Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kubica obok Schumachera

Treść

Już za kilka dni w Bahrajnie rozpocznie się kolejny sezon mistrzostw świata Formuły 1. Dla polskich kibiców będzie on szczególny, gdyż po raz pierwszy w gronie najszybszych kierowców świata znalazł się nasz rodak - Robert Kubica. Triumfator prestiżowej World Series by Renault pod koniec ubiegłego roku związał się z zespołem BMW Sauber F1 Team. Choć na razie jest tylko (albo aż) kierowcą testowym, nie można wykluczyć, że pojawi się na trasie jednej lub więcej eliminacji.
W skład ekipy BMW Sauber wchodzą trzej kierowcy - obok Kubicy - Nick Heidfeld i Jacques Villeneuve. Niemiec i Kanadyjczyk to liderzy zespołu, dla Polaka - debiutującego w Formule 1 - przeznaczono pozycję kierowcy testowego. Co to oznacza w praktyce? Testy, testy i jeszcze raz testy w okresie przygotowawczym, tysiące przejechanych kilometrów, a wszystko w jednym celu - by bolid został jak najlepiej przygotowany do danych zawodów i danych warunków. Przez ostatnie tygodnie Kubica wraz z kolegami sprawdzali m.in. walory aerodynamiczne samochodu, wszelkie ustawienia, amortyzatory, opony, ich zachowanie w deszczu i słońcu, systemy chłodzenia, symulowali wyścigi. Wszystko po to, by w ogniu bojowym bolid spisywał się optymalnie.
Na razie Polak nie pojawi się na trasie poszczególnych eliminacji. Za sterami zasiądą Heidfeld i Villeneuve. Polak będzie kierowcą trzeciego samochodu wystawianego przez zespół podczas piątkowych treningów. Nie znaczy to jednak, że nie ma szans na występ w niedzielnym wyścigu. Ma - musi tylko liczyć na kontuzję bądź chorobę, a może słabszą formę któregoś z kolegów z teamu. Sam Robert jednak nie ukrywa, że w ten sposób nie chce "zasłużyć" na swoją szansę. Jest cierpliwy, ma nadzieję, że ciężka praca, jaką wykonuje i wykona w ciągu najbliższych miesięcy, zaowocuje spełnieniem marzeń. Ale nie za wszelką cenę. Kubica podpisał z BWM roczny kontrakt z opcją przedłużenia. Jeśli wszystko potoczy się po jego myśli, wkrótce może zostać podstawowym kierowcą. Dziś przyznaje, że przed nim jeszcze sporo nauki. Nie ukrywa też, że jest w nowej dla siebie sytuacji. Wszak po raz pierwszy od ponad dziesięciu lat znajdzie się na wyścigach, ale nie będzie się w nich ścigał.
Dyrektor sportowy BMW, Mario Theissen, nie ma wątpliwości, że krakowianin jest niezwykle zdolnym zawodnikiem. - Śledziliśmy karierę Roberta i jesteśmy pod wrażeniem jego osiągnięć w ostatnich latach. Swoje sukcesy zawdzięcza głównie ciężkiej pracy, wywalczył je bez poważniejszego wsparcia z zewnątrz. Jesteśmy przekonani, że dysponuje odpowiednim potencjałem i chęcią przebicia się do Formuły 1 - mówił kilka miesięcy temu, gdy Robert składał swój autograf pod umową. Teraz zdanie to podtrzymuje. Wszyscy szefowie zespołu są bardzo zadowoleni z postępów dokonanych przez Polaka, chwalą jego zaangażowanie, mądrość i umiejętności.
A teraz krótko o nowinkach. W nowym sezonie zmieniły się bowiem przepisy dotyczące silników i opon. Najważniejsze z nich, to zastąpienie dotychczasowych silników V10 nowymi jednostkami V8, powrót do wymiany kół podczas wyścigów oraz zmiana formatu kwalifikacji.
W ciągu minionych miesięcy ciężko pracowali zatem nie tylko projektanci silników, poprawiający moc i niezawodność nowych jednostek V8. Pełne ręce roboty mieli także specjaliści od aerodynamiki. Samochody mają teraz mniejszą moc, przez co opór powietrza odgrywa większą rolę. Inżynierowie musieli pracować nad ogólną efektywnością aerodynamiczną, a nie koncentrować się jedynie na docisku aerodynamicznym.
Konsekwencje odczują kierowcy, wszak będą mieli do dyspozycji o 200 koni mechanicznych mniej. Ze względu na niższą moc silnika ich styl jazdy na zakrętach będzie musiał być bardziej płynny. Małe błędy będą teraz powodowały większe straty, ponieważ motory charakteryzują się niższym momentem obrotowym. Im mniejszy moment obrotowy, tym trudniej jest naprawić błąd.
Ze względu na mniejszy docisk aerodynamiczny kierowcy będą musieli hamować wcześniej, z drugiej strony będą mogli zacząć wcześniej przyspieszać przy wyjściu z zakrętu. Pierwsze wrażenia z testów potwierdzały przypuszczenie, że prędkości na zakrętach będą bardzo podobne, a prędkości na prostych zmaleją średnio o około 10-15 km/h.
Druga poważna zmiana regulaminowa w Formule 1 dotyczy opon. Po jednym sezonie Międzynarodowa Federacja Samochodowa FIA zrezygnowała z przepisu nakazującego używania jednego kompletu opon podczas kwalifikacji i całego wyścigu. Teraz dozwolona jest wymiana kół podczas wyścigu i kierowcy nie muszą pokonywać całego dystansu na tym samym komplecie, nierzadko z uszkodzoną podczas ostrego hamowania oponą. Nie muszą już ryzykować poważnego uszkodzenia "gumy" podczas walki o jak najlepszą pozycję na mecie.
Nowy przepis to nie tylko krok naprzód w dziedzinie bezpieczeństwa. To także działanie zwiększające widowiskowość zmagań na torze - częstsze wizyty w boksie oznaczają większe emocje dla kibiców. Możliwość wymiany kół daje zespołom szersze pole manewru przy doborze strategii wyścigu.
Godzinne kwalifikacje będą się odbywać według zupełnie nowych zasad. Podczas pierwszych 15 minut na torze będą wszystkie samochody. Po tym kwadransie odpadnie sześciu najwolniejszych kierowców, którzy zajmą miejsca startowe od 17. do 22. Po pięciominutowej przerwie pozostałych 16 kierowców wróci do walki na kolejne 15 minut. Ich czasy uzyskane w pierwszej sesji zostaną anulowane. Znów odpadnie najwolniejsza szóstka, która zajmie pozycje od 11. do 16. Pozostali przez ostatnie 20 minut będą walczyć o pozycje w pierwszej dziesiątce.
Zmagania kierowców F1 zawsze były wyjątkowe, dostarczały niezwykłych wrażeń. Dyscyplina ta miała swoich zagorzałych fanów i nad Wisłą, choć dotąd żaden Polak nie był z nią blisko związany. Teraz to się zmienia. Może za kilka lat w ślady Niemca Michaela Schumachera pójdzie nasz Robert Kubica? Przyszłość przed nim, a spoglądając na przebieg jego dotychczasowej przygody ze sportem, można mieć nadzieję, że swojej szansy nie zmarnuje.
Piotr Skrobisz

"Nasz Dziennik" 2006-03-07

Autor: ab