Kubot zagra w półfinale
Treść
Nie było wielkich emocji w "polskim" ćwierćfinale Auatralian Open, była za to sporego kalibru niespodzianka: niżej notowani Łukasz Kubot i Austriak Oliver Marach pokonali 6:2, 6:2 rozstawionych z numerem szóstym Mariusza Fyrstenberga i Marcina Matkowskiego i pierwszy raz w karierze awansowali do półfinału turnieju wielkoszlemowego. Zmierzą się w nim z jednym z najlepszych debli świata, Maheshem Bhupathim z Indii i Markiem Knowlesem z Bahamów.
Chociaż Kubot i Marach grają razem już od ładnych paru lat, nie mogli dotychczas pochwalić się spektakularnymi wynikami. Owszem, wygrywali imprezy niższej rangi, ale w bardziej prestiżowych nie notowali sukcesów. W dużej mierze wynikało to z faktu, iż obaj starali się koncentrować na karierze singlowej, w deblu rywalizując rzadziej. Jeszcze nigdy nie zagrali razem całego sezonu, może teraz będzie inaczej? W Melbourne polsko-austriacka para spisuje się bowiem rewelacyjnie. Już w drugiej rundzie sprawili wielką niespodziankę, eliminując rozstawionych z "jedynką" faworytów, Kanadyjczyka Daniela Nestora i Serba Nenada Zimonjica. Gdy jednak w ćwierćfinale natrafili na Fyrstenberga i Matkowskiego, wydawało się, że ich zwycięski marsz zostanie powstrzymany. Tymczasem stało się inaczej. Zupełnie niespodziewanie mecz od początku przebiegał pod dyktando Kubota i Maracha: szybko przełamali bardziej utytułowanych rywali, ci zaczęli się gubić, mylić w prostych nawet sytuacjach. Po 66 minutach nierównej walki doszło do sensacji. Jak się później okazało, przyczyną słabszej postawy faworytów były kłopoty zdrowotne Fyrstenberga, ale też Kubot z Austriakiem zagrali świetnie. - To dla nas wielki sukces, ale też nie myślimy o nim za dużo, by się nie zdekoncentrować. Przed nami kolejny mecz i chcemy go wygrać - przyznał Kubot. Lekko podłamany Fyrstenberg dodał: - Naderwałem przed meczem mięśnie brzucha. Były badania, zabiegi, masaże, znowu zabiegi i tak w kółko. Na początku miałem jeszcze nadzieję, że dam radę, niestety z minuty na minutę było coraz gorzej. Jestem wściekły - to mało powiedziane. Serwis przychodził mi z ogromną trudnością, po jakimś czasie ledwo biegałem. No ale cóż, to jest sport i czasami przegrywa się też z kontuzją.
Kolejnymi rywalami polsko-austriackiego debla będą rozstawieni z "trójką" Bhupathi i Knowles. To znakomita, bardzo silna para, ale do pokonania. Zresztą Kubot z Marachem pokazali, iż w Melbourne niestraszny im żaden przeciwnik.
Wczoraj do półfinału rywalizacji singlistek awansowały dwie Rosjanki - Dinara Safina (3.) i Wiera Zwonariewa (7.) - i powalczą ze sobą o finał. Safina stoczyła twardy bój z Australijką Jeleną Dokić, grającą w turnieju dzięki "dzikiej karcie" otrzymanej od organizatorów. Łatwo nie było, ale Rosjanka okazała się minimalnie lepsza i wygrała 6:4, 4:6, 6:4. Prostszą drogę miała Zwonariewa, która rozbiła 6:3, 6:0 Francuzkę Marion Bartoli. Żeby było ciekawiej, do półfinału mogą się zakwalifikować jeszcze dwie tenisistki z Rosji. Jelena Dementiewa (4.) musi tylko pokonać rewelacyjną Hiszpankę Carlę Suarez-Navarro, a Swietłana Kuzniecowa (8.) - turniejową "dwójkę", czyli Amerykankę Serenę Williams.
W zmaganiach mężczyzn dramat przeżył wczoraj broniący tytułu Novak Djokovic (3.). Serb w czwartym secie, przy stanie 7:6 (7-3), 4:6, 2:6, 1:2 dla Amerykanina Andy'ego Roddicka (7.) skreczował w wyniku osłabienia organizmu. Wcześniej dwa razy korzystał z pomocy medycznej, w końcu jednak uznał, iż dalsza gra nie ma sensu. W drugim wtorkowym ćwierćfinale spotkali się Argentyńczyk Juan Martin del Potro (8.) i Szwajcar Roger Federer (2.). W pierwszym, wyrównanym secie lepszy okazał się trzykrotny triumfator Australian Open, w kolejnych dwóch emocji już nie było - rewelacyjnie dysponowany Federer znokautował rywala, wygrywając obie partie bez straty gema.
Dodajmy, iż wczoraj w turnieju juniorek odpadła jedyna Polka: Sandra Zaniewska przegrała 1:6, 6:7 (3-7) z Australijką Olivią Rogowską. Lepiej wypadła po kilku godzinach w deblu, razem z Serbką Alexandrą Krunic pokonała 6:1, 6:2 Rumunkę Anę Bogdan i Amerykankę Alexandrę Cercone, rozstawione z numerem trzecim.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-01-28
Autor: wa