Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kulisy wprowadzenia stanu wojennego w Polsce

Treść

Dr Jan Ryszard Sielezin
Napięta sytuacja społeczno-polityczna w Polsce i powstanie we wrześniu 1980 roku NSZZ "Solidarność" postrzegane były przez kierownictwo Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego jako groźna anomalia systemowa. Uważano, że roszczeniowa postawa związku, dynamika życia społeczno-politycznego oraz skala i rozległość podejmowanych przez "Solidarność" działań prowadzą do zjawisk dysfunkcjonalnych wewnątrz systemu. Władze ZSRS nie planowały wkroczenia do Polski, a organizowane wówczas przemarsze wojsk, naciski dyplomatyczne miały na celu wymuszenie na Kani i Jaruzelskim podjęcia skutecznych działań pacyfikujących lub zmniejszających rozmiary "kontrrewolucyjnej" działalności "Solidarności".

Kreml, który był już wczesną jesienią 1980 r. zaniepokojony biernością polskich władz, szybko uznał, że "nie należy lekceważyć "Solidarności" i błędem jest spychanie jej w nurt jeszcze jednego prądu antysocjalistycznego (...) [skoro] do organizacji przystępowały setki tysięcy, a potem miliony ludzi. Mówiliśmy - przyznał Piotr Kostikow z sektora polskiego KC KPZS - że Polacy coś z tym muszą zrobić, ale nie wiedzieliśmy co" (por. P. Kostikow, B. Roliński, "Widziane z Kremla. Moskwa - Warszawa. Gra o Polskę", Warszawa 1992, s. 252).
Kostikow, który znał nieźle polskie realia, nie widział latem i jesienią 1980 r. polityka na miarę Józefa Piłsudskiego, konsekwentnego i stanowczego w działaniu. Generał Wojciech Jaruzelski, choć był ministrem obrony narodowej i miał wsparcie zaprzyjaźnionych z nim dowódców i polityków sowieckich, takim politykiem nie był. Kreml, aby lepiej orientować się w społecznych i politycznych nastrojach, uruchomił wszystkie oficjalne i nieoficjalne kanały informacyjne, a mianowicie ambasadę w Warszawie, struktury Układu Warszawskiego, KGB, aparat Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Służby Bezpieczeństwa. We wrześniu kierownictwo KPZS dwukrotnie wypowiadało się krytycznie na temat sytuacji w Polsce. W oficjalnych i poufnych rozmowach z przedstawicielami PZPR określano dopuszczalną granicę ustępstw wobec opozycji, ale sytuacja geopolityczna w Europie i wojna w Afganistanie wykluczyły możliwość interwencji w Polsce.

Przygotowania władzy do kontrataku
Już w lipcu 1980 r. dyskutowano podczas posiedzenia Komitetu Obrony Kraju o możliwości wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Omawiano wówczas projekty aktów prawnych dotyczących bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego w okresie obowiązywania stanu wojennego, ale sytuacja polityczna w kraju i gra polityczna na "partyjnym Olimpie" nie sprzyjały podjęciu wiążących decyzji.
Początkowo Kreml zajęty problemami wewnętrznymi i sytuacją w Afganistanie wspierał polskie plany, ale w miarę rozszerzania skali konfliktu społecznego i pogarszania ogólnej sytuacji społeczno-politycznej w Polsce wzrosła ilość nacisków ze strony ZSRS. Pod koniec 1980 r. sytuację w Polsce zaczęto oceniać w aspekcie strategicznego problemu równowagi sił między Wschodem a Zachodem. Pod naciskiem Kremla zaczęto rozważać możliwość zastosowania metod polityczno-administracyjnych wobec "Solidarności", ale gdy okazały się one mało skuteczne, odwołano się do metod operacyjnych, które polegały na nasyceniu agentami struktur krajowych, regionalnych i zakładowych "Solidarności" i oddziaływania na proces decyzyjny kierowniczych gremiów związku. Równolegle rozpatrywano inne warianty, np. rozwiązanie siłowe (stan wojenny), w oparciu o krajowe środki i rozwiązanie siłowe z wykorzystaniem krajowych sił, ale wspartych wydzielonymi jednostkami wojsk Układu Warszawskiego.
Kierownictwo KPZS oczekiwało, że polskie władze wprowadzą stan wojenny w oparciu o krajowe środki. Generał W. Jaruzelski zaś opowiadał się za "internacjonalistyczną pomocą" wojsk UW. Dlatego Biuro Polityczne PZPR już 3 września 1980 r. uznało kompromis zawarty między władzą a komitetami strajkowymi za "przejściowy" i zapowiadało "przygotowanie kontrataku".
W Ludowym Wojsku Polskim przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego rozpoczęły się 22 października 1980 r., gdy Sekretariat KOK (Komitet Obrony Kraju), Sztab Generalny WP i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przystąpiły do kolejnej fazy prac planistycznych dotyczących tej operacji. Zanim pierwsza wersja planu została przedstawiona na posiedzeniu KOK w listopadzie 1980 r., poszczególne zespoły skoncentrowały się głównie na zagadnieniu formalno-prawnym. Okazało się, że dokumenty normujące przebieg stanu wojennego nie są zgodne z Konstytucją. Ostatecznie pominięto praworządną formułę wprowadzenia stanu wojennego i odwołano się do pozaprawnych kompetencji Rady Państwa. Natomiast płk. Tadeuszowi Malickiemu polecono 23 października 1980 r. opracowanie stosownego dokumentu dotyczącego trybu wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.
Rosjanie niezmiennie uważali, że w Polsce "jest kontrrewolucja [a] z kontrrewolucją się nie rozmawia. Kontrrewolucję się miażdży siłą" (por. "Wojna z narodem widzianym od środka. Rozmowa z byłym płk. dypl. Ryszardem J. Kuklińskim", wyd. Kurs, 1987, s. 15).
Plany wprowadzenia stanu wojennego ("W") uwiarygodniły zamiary zwolenników tej opcji w MSW i Sztabie Generalnym. Wprawdzie 28 października przygotowano wstępną listę osób przewidzianych do internowania, lecz rozkaz o sporządzeniu pełnego wykazu osób wydano 3 listopada, a zamiast podpisu pod dokumentem widniał kryptonim "Wrzos", co miało utrudnić w przyszłości ustalenie personalnej odpowiedzialności za podjętą decyzję.
Mimo pewnego zaawansowania prac dotyczących wprowadzenia stanu wojennego Kreml wciąż miał obawy, czy kierownictwo PZPR potrafi rozwiązać "polski konflikt". Dopiero rewizja w lokalu Regionu Mazowsze w dniu 20 listopada 1980 r. i aresztowanie Jana Narożniaka i Piotra Sapełły oraz ogłoszenie akcji strajkowej w kilku zakładach w regionie, którą poparła także Krajowa Komisja Porozumiewawcza, doprowadziły do częściowej polaryzacji stanowisk w aparacie partyjno-państwowym. Podczas posiedzenia BP PZPR 26 listopada 1980 r. Kazimierz Barcikowski, Zdzisław Kurowski, Janusz Brych, Zbigniew Zieliński uważali, że konfrontacja z "Solidarnością" jest nieunikniona, ale władza nie jest do niej przygotowana. W listopadzie specjalny zespół Sztabu Generalnego negatywnie zaopiniował wstępny plan wprowadzenia stanu wojennego, a KOK uznał, że obecnie nie istnieje możliwość jego realizacji m.in. z powodu częściowej dezorganizacji struktur aparatu władzy i ze względu na wysoki stopień zaangażowania społeczeństwa po stronie związku. Również w czasie VII Plenum KC PZPR (1-2 grudnia 1981 r.) przewagę uzyskali zwolennicy opcji zachowawczej w partii.
Tymczasem Kreml i jego przedstawiciele w Warszawie sugerowali Stanisławowi Kani i Wojciechowi Jaruzelskiemu, że są rozczarowani polityką PZPR, która utraciła zdolność do powstrzymania "anarchii" w Polsce. 1 grudnia 1980 r. gen. Jaruzelski otrzymał informację z Moskwy, że w ciągu tygodnia mają się odbyć m.in. na terytorium Polski ćwiczenia "Sojuz "80", a marszałek Wiktor Kulikow wystąpił o wyrażenie zgody na "ustanowienie terminu planistycznej gotowości otwarcia do ćwiczeń na 8 grudnia", co w praktyce oznaczało otwarcie wszystkich granic Polski. Tuż po zakończeniu VII Plenum KC doszło 3 grudnia do niespodziewanego spotkania premierów NRD i Czechosłowacji, na którym dyskutowano o "polskich zagrożeniach" i sposobach przywrócenia socjalistycznego porządku w Polsce. Sytuacja w Polsce zaniepokoiła też prezydenta Jimy'ego Cartera, który wydał tego dnia oświadczenie, ale jego treść raczej uspokajała przywódców państw socjalistycznych. Korzyści polityczne z tej pozorowanej interwencji dyplomatycznej były dla Kremla zasadnicze. Uzyskano pewność, że zarówno Stany Zjednoczone, jak i państwa zachodnie nie zaangażują się w sprawy Polski.

Groźba interwencji czy demonstracja polityczna?
W dniach 1-3 grudnia 1980 r. w Bukareszcie odbyło się posiedzenie Komitetu Ministrów Obrony państw Układu Warszawskiego. Stronę polską reprezentował gen. Eugeniusz Molczyk (zwolennik ściślejszej współpracy z ZSRS), który po powrocie do kraju próbował skłonić gen. Jaruzelskiego do przedstawienia w Moskwie planu bezzwłocznego rozgromienia "Solidarności" własnymi siłami. W tym kontekście zasadne wydaje się pytanie: Czy w grudniu 1980 r. Polsce rzeczywiście groziła interwencja armii sowieckiej lub wojsk Układu Warszawskiego? Odpowiedź twierdząca oparta byłaby na wątłych przesłankach. Wprawdzie 1 grudnia 1980 r. do Moskwy pojechali przedstawiciele Sztabu Generalnego WP: I zastępca szefa gen. dyw. Tadeusz Tuczapski i płk Franciszek Puchała, którym marszałek Nikołaj Ogarkow oznajmił, że w ramach ćwiczeń "Sojuz '80" planowane jest przemieszczenie na terytorium Polski wojsk Układu Warszawskiego, ale - jak zauważył Lech Kowalski - żaden z ówczesnych decydentów nie widział planów rozwinięcia ani wkroczenia tych wojsk do Polski i - jak się później okazało - zamiast planowanych dywizji ćwiczyły jedynie sztaby (por. L. Kowalski, "Generał ze skazą. Biografia wojskowa gen. armii Wojciecha Jaruzelskiego", Warszawa 2001, s. 401).
Generał Tadeusz Hupałowski twierdzi, że podczas wizyty w Moskwie skopiował plany ćwiczeń na oleaty (kalki z dowiązanymi do map sztabowych koordynatami), ale nie udało się ich nigdy odnaleźć. Znajdująca się zaś w materiałach Sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej RP mapa pt. "Praktyczne działania wojsk w ćwiczeniu Sojuz '80" nie zawierała planów rozwinięcia operacji ćwiczebnej.
Oddziaływanie psychologiczno-propagandowe, tworzenie atmosfery zagrożenia interwencją ZSRS miały uwiarygodnić ingerencję i wymusić ustępstwa lub skłonić "Solidarność" do powstrzymania się od wysuwania roszczeń. Dziś mamy pewność, że była to tylko demonstracja polityczna, gdyż podczas narady Politycznego Komitetu Dowódczego Układu Warszawskiego Leonid Breżniew zapewnił 5 grudnia Kanię: "No biez tiebie - nie wajdiom" (por. "Stanisław Kania w rozmowie z Andrzejem Urbańczykiem. Zatrzymać konfrontację", Warszawa 1992, s. 91).
Kania zapewne przekonał Breżniewa, że władza w Polsce panuje nad sytuacją i rozwiąże konflikt w oparciu o własne siły. W świetle znanych faktów nie wydaje się zasadna teza, że ZSRS planował w grudniu 1980 r. interwencję. Można uwierzyć raczej Piotrowi Kostikowowi, że "ani w 1970 r., ani dziesięć lat później" żołnierze sowieccy "nie mieli walczyć z Polakami", albowiem "co innego gry polityczne, naciski, dyskusje, a nawet groźby, a co innego decyzja, rozkaz, aby z bronią w ręku wkroczyć do Polski! To było wykluczone" (por. P. Kostikow, B. Roliński, op. cit., s. 258). Dla Kremla problemem było raczej "wykluczenie zbyt nerwowej czy nawet przypadkowej" reakcji dowództwa NATO. Również Władimir Bukowski, analizując najważniejsze kierunki polityki zagranicznej, ustalił na podstawie tajnych dokumentów BP KC KPZS i KGB, że w grudniu 1980 r. Kreml nie planował żadnej internacjonalistycznej "pomocy" bratniej Polsce. Natomiast KGB, a zwłaszcza polskie władze umiejętnie oddziaływały psychologicznie na ludność, straszyły sowiecką interwencją, a manewry wojskowe przedstawiały jako gotowość do inwazji, jakkolwiek od początku był to tylko "blef", przy czym od Polaków "żądano "zdecydowanych działań", stosowania represji (...) wprowadzenia stanu wojennego, a wariantu wkroczenia w ogóle nie rozpatrywano" (por. W. Bukowski, "Moskiewski proces. Dysydent w archiwach Kremla", Warszawa 1998, s. 548).
Były szef zjednoczonych Sił Zbrojnych UW gen. Anatolij Gribkow stwierdził w 1992 r., że pod koniec 1980 r. nie było żadnej nadzwyczajnej koncentracji wojsk wokół polskiej granicy, a wszelkie działania odbywały się za wiedzą strony polskiej.
Analizując wielokrotnie już cytowane w literaturze wypowiedzi sowieckich przywódców i członków BP KPZS, można zauważyć pewną prawidłowość. W grudniu 1980 r. oraz w tym samym miesiącu, ale rok później, Rosjanie nie zamierzali wkroczyć do Polski. Dokumenty Komisji Susłowa z 1981 r. całkowicie dezawuują intencję ekipy Jaruzelskiego - tworzenia iluzji "mniejszego zła" dla Polski. Podczas posiedzenia BP KC KPZS 19 grudnia 1981 r. Jurij Andropow stwierdził kategorycznie: "Nie możemy ryzykować. Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski. To jest słuszne stanowisko i musimy przestrzegać go do końca", i dodał: "nawet jeśli Polska znajdzie się pod władzą "Solidarności"". Andriej Gromyko stwierdził zaś: "będziemy musieli postarać się jakoś stłumić oczekiwania Jaruzelskiego i innych przywódców Polski odnośnie do wprowadzenia wojsk" i suponował wydanie polecenia ambasadorowi ZSRS w Warszawie, aby ten "udał się do Jaruzelskiego i go o tym poinformował". Susłow zaś konkludował: "Myślę, że mamy tu wszyscy wspólny pogląd, że nie może być mowy o żadnym wprowadzeniu wojsk" (por. A. Krawczyk, J. Snopkiewicz, A. Zakrzewski (red.), "Posiedzenie BP KC KPZS 10 XII 1981", w: "Dokumenty. Teczka Susłowa", Warszawa 1993, s. 83, 85, 91).

Tajemniczy rekonesans
Członkowie sowieckiego Biura Politycznego uznali więc, że przywrócenie porządku w Polsce jest wewnętrzną sprawą PZPR. W latach 1980-1981 ZSRS nie planował przeprowadzenia bezpośredniej interwencji w Polsce, jakkolwiek dla ścisłości trzeba wspomnieć, że zimą 1980/1981 wydzielone grupy oficerów armii sowieckiej przeprowadziły w Polsce rekonesans wybranych dróg i rejonów, który miał ściśle określony cel operacyjny. Motywy tego działania są wciąż niejasne. Pułkownik Julian Babula, który w okresie przygotowań do wprowadzenia stanu wojennego służył w Zarządzie Mobilizacji i Uzupełnień Sztabu Generalnego WP (wówczas Zarządu X), zapamiętał, że sowieccy grup rekonesansowych było osiem. Zimą 1980/1981 specjalne zespoły oficerów WP przyjmowały w strefach granicznych z ZSRS, CSRS i NRD grupy oficerów sowieckich, które przeprowadziły rekonesanse w kierunkach: "Bagrationowosk - Olsztyn; Rakowicze - Orzysz - Łomża - Warszawa - Puszcza Kampinowska; Brześć - Siedlce; Medyka - Przemyśl - Rzeszów; Jurgów - Kraków; Trutnov - Wrocław; Cieszyn - Katowice; Słubice - Poznań" (por. J. Babula, "Udział WP w wybranych wydarzeniach politycznych i społecznych lat 1956-1989", Wojskowy Instytut Historyczny w Warszawie. Dział Dokumentacji Naukowej, sygn. IV/103/250, s. 65). Pułkownik Babula zauważył, że "przedsięwzięcie było organizowane doraźnie i w wielkim pośpiechu", a o trasie rekonesansu decydowali oficerowie radzieccy. Rozmawiając z kolegami oficerami z innych zespołów WP, ustalił, że skład osobowy, ubiór i zachowanie oficerów radzieckich było wszędzie podobne: z polskimi oficerami rozmawiał tylko dowódca, "pozostali poprzestawali na "bladych" uśmiechach i gestach, przeważnie chodziło o zwrot "na zdrowie"" (por. Ibidem, s. 65 i 68).
Analizując sposób, w jaki przeprowadzono rekonesans, można domniemywać, że oficerom armii sowieckiej chodziło zapewne o przygotowanie przegrupowania wielkich jednostek wojskowych (dywizji) oraz przyjęcie ugrupowania bojowego przez związki operacyjne na obszarze Polski, ale taka konkluzja wydaje się błędna.
W grudniu 1980 r. Kreml nie planował żadnej bezpośredniej interwencji w wewnętrzne sprawy Polski. Ilość zgrupowanych wówczas sił (15 dywizji armii sowieckiej, 2 dywizje czechosłowackie i 1 z NRD) była niewystarczająca do skutecznej interwencji, nawet jeśli założymy bierną postawę wojsk polskich (co wydaje się częściowo prawdopodobne) i brak zdecydowanego oporu ze strony społeczeństwa. Gdyby faktycznie wojska Układu Warszawskiego miały wkroczyć do Polski, to dowództwo nie informowałoby o ilości sił, terminie wkroczenia i nie podałoby innych danych dotyczących całej operacji. Brak jakiegokolwiek maskowania operacyjnego w fazie rozwijania domniemanego natarcia świadczyłby tylko o pozorowanym charakterze operacji. Do interwencji nie doszło 7 i 8 grudnia ani w przewidywanym przez CIA terminie między 11 a 16 grudnia, kiedy to liczba sowieckich dywizji gotowych do działania wzrosła do dwudziestu siedmiu (por. Z. Brzeziński "Cztery lata w Białym Domu", "Zeszyty Historyczne" 1986, Z. 75, s. 75).
Przeświadczenia o nieuchronności inwazji nie podzielały też wszystkie placówki amerykańskie. Nicholas Andrews, drugi pod względem rangi dyplomata przebywający na placówce w Warszawie, uważał, że ZSRS nie dysponował w grudniu 1980 r. dostateczną ilością sił (nawet gdyby zamierzano je wzmocnić oddziałami wschodnioniemieckimi) i tak złożona operacja w kraju, gdzie społeczeństwo okazywało jawną wrogość do rodzimego aparatu, wymagałaby bardziej gruntownych przygotowań. Kluczowe siły zbrojne ZSRS (ok. 500 tys.) były wówczas związane w Afganistanie, a napięcie w Polsce już znacznie osłabło (por. N.G. Andrews, "Poland 1980-81. Solidarity versus the Porty", Washington 1985, s. 93-94).
Podobną ocenę prezentują Jan B. de Weydenthal, Bruce D. Porter i Kevin Devin, którzy uważają, że mobilizację wojsk przeprowadzono jako "zabezpieczenie na przyszłość (...) a po części w celu wywarcia nacisku na polskich robotników, aby pohamowali swoje żądania i zaprzestali wzniecania dalszych niepokojów" (por. J.B. de Weydenthal, B.D. Porter, K. Devin, "Polski dramat 1980-1982", Warszawa 1991, s. 175-176 i nn.).
Kreml na przełomie listopada i grudnia 1980 r. umiejętnie dramatyzował swoje zaniepokojenie sytuacją wewnętrzną w Polsce. W drugiej i trzeciej dekadzie grudnia 1980 r. znacznie zmalało napięcie polityczne w Polsce, co zdaniem przywódców ZSRS miało umożliwić polskim władzom wykorzystanie tego okresu do dalszej mobilizacji i przegrupowania.

Manewry "Sojuz '81"
Po powołaniu gen. Jaruzelskiego na stanowisko premiera kierownictwo PZPR nadal lansowało tezę o kontrrewolucji w Polsce. Aparat władzy przygotował "Informację o stanie przygotowań państwa do wprowadzenia stanu wojennego", którą gen. Jaruzelski przedstawił 3 marca na Kremlu, informując, że kierownictwo PZPR świadome sojuszniczego wsparcia zdecydowane jest przystąpić do "obrony kraju przed kontrrewolucją".
W lutym 1981 r. Kreml przekazał informację o planowanych m.in. na terytorium Polski manewrach pod kryptonimem "Sojuz '81", które miały się odbyć w dniach 17-25 marca, przy czym dodano, że mogą one ulec przedłużeniu. Nie przypadkiem, gdy trwały obrady VIII Plenum KC, przybyła do Polski grupa 18 radzieckich generałów, aby sprawdzić, czy WP jest "przygotowane do ćwiczeń". Liczebność wyższych oficerów armii sowieckiej i zastosowana procedura inspekcji wzbudziła zaniepokojenie władz PRL. Od 14 lutego zaczęły przybywać do Polski sowieckie grupy wojskowe, które zamiast wybierać dla ćwiczących tereny leśne i poligony wojskowe, przeprowadziły rekonesans ważnych strategicznie, politycznie i gospodarczo miejsc: lotniska na Okęciu, Centrum Radiowo-Telewizyjnego na Mokotowie, Huty Warszawa, FSO Żerań, Stoczni Gdańskiej i kluczowych zakładów m.in. w Elblągu, Szczecinie, Poznaniu, Wrocławiu i Świdniku, gdzie nasycenie klasą robotniczą było znaczne. Generałów ZSRS interesowały obszary leśne jako "bazy ześrodkowania" wojsk, ale nie jak to dotychczas bywało na typowych ćwiczeniach, lecz "na styku z tymi aglomeracjami" (por. "Wojna z narodem...", op. cit., s. 31-32). Rosjanom udostępniono nawet plany budynków użyteczności publicznej, w których planowano rozlokować radzieckie komendantury wojskowe. Dyspozycyjność polskich władz przekraczała granice współdziałania "międzysojuszniczego".
Sztab Generalny WP i kierownictwo partyjno-rządowe mogło być zaniepokojone zasięgiem ćwiczeń, w których miało uczestniczyć ok. 150 tys. żołnierzy (30 tys. na terytorium Polski) i podejmowanymi przez oficerów radzieckich próbami ustalenia stosunku oficerów i żołnierzy WP do "kontrrewolucji". W czasie spotkania na "szczycie", do którego doszło 4 marca 1981 r., marszałek Dmitrij Ustinow miał jakoby zagrozić: "Macie dwa tygodnie na zaprowadzenie w Polsce porządku" (cyt. za: W.I. Woronkow, "Moskiewska gra o Polskę. Przesłanki stanu wojennego z perspektywy KC KPZS", "Dziś", nr 4, 1996, s. 93; por. też Protokół nr 76 z posiedzenia BP KC PZPR 5 III 1981, AAN, KC PZPR, sygn. V/164, s. 137-
-147). Kania, Jaruzelski i inni uczestnicy rozmowy nie potwierdzają tego faktu.
Narastający konflikt w Bydgoszczy budził - jak się zdaje - niepokój Kremla, skoro już 17 marca 1981 r. Kania i Jaruzelski spotkali się z marszałkiem Kulikowem. Dwa dni później zostali pobici w gmachu WRN w Bydgoszczy działacze związku. Nieprzypadkowo do incydentu doszło, gdy Kania przebywał w Budapeszcie na zjeździe węgierskiej partii, wicepremier Mieczysław Jagielski był wówczas w Moskwie, gen. Jaruzelski zajmował się główną fazą manewrów "Sojuz '81", a wicepremier Mieczysław F. Rakowski konferował w Warszawie z ministrem spraw zagranicznych RFN Hansem D. Genscherem. (Na te szczegóły zwrócił uwagę G. Gonford w "Polish Communism in Crisis", London: Cromm Helm Ltd 1983, s. 154-155; Por. też T.G. Ash, "Polska rewolucja Solidarność", Wyd. Most, 1987, s. 99).

Stan wojenny - wewnętrzna sprawa Polski
Zwolennicy konfrontacji: Stefan Olszowski, Tadeusz Grabski i Stanisław Kociołek, opowiedzieli się 22 marca 1981 r. za wprowadzeniem stanu wojennego lub wyjątkowego, przy czym "egzekutorem stanu" miała być armia i organy bezpieczeństwa. W tym czasie kierownictwo KPZS wywierało ogromny wpływ na rząd polski, ale przebywająca na terenie kraju grupa 30 dowódców armii sowieckiej i KGB krytycznie oceniła polskie przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego.
Tymczasem aparat partyjno-rządowy, aby zastraszyć związek, kontynuował rozpoczętą 20 marca akcję propagandową przeciwko bydgoskiej "Solidarności". Dwa dni później władze poinformowały, że trwające na terytorium Polski manewry wojsk UW zostaną przedłużone. Jednocześnie upowszechniane były plotki o wprowadzeniu 24 marca stanu wojennego i interwencji zbrojnej "sojuszników", co skutecznie wzmagało psychozę zagrożenia w kraju. Część kierownictwa wraz z Jaruzelskim była przekonana, że związek zamierza przejąć władzę w Polsce (por. Protokół nr 81 z posiedzenia BP KC PZPR, 24 III 1981, w: "Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a "Solidarność"", Londyn 1992, s. 304).
Dlatego też 27 marca premier podpisał z I sekretarzem KC trzy dokumenty normujące przebieg stanu wojennego. Dwa dni później agencja TASS poinformowała, że "elementy wywrotowe w Polsce rzekomo zablokowały urzędy pocztowe i zajęły przekaźnik telewizyjny w stolicy" (por. T.G. Ash, op. cit., s. 102). Adresatem tej informacji było kierownictwo PZPR. Kreml chciał zapewne osłabić umiarkowane skrzydło w partii, poszukujące kompromisowych rozwiązań i wzmocnić opcję konfrontacyjną, reprezentowaną przez Grabskiego i Olszowskiego.
Breżniew kilkakrotnie namawiał Kanię na zastosowanie wariantu siłowego wobec związku: 25 marca przesłanie ustne przekazał ambasador Aristow, 17 i 30 marca doszło do rozmowy telefonicznej i wówczas I sekretarz KPZS uspokajał Kanię, aby nie obawiał się konsekwencji "przelania krwi" i zaapelował, aby "trzymać się twardej linii" (por. W.I. Woronkow, op. cit., s. 93-94; por. też "Stanisław Kania w rozmowie...", op. cit., s. 120).
Generał Jaruzelski twierdzi (Kania tego nie potwierdza), że Breżniew nalegał już w marcu na wprowadzenie stanu wojennego w Polsce i groził, że jak "nie rozstrzygniemy tego własnymi siłami, to może zdarzyć się coś poważniejszego" i sugerował, aby władze "odnalazły" 2-3 magazyny broni jakoby zgromadzone przez opozycję (por. W. Jaruzelski, "Stan wojenny - dlaczego...", Warszawa 1992, s. 95; por. też M.F. Rakowski, "Jak to się stało", Warszawa 1991, s. 18).
Dla uwiarygodnienia zagrożenia zewnętrznego Rosjanie przerzucili z Czechosłowacji 32 śmigłowce bojowe Mi-6 i przemieszczali w kwietniu przez kilka tygodni transportery sprzętu i uzbrojenia. Kwestię zasadniczą - akceptację lub przesunięcie terminu wprowadzenia stanu wojennego - rozstrzygnięto z 3 na 4 kwietnia w Brześciu nad Bugiem. Wprawdzie marszałek Dmitrij Ustinow i szef KGB J. Andropow oskarżyli uczestniczących w rozmowach Kanię i Jaruzelskiego o kunktatorstwo, tolerowanie strajków i wyolbrzymianie pozycji przeciwnika, a niedocenianie własnych sił, to w końcu zgodzili się, że jeszcze nie jest pora na wprowadzenie stanu wojennego ("Stanisław Kania w rozmowie...", op. cit., s. 122. Nieco inny przebieg rozmowy przedstawił W. Jaruzelski, op. cit., s. 98-99; też W. Bukowski, op. cit., s. 551-552).
Nie ma też żadnych dowodów na to, że wiosną 1981 r. Kreml planował interwencję. W drugiej połowie 1981 r. związek otrzymał wiele sygnałów o przygotowaniach do wprowadzenia stanu wojennego, ale dopiero w listopadzie i grudniu zaczęły pojawiać się pogłoski o obcej interwencji. Podczas narady w MSW 25 listopada gen. Czesław Kiszczak podkreślił, aby wciąż "używać straszaka interwencji, koncentracji wojsk na granicy, że już mogą wejść wojska nie tylko radzieckie, ale czeskie [i] niemieckie" (cyt. za: Z. Gluza "Rozkaz: stan wojenny", "Karta" 1997, nr 23, s. 33).
Podczas spotkania Komitetu Ministrów Obrony UW 4 grudnia przedstawiciele PRL usiłowali włączyć do przygotowywanego komunikatu fragmenty potępiające "kontrrewolucję" w Polsce i domniemaną interwencję NATO w wewnętrzne sprawy Polski, ale bez powodzenia. Następnego dnia gen. Florian Siwicki zataił przed członkami BP ten szczegół i straszył, że państwa UW domagały się zastosowania bardziej radykalnych metod walki z opozycją (por. Protokół nr 18 z posiedzenia BP KC PZPR 5 XII 1981, w: "Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a "Solidarność"", op. cit., s. 555).
Rano 7 grudnia Jaruzelski rozmawiał z Breżniewem, którego poinformował, że BP liczy się z różnym przebiegiem wydarzeń, ale partia dzięki determinacji członków nie dopuści do "kontrrewolucyjnego przewrotu" i przyznał, iż ostatecznej decyzji w sprawie stanu wojennego jeszcze nie podjęto. Tego dnia gen. Kiszczak przekazał rezydentowi KGB w Warszawie gen. Witalijowi Pawłowowi plan operacji zatrzymania przez SB działaczy związku, którą miało nadzorować 157 funkcjonariuszy z centrali (por. Ch. Andrew, W. Mitrochin, "Archiwum Mitrochina", Warszawa 2001, s. 920). KOK podjął uchwałę nr 008/81 o powołaniu komisarzy wojennych, którzy po ogłoszeniu stanu wojennego mieli przejąć zarządzanie w urzędach centralnych i terenowych oraz zakładach pracy. Następnego dnia przyjechał do Polski wysłannik KPZS Nikołaj Bajbakow, a nieco wcześniej marszałek Kulikow, który miał obserwować przebieg operacji. Ustalono, że aresztowanie 6 tys. działaczy związku zostanie przeprowadzone z 11 na 12 i z 12 na 13 grudnia, wojsko zaś opuści koszary o godz. 6.00 po zakończeniu zatrzymań, ale nie potwierdzają tej wersji notatki robocze gen. Wiktora Anoszkina, szefa gabinetu marszałka Kulikowa (por. "Zeszyt roboczy generała Anoszkina, 9-16 grudnia 1981", Warszawa 1998. Zapis gen. Anoszkina jest zbyt lakoniczny, lecz nie można wykluczyć, że Jaruzelski przekazał takie informacje).
BP KC KPZS wciąż wątpiło, czy kierownictwo PZPR podejmie zdecydowane działania, skoro podawało różne terminy rozpoczęcia operacji, łącznie z tym, że "nie wcześniej niż około 20 grudnia" (por. W. Jaruzelski, op. cit., s. 391-394. Por. też Posiedzenie BP KC KPZS, 10 XII 1981, op. cit., s. 79).
10 grudnia 1981 r. jedynie Andropow zauważył, że kunktatorstwo Jaruzelskiego jest zamierzone, gdyż "dość stanowczo stawia przed nami żądania gospodarcze i uzależnia przeprowadzenie operacji "X" od naszej pomocy gospodarczej (...) [i również - J.R.S.], chociaż nie wprost [od] pomocy wojskowej", przy czym szef KGB nie mógł zrozumieć, jaki związek z powodzeniem operacji wojskowej ma dostarczenie Polsce "nawozów i niektórych innych towarów". Prośbę o pomoc wojskową stanowczo odrzucił Andriej Gromyko oraz Michaił Susłow, który stwierdził, że jeśli wojska sowieckie "zostaną wprowadzone, to oznaczać to będzie katastrofę" (Posiedzenie BP KC KPZS, 10 XII 1981, op. cit., s. 83, 85 i 91).
Jednak Jaruzelski wciąż łudził się, że Kreml udzieli wsparcia militarnego i gdy 10 grudnia Kulikow otrzymał od Ustinowa instrukcję, że Polacy muszą sami rozwiązać swoje problemy, to był porażony tą wiadomością: "To dla nas straszna nowina! - stwierdził. - Przez półtora roku paplaniny o wprowadzeniu wojsk - wszystko odpadło". Następnego dnia Jaruzelski przesłał za pośrednictwem Borysa Aristowa szyfrogram do Moskwy, pytając kolejny raz, "czy możemy liczyć na militarne wsparcie", ale odpowiedzi nie było. Również gen. Siwicki zabiegał o pomoc wojskową, gdy 11 grudnia rozmawiał telefonicznie z Kulikowem, a późnym wieczorem prosił o "przekonsultowanie spraw gospodarczych", których załatwienie miało gwarantować powodzenie operacji wojskowej w Polsce. Jaruzelski zaś zagroził, że "jeśli nie będzie politycznego, ekonomicznego i wojskowego wsparcia ze strony ZSRS", to Polska będzie stracona dla UW ("Zeszyt roboczy generała Anoszkina", op. cit., s. 24 i 25-28).
Ponieważ większość kierownic twa PZPR opowiadała się za wprowadzeniem stanu wojennego, 12 grudnia Jaruzelski rozmawiał telefonicznie z Breżniewem i Susłowem, którzy zaakceptowali rozpoczęcie wieczorem operacji "X", ale decyzję tę podjął dopiero wtedy, gdy upewnił się, że "pomocy wojskowej od Moskwy nie dostanie" (W. Bukowski, op. cit., s. 561).

Dwie koncepcje geostrategiczne Kremla
W latach 1980-1981 żadna interwencja sowiecka lub wojsk UW Polsce nie groziła. Częste zmiany miejsc postoju poszczególnych związków taktycznych uczestniczących w kolejnych manewrach wskazywały, że były to raczej działania pozorowane, a rozwijanie szpitali wojskowych, gromadzenie środków opatrunkowych i lekarstw oraz sprzętu do walki z tłumem wskazywało, że było przygotowywane wsparcie dla MSW i MON opracowujących plany stanu wojennego. Przemieszczanie wojsk UW miało spektakularny wymiar i obliczone było na zastraszenie aparatu partyjno-rządowego w PRL. Liczebność wojsk biorących udział w manewrach była porównywalna do tej, jaka wzięła udział w inwazji na Czechosłowację, ale była ona niewystarczająca, aby interweniować w Polsce. Jeśli były nawet przygotowywane jakieś plany, to musiały być zatwierdzone przez kierownictwo KPZS.
Tymczasem w latach 1980-1981 ścierały się na Kremlu dwie odmienne koncepcje. Pierwsza, łączona z nazwiskiem marszałka Mikołaja W. Ogarkowa, opierała się na ofensywnej formule crisis stability, która polegała na zastosowaniu konwencjonalnego ataku wojsk UW na Europę Zachodnią (o charakterze prewencyjnym) i uzyskaniu w przyszłości podstawy do dalszych negocjacji, gdy "stosunek potencjału obrony ZSRS do możliwości NATO będzie już mniej korzystny". Prognozowano, że rozpoczęcie działań z obszaru NRD, Polski i Czechosłowacji (ale bez użycia broni jądrowej) utrudni USA podjęcie decyzji zastosowania jej wobec ZSRS, a Waszyngton powstrzyma się od rozszerzenia konfliktu i przekształcenia go w wojnę nuklearną na dużą skalę. Zdaniem Jadwigi Staniszkis, wprowadzony przez gen. Jaruzelskiego stan wojenny zablokował "prawdopodobnie tę część "planu Ogarkowa", w którym przewidywano zgrupowanie na terenie Polski wojsk UW i wykorzystanie elementu zaskoczenia, co miało zapewnić pewną gwarancję powodzenia akcji (J. Staniszkis, "Postkomunizm. Próba opisu", Gdańsk 2001, s. 66-67).
Koncepcja druga zakładała powolne wycofywanie się ZSRS z Europy Środkowej oraz powolną neutralizację całego obszaru, po zjednoczenie Niemiec i rozwiązanie UW. Ścieranie się tych dwóch koncepcji geostrategicznych utrudniało podjęcie decyzji o interwencji w Polsce. Nie ma żadnych dowodów świadczących, że taką decyzję zamierzano podjąć. Sowieccy sztabowcy podkreślają, że w latach 1980-1981 wszelkie ruchy wojsk sowieckich na terenie Polski były zamierzone i skoordynowane z ogólnym planem ataku na RFN. Przemarsze (marszruty opracowane na czas wojny) praktykowano dwa razy do roku i były one stałym elementem ćwiczebnym. Przebiegały one wzdłuż miejsc, gdzie składowano paliwo. Obecny na konferencji w Jachrance (8-10 listopada 1997 r.) gen. A. Gribkow potwierdził, że w ramach tzw. planu Ogarkowa przemarsze oddziałów wojskowych odbywały się także na terenie Czechosłowacji i Rumunii. Często przywoływany przez gen. Jaruzelskiego argument o rzekomym zagrożeniu ze strony UW nie wydaje się zasadny, skoro były Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych UW W. Kulikow przyznał w Jachrance, iż w latach 1980-1981 nie było żadnego planu wkroczenia do Polski, natomiast gen. Gribkow oznajmił, że był zaledwie zarys planu, gdyby NATO ingerowało w wewnętrzne sprawy Polski i z tym zarysem zapoznano gen. Hupałowskiego oraz szefów Sztabów Białoruskiego i Przykarpackiego Okręgu Wojskowego, a także przedstawiciela Sztabu Generalnego NRD (por. "Wejdą, nie wejdą. Polska 1980-1982: wewnętrzny kryzys, międzynarodowe uwarunkowania. Konferencja w Jachrance, listopad 1997", Warszawa 1999, s. 156-157, 166-167 i 168).
Jeśli doszłoby do interwencji sowieckiej, to tylko na prośbę rządu Jaruzelskiego, ale wówczas Sztab Generalny WP musiałby zadbać o bezkolizyjne wejście wojsk sowieckich do Polski. Trzeba byłoby wyprowadzić jednostki polskie z dużych miast na poligony i przygotować kwatery dla okupanta. W latach 1980-1981 żadnych przygotowań w wojsku, gospodarce, transporcie kolejowym i kołowym nie podjęto i blefem było upowszechnianie zagrożenia zewnętrznego. Polska nie była według Kremla najważniejszym teatrem gry politycznej, jak od lat twierdzą zwolennicy teorii sowieckiej interwencji. Z polskiej perspektywy tak to może wyglądało, ale wystarczy przeanalizować sytuację geostrategiczną w świecie, aby zachować ostrożność w głoszeniu tak kategorycznej tezy. W tym okresie władze ZSRS nie planowały wkroczenia do Polski, a organizowane wówczas przemarsze wojsk, naciski dyplomatyczne miały na celu wymuszenie na Kani i Jaruzelskim podjęcia skutecznych działań pacyfikujących lub zmniejszających rozmiary "kontrrewolucyjnej" działalności "Solidarności".
"Nasz Dziennik" 2007-12-13

Autor: wa

Tagi: stan wojenny