Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kultura śmierci

Treść

We Francji ukazała się praca Rémi Fontaine'a, zatytułowana "Czarna księga kultury śmierci". Wydało ją wydawnictwo Renaissance Catholigue (Odrodzenie Katolickie). Z autorem książki rozmawia Franciszek L. Ćwik Pańską książkę czyta się jak kryminał. Jest pasjonująca i jednocześnie przeraźliwie tragiczna, bo opisuje w bardzo obrazowy sposób panoszącą się kulturę śmierci, w imię której dokonuje się zabójstw i przestępstw, za które nie ponosi się żadnej odpowiedzialności, bo są legalnie dopuszczone. To jest jakiś okrutny koszmar. Jak doszło do tego, że żyjemy w czasach, gdzie aborcja, eutanazja, pedofilia, eugenizm, homoseksualizm stają się normą? - Postęp nauki i podważenie odwiecznej zasady "nie zabijaj" zmieniły spojrzenie ogromnej liczby ludzi na ich własne życie i życie innych. Nie jest ono już dla nich darem Bożym ani nieprzeniknioną tajemnicą, tylko zwykłą materią. Jednocześnie negowany jest tradycyjny model rodziny, która przekazywała życie i wychowywała dzieci. Jest on podważany medialnie, politycznie i prawnie. Dzisiejszy człowiek nie uznaje żadnych granic swojej władzy. To sprawia, że banalizuje się dawniejsze zasady moralne. Celem mojej książki jest chęć rzeczywistego ukazania zakresu i skutków kultury śmierci, byśmy jako chrześcijanie tym bardziej byli wierni słowom Jezusa: "To, co uczyniliście najmniejszemu z was, mnieście uczynili". Czym różni się obecnie proceder aborcji od dawnych praktyk przerywania ciąży? - Istnieje zasadnicza różnica między dawnymi i obecnymi aktami zabijania dzieci poczętych. Za dzisiejszymi praktykami przerywania ciąży stoją argumenty ideologiczne. Już w 1978 r., a więc trzy lata po zalegalizowaniu aborcji we Francji, w biuletynie "Planowanie Rodziny" można było przeczytać: "Walczymy o antykoncepcję i aborcję nie w imię maltuzjanizmu ani chęci poprawy stanu sanitarnego populacji. Celem naszego ruchu jest akcja na rzecz seksualnego wyzwolenia w walce o wolność socjalną i zmianę społeczeństwa". Aborcja staje się więc aktem rewolucyjnym. Potwierdziła to również autorka francuskiej ustawy aborcyjnej Simon Veil, która w wywiadzie dla "Timesa" powiedziała, że "modyfikując prawo, możecie zmodyfikować fundamentalnie model ludzkiego zachowania, to mnie fascynuje, legalizując aborcję, zmieniacie w fundamentalny sposób pozycję kobiety i dziecka w społeczeństwie". Owa rewolucja odbywa się poprzez zabijanie poczętych dzieci. Aby ją przeprowadzić, należało zmienić dotychczasowe nazewnictwo w ten sposób, by zabójstwo nazwać postępem społecznym, prawem kobiety... - Ma pan zupełną rację. Dobrze obrazuje tę propagandę wypowiedź byłej minister zdrowia Yvette Roudy, która w 10. rocznicę uchwalenia ustawy Veil powiedziała, że "Niemożliwe jest podważanie postępu. Uchwalając prawo do aborcji, legislator zapewnił godność, sprawiedliwość i porządek tam, gdzie była niesprawiedliwość, bałagan i kombinacje finansowe". Odnośnie do refundowania kosztów aborcji, co zalegalizowano w 1981 r., minister powiedziała, że "dawniej były dwie kategorie kobiet: uprzywilejowane i pozostałe. Refundowanie opłat za przerywanie ciąży zniosło tę sytuację, przynosząc wszystkim kobietom więcej godności". Bardzo ciężko czyta się fragmenty książki opisujące dzieci skazane na uśmiercenie w okresie prenatalnym. Pisze Pan, że w tej fazie życia dzieci potrafią się śmiać, poruszają kończynami. W systemie 4D można nagrać obraz umożliwiający nawet studiowanie i obserwację ruchu dziecka w łonie matki. Czy tego typu obrazy nie przemawiają do zwolenników aborcji? - Myślę, że nic do nich nie przemówi, bo ich zachowania motywowane są względami ideologicznymi. Należy żałować, że obrazy te są dostępne tylko dla znikomej części specjalistów i niedostępne dla opinii publicznej. Jestem przekonany, że gdyby w telewizji pokazano przerywanie ciąży, to nie byłoby wątpliwości, jak to nazwać, a lekarze dokonujący aborcji zostaliby nazwani mordercami. Dlatego nikt nie odważa się tego pokazać. Może zrobiłaby to Wasza telewizja?... Nie mogę Panu tego zapewnić, ale zgadzam się z potrzebą pokazania rzeczywistości. Nie wiem, dlaczego w mediach czymś słusznym jest ukazywanie zbrodni w Auschwitz, a zabrania się mówienia o dzieciach zabijanych w ogrzewanych klinikach. - Co najgorsze, tego typu wizja upowszechnia się we wszystkich krajach Europy, która ma przecież chrześcijańskie korzenie. Przeciwnicy cywilizacji łacińskiej wykorzystują takie dewiacje, jak aborcja, eutanazja, homoseksualizm, by wykazać dekadencję Zachodu. W aspekcie moralnym mają, niestety, rację. Dlatego bronią przed terroryzmem powinna być nasza moralność, nie wystarczą tu zamknięte granice, techniczne środki walki. Myślę, że wojna toczy się też o idee. Moim zdaniem, Zachód jeszcze tego nie zrozumiał. Czym można wytłumaczyć akceptację rozwiązłości seksualnej? - Mimo inwazji AIDS ideolodzy rewolucji 1968 r. nie mogą odejść od jej pryncypiów, jednym z nich było tzw. wyzwolenie seksualne, inaczej mówiąc - rozwiązłość seksualna. W sytuacji plagi AIDS nie wyciąga się wniosków o konieczności powrotu do dawnych norm moralnych, nakazujących czystość przed ślubem, wierność małżeńską, związanie aktu małżeńskiego z rodzicielstwem. Metodą środowisk liberalnych na opanowanie epidemii AIDS nie jest więc odejście od tzw. wyzwolenia seksualnego, ale propaganda na rzecz używania prezerwatyw, które przecież nie są skuteczne... - Propaganda za prezerwatywami jest kryminalnie kłamliwa. Chodzi o to, że rozmiary wirusa są znacznie mniejsze od plemników. HIV mierzy około 0,1 mikrona. Jest on 60 razy mniejszy od bakterii powodującej syfilis i 450 razy mniejszy od plemników. Dlatego odnotowuje się aż 15-procentową nieskuteczność stosowania prezerwatyw w obronie przeciw AIDS. W swojej książce ukazuje Pan podstępne działania mające na celu legalizację używania narkotyków. Są one bardzo podobne do metod kampanii na rzecz legalizacji aborcji. Czy jednak nie chodzi o coś zupełnie innego? - Od wielu lat obserwuje się we Francji nacisk na legalizację używania tzw. miękkich narkotyków, do których zalicza się haszysz. Stosuje się te same argumenty, co za aborcją: że i tak będą one używane, że państwo mogłoby mieć nad nimi kontrolę i konkretne zyski. Jest to nic innego jak propagowanie kultury śmierci, bo zażywanie miękkich narkotyków powoduje u wielu ich adeptów sięganie po silniejsze środki, co w większości przypadków kończy się śmiercią. Bardzo ostro rozprawia się Pan z klonowaniem i zapłodnieniem in vitro, obalając argumenty, że są to metody na wyzwolenie ludzkości od wielu ciężkich chorób, danie szansy na potomstwo małżeństwom, które nie mogą posiadać dzieci? - Problem jest natury moralnej. Zwolennicy kultury śmierci, znowu w imię jakoby wyższych wartości, opowiadają się za niszczeniem życia rzekomo w interesie społecznym, jakim jest wyhodowanie super człowieka, czy danie potomstwa bezpłodnej rodzinie. Podobnie jak w każdym totalitaryzmie liczy się źle pojęty interes społeczny, realizowany kosztem najsłabszego, w tym przypadku ludzkiego, żyjącego embrionu. W imię egoistycznego interesu zabija się dziesiątki embrionów, by z jednego z nich mogło powstać życie. Czy mamy do tego prawo? Warto tu przytoczyć wypowiedź Jean Marie Le Méné, przewodniczącego Fundacji Jérôme-Lejeune. Jego zdaniem, "Siłę łańcucha zawsze mierzy się siłą jego najsłabszego ogniwa. Najsłabszym ogniwem ludzkości jest embrion. Więc ci, którzy dokonują zamachu na embrion, dokonują zamachu na całą ludzkość". Kultura śmierci idzie jeszcze dalej, domagając się zabijania starych, chorych, kalekich... - Tutaj również w imię "interesu chorego i jego rodziny" radzi się go zabić. Trzeba przypomnieć pytanie prof. Bernarda Debré: "Uwaga, człowiek opanował ogromną siłę nad sobą samym. Manipuluje już urodzeniem, zapłodnieniem, też in vitro, selekcją embrionów, więc nad widnokręgiem życia. Czy zechce też wyposażyć się w siłę wymazującą życie, które nie będzie godne istnienia z racji tego, że się zestarzało?". Niestety, to "zestarzałe" życie coraz częściej się "wymazuje". Eutanazja ma wielu zwolenników we Francji. Stowarzyszenie na Rzecz Prawa do Godnej Śmierci domaga się otwarcia społecznej debaty dotyczącej eutanazji, argumentując, że "nie ma tygodnia, by sądy nie rozpatrywały spraw dotyczących niejasnych okoliczności śmierci". Na tym właśnie polega dramat naszego społeczeństwa. Czyż to nie przypadek, że rumuński film "4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni", będący propagandą aborcji, otrzymał Złotą Palmę na festiwalu filmowym w Cannes w 2007 r. i został nagrodzony przez ministerstwo edukacji narodowej? Do kultury śmierci zalicza Pan również takie zjawiska, jak legalizacja związków homoseksualnych, adopcja dzieci przez lesbijki i gejów, wszelkiego rodzaju ustawy przeciw homofobii. To idzie całkowicie pod prąd propagandzie domagającej się akceptacji i przywilejów dla dewiacji. - Nie mam nic przeciw homoseksualistom. Ich akceptowanie nie oznacza jednak zgody na legalizację ich związków, które w ten sposób podważają odwieczną instytucję małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. We Francji w 1999 r. uchwalono tzw. PACS (cywilny pakt solidarności). Teraz prezydent Nicolas Sarkozy zapowiedział jego "ulepszenie", polegające na przyznaniu homoseksualistom wychowującym dzieci statusu ojczymów. Jest to jakiś obłęd, który oznacza też, że jesteśmy niedaleko od prawa adopcji dzieci przez homoseksualistów, tym bardziej że ostatnio Trybunał Europejski skazał Francję za odmowę adopcji przez lesbijkę. W rzeczywistości, wbrew obowiązującym ustawom, praktycznie coraz częściej administracja akceptuje wychowywanie dzieci przez homoseksualistów. Znane są przypadki wypłacania im zasiłków rodzinnych. Nie dopuszcza się do głosu specjalistów, którzy jednoznacznie wskazują na wyrządzanie szkody dziecku wyrastającemu w środowisku gejów lub lesbijek. Pisał o tym m.in. znany psychoterapeuta, ks. Tony Anatrella, stwierdzając: "Nie jest prawdą uważać, że wystarczy, by dziecko czuło się kochane, to będzie się ono dobrze rozwijać. Trzeba jeszcze wiedzieć, w jakiej strukturze relacyjnej musi ono być umieszczone, by mogło się rozwijać. Wiele problemów z dziećmi tworzy się w przypadku rozwodu, ale także z dziećmi zaadoptowanymi. Czy w związku z tym należy dorzucać do tego dodatkowe problemy, zwłaszcza związane z kwestię identyfikacji, tylko dlatego, by wspierać i dowartościowywać dorosłych w ich złym samopoczuciu? Niestety, takich pytań nie stawiają sobie wojujący homoseksualiści, a tych, którzy te problemy podnoszą, okrzykują faszystami, rasistami, homofobami... Obecnie pojawiły się nowe żądania płynące od transseksualistów. Oni również domagają się prawa do małżeństw i adopcji. Kultura śmierci rozszerza się coraz bardziej we wszystkich krajach cywilizacji zachodniej. Czy chcemy sobie sami założyć pętlę na szyję? Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-02-18

Autor: wa