczymi wysepkami. Pozostali singapurscy deputowani tłumaczą jednak, że działanie to ma jedynie na celu ograniczenie czarnego rynku i przychodów mafii czerpanych z tej nielegalnej dotychczas procedury. W krajach Azji Południowej nielegalny handel organami kwitnie i jest zakrojony na największą skalę.
Parlament, przyjmując ustawę, zadecydował także, że rynkowi pozostawi kwestię ustalenia ceny na poszczególne organy. W praktyce oznaczać to będzie, iż najwięcej zarobią na tym tzw. pośrednicy żerujący na biedzie innych. Już dziś szacuje się, że za nerkę trzeba będzie zapłacić niemal 5 tys. euro. Tymczasem, jak zauważa w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" etyk, ks. prof. Paweł Bortkiewicz, przekazywanie organów powinno przebiegać wyłącznie na zasadzie miłości i chęci niesienia pomocy bliźniemu. - W "Evangelium vitae" Ojciec Święty Jan Paweł II określa donację organów jako akt solidarności z człowiekiem potrzebującym. Wskazuje jednak, że ten akt może być podejmowany tylko na płaszczyźnie miłości. Jeżeli natomiast wkraczają w to miejsce komercja i handel, wówczas wszystkie najczarniejsze scenariusze, jakie do tej pory były kreślone w filmach i literaturze typu thrillerów medycznych, zyskują ogromne prawdopodobieństwo - mówi ks. prof. Borkiewicz. Jego zdaniem, taki handel oznaczać będzie przede wszystkim zagrożenie ludzkiego życia, "bowiem te organy mogą być brane od więźniów, co miało miejsce do tej pory w Chinach, ale mogą być także wykradane kosztem uśmiercenia człowieka, co ma dziś miejsce m.in. w Brazylii i innych krajach latynoamerykańskich". - Jest to więc puszka Pandory, która może spowodować niebywałe konsekwencje - podkreśla etyk.
Marta Ziarnik
"Nasz Dziennik" 2009-03-31

Autor: wa