Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ku czci Jana Pawła II

Treść

O nowym międzynarodowym koncercie w Wilnie poświęconym pamięci Jana Pawła II z jego twórcą Janem Milunem - niestrudzonym mecenasem i ambasadorem polskiej muzyki i kultury, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

Jest Pan Prezesem Stowarzyszenia Stanisława Moniuszki w Bostonie. Czym się ono zajmuje?
- Promocją polskiej muzyki klasycznej, ale od momentu, kiedy ksiądz kardynał Karol Wojtyła został Papieżem, postanowiliśmy zająć się również upowszechnianiem idei i filozofii Jana Pawła II. Tym bardziej, że miałem wielki zaszczyt poznania Ojca Świętego, czterokrotnie bowiem byłem w Rzymie. Wcześniej, w 1976 roku, jeszcze jako kardynał, przyszły Papież był na Kongresie Eucharystycznym w Filadelfii, skąd przyjechał do Bostonu.

Spotkania z Ojcem Świętym zaowocowały tym, że zrodził się u Pana pomysł organizowania koncertów na cześć naszego wielkiego Rodaka?
- Tak. Nie myślałem kiedykolwiek, że wrócę do Polski, ponieważ zawsze byłem przeciwko reżimowi komunistycznemu. Wyjechałem i już nie wróciłem do kraju. Przyłączyłem się do "Solidarności" tam na obczyźnie, wiedząc o tym, że nie dane mi będzie wracać do Polski. Kiedy ksiądz kardynał Karol Wojtyła przybył do nas do Bostonu, w tym momencie zrozumiałem, że przyczyni się on do tego, że będziemy wolni. Nie zapomnę Mszy Świętej i mojej z Nim rozmowy. Powiedział mi wtedy: "Proszę pana, nic nie jest wieczne, także ten ustrój w Polsce. Jego dni są policzone i jeszcze będzie pan wracał...". Otrzymałem wówczas od Niego duchowe wsparcie, jakąś dawkę magnetyzmu. Poczułem, że obcuję z wyjątkowym człowiekiem... Nabożeństwa organizowane przez Niego gromadziły tłumy, poruszały serca i sumienia. Muszę powiedzieć, że Jan Paweł II oczarował mnie swoją obecnością wśród nas. W słowie i czynach pokazał wielką polską i chrześcijańską miłość. Papież był zawsze dla mnie największym Polakiem i największym autorytetem. Dziś szereg kompozytorów nie tylko polskich, ale i amerykańskich pisze do Jego tekstów muzykę, która ma swoją premierę podczas naszych koncertów poświęconych Papieżowi.

Zorganizował Pan kilkaset wielkich koncertów, m.in. w USA, Kanadzie, na Wyspach Karaibskich i w Polsce poświęconych Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II, które cieszyły się ogromną popularnością. W czym tkwi sekret ich niezwykłej atmosfery?
- Zorganizowałem ponad dwieście pięćdziesiąt koncertów na całym świecie imienia Jana Pawła II. Co piątą rocznicę Jego pontyfikatu uczciłem koncertem międzynarodowym. Za pomocą muzyki staramy się przekazywać naszą miłość i oddanie Janowi Pawłowi II. Choć zabrakło Go na tym świecie, nie ustaję w rozsławianiu Jego imienia, utrwalaniu przykładu Jego życia i osobowości. Naszym zamysłem nie jest organizowanie koncertów tylko jako wykonania muzyki. Uczestniczy w nich szereg dodatkowych elementów, tj. m.in.: wprowadzenie obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, głos księdza Prymasa Wyszyńskiego, bicie dzwonów z Jasnej Góry, słowa Jana Pawła II, co daje bardzo emocjonalne przeżycie. Stworzyć ciekawy program jest wielką sztuką. Staram się, by moje programy były wartościowe.

Warto przypomnieć, że podczas koncertu w Bostonie, zorganizowanym w I rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, udało się Panu zebrać 15 tys. dolarów. Kwotę tę przekazał Pan na żywność i leki dla Polaków...
- Tak. To był później prawdopodobnie powód tego, że nie mogłem wrócić do Polski.

Wielkim sukcesem był z pewnością koncert, który odbył się 18 października 1998 roku w Nowym Jorku z okazji 20 lat pontyfikatu Jana Pawła II. Jak Pan go wspomina?
- Był on transmitowany przez Polonię na cały świat. Wspominam go bardzo miło. Dziesięć lat wcześniej panowała podobna atmosfera. Organizowałem koncert z okazji dziesięciolecia pontyfikatu Jana Pawła II w katedrze św. Patryka w Nowym Jorku. Sprowadziliśmy nawet na tę okazję samochód, opla podarowanego Papieżowi przez Niemców. Samochodem tym przewieziono obraz Matki Bożej Częstochowskiej z kościoła pw. św. Stanisława na Manhattanie do katedry św. Patryka. Manifestacja wielkiego szacunku do Papieża, jaka miała wówczas miejsce, przeszła wszelkie moje oczekiwania. Do udziału w koncercie zaprosiłem całą operę bytomską łącznie z baletem, chórem, solistami i całą orkiestrą. Przybyli na niego m.in. Sekretarz Generalny Narodów Zjednoczonych, prezydent Bush senior oraz kardynałowie z Rzymu, których przywiózł ksiądz kardynał O’Connor. Podczas koncertu zgromadziło się w katedrze 5 tysięcy ludzi, choć mieści ona tylko 1200...

W USA niesłychanie ciepło przyjęto także koncert w hołdzie prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu w setną rocznicę urodzin, który odbył się w Bostonie 14 października 2001 roku...
- Było to wielkie wydarzenie. Podkreślę, że moim koncertom zawsze towarzyszy ksiądz prałat Zdzisław Peszkowski, wielki przyjaciel Prymasa Tysiąclecia. Muszę mu tutaj bardzo podziękować za to, że razem z własną osobą przynosi zawsze wielkie uduchowienie.

Za krzewienie kultury polskiej w Ameryce otrzymał Pan medal George’a Washingtona. Czym jest dla Pana to odznaczenie?
- To jest bardzo ważne odznaczenie. Jestem jedynym Polakiem w Ameryce, który je dostał. To zobowiązuje. Tam, gdzie organizuję koncerty na świecie, poprzez muzykę szukam podobieństwa w człowieku. Choć różni nas wiele spraw, to zawsze łączy Bóg.

19 października 2003 roku w bazylice Mariackiej w Gdańsku około 700 artystów z kraju i zagranicy wystąpiło w koncercie z okazji 25-lecia pontyfikatu Jana Pawła II. Był Pan głównym organizatorem tego koncertu...
- To był jeden z najważniejszych koncertów. Uczestniczyło w nim około dziesięciu tysięcy osób. Muszę jednak podkreślić, że rząd Kwaśniewskiego w ogóle go nie transmitował. Zaprosiłem wtedy na niego panią przewodniczącą do spraw radia i telewizji, która na moje zaproszenie nigdy nie odpowiedziała. Sprawę tę podałem w formie protestu i złożyłem w Sejmie, a pani poseł Szumska odczytała go publicznie. Patronat medialny nad tym koncertem objęły m.in. Radio Maryja i TV Trwam. Na koncert przyleciał z nami prawie cały samolot ludzi z Ameryki, w tym chór amerykański.

Wspomnijmy jeszcze o koncercie w Kaliningradzie w 2005 roku, który był triumfem polskości...
- To prawda. Koncert odbył się w Kaliningradzie, gdzie wydawało się, że takie akcje mogą kończyć się fiaskiem. A tam był triumf chrześcijaństwa, zrozumienia przez Rosjan naszego polskiego patriotyzmu. To orkiestra rosyjska grała koncert poświęcony warszawskim powstańcom. Na dźwięk "Gaude Mater Polonia" Rosjanie jak jeden mąż wstali. Potem wsłuchiwali się w słowa Jana Pawła II. Po zakończeniu koncertu podszedł do mnie jakiś wysokiej rangi oficer rosyjski, dość młody wiekiem i z ubolewaniem powiedział, że wie o tym, iż w czasie, gdy warszawscy powstańcy walczyli o swoją Warszawę, wojska sowieckie stały na drugim brzegu Wisły i czekały aż padnie polska stolica. Powiedział, że wszystkiemu winien był stalinowski reżim i bardzo mu wstyd za takie zachowanie się wojsk sowieckich. Uważam, że skrucha ludzi jest i dziś bardzo wymowna. I po to również robimy takie koncerty. Dostałem po nim list od konsula generalnego RP w Kaliningradzie Jarosława Czubińskiego, w którym pisał m.in.: "Nigdy wcześniej w Rosji nie wykonywano niektórych utworów zawartych w programie koncertu. Nie zdarzało się też, aby w wydarzeniu poświęconym pamięci Papieża-Polaka wzięło udział tak wielu rosyjskich uczestników i gości honorowych, w tym wysocy przedstawiciele władz i duchowni Cerkwi Prawosławnej".

20 maja br. w Wilnie odbędzie się kolejny koncert poświecony Janowi Pawłowi II, pt. "Jestem z wami!", organizowany przez Pana. Jak będzie wyglądał?
- Miały być dwa koncerty. Jeden 5 maja br. w Grodnie, drugi 20 maja br. w Wilnie. Niestety władze Białorusi były nieprzychylnie nastawione do nas. W momencie, kiedy dowiedziały się one, że koncert będzie miał charakter międzynarodowy- bo wystąpią w nim artyści z Polski, Stanów Zjednoczonych, Litwy, Białorusi, Rosji - kategorycznie odmówili. Chciałbym koniecznie zorganizować koncert w Grodnie, bo to jest nasza Ojczyzna, w której zostało wiele historycznych miejsc. Papież Jan Paweł II bardzo chciał przyjechać na Białoruś. Pielgrzymka jednak nie doszła do skutku, tak samo jak do Rosji. Dlatego wysłał On papieskie korony na koronację cudownego obrazu Matki Bożej Kongregackiej, która miała miejsce w katedrze grodzieńskiej. Pragnąłem, żeby w Grodnie odbył się koncert, właśnie dlatego, aby niespełnione życzenie Papieża przyjazdu na Białoruś zrealizowało się za pomocą muzyki. Będziemy próbowali jak Pan Bóg pozwoli w przyszłym roku.
Koncert w Wilnie odbędzie się w kościele Świętych Janów o godzinie 19.00. Będzie po raz pierwszy wykonane podczas niego dziewięć części Mszy Stanisława Moniuszki w wersji koncertowej, a także jego pierwsza część "Litanii Ostrobramskiej" - "Kyrie" - z solistami, orkiestrą kameralną. W repertuarze mamy też utwory fortepianowe Chopina. Wystąpią chóry łączone z Wilna, akademicki chór litewski o wielkich tradycjach oraz chór z Akademii Medycznej w Gdańsku, który ma wspaniałą reputację. W ubiegłym roku zdobył on pierwsze miejsce na międzynarodowym festiwalu w Chinach. Śpiewacy ci byli już wcześniej ze mną na koncercie w Kaliningradzie.

Jakie dodatkowe elementy zostaną wprowadzone do koncertu?
- Przywieziemy z Polski dzwon, który pobłogosławił Jan Paweł II. Chcemy, by towarzyszył on wraz z biciem dzwonów z kościoła Świętych Janów uroczystościom w Wilnie. Będzie to wielkim dopełnieniem koncertu. Przed koncertem o godzinie 17.00 odbędzie się uroczysta Msza Święta w kaplicy Matki Bożej Ostrobramskiej, podczas której polscy artyści wykonają szereg utworów związanych z Mszą Świętą. Tysiące ludzi będzie to mogło słyszeć i widzieć.

Co jeszcze znajdzie się w programie?
- Cały szereg utworów z muzyki polskiej, barokowej, prawosławnej, utwory Hendla, w tym utwór "Alleluja", którym koncert zakończymy, z udziałem 500 śpiewaków, ze świecami. Wykonany zostanie także utwór "Gaude Mater Polonia", który będzie śpiewało kilkuset śpiewaków. W tej liczbie zaśpiewają Litwini i Polacy, którzy przybędą do Wilna i ci, którzy tam mieszkają. Zaapelowałem do nowego burmistrza, by zorganizował pokaz sztucznych ogni. Chcemy, aby było jak najbardziej uroczyście, żebyśmy ten dzień przeżyli inaczej niż każdy inny. Pragnęlibyśmy, żeby koncert związał nas wielką miłością do Ojca Świętego, byśmy poczuli Jego opiekę duchową nad nami.

Czy polskie media, tj. Radio Maryja, TV Trwam, "Nasz Dziennik" pozwalają Panu w Bostonie bardziej trwać przy Polsce?
- Tak. Zawsze bardzo wielkim szacunkiem otaczam ojca Tadeusza Rydzyka, który był naszym gościem w Bostonie. Spotkałem się z nim kilkakrotnie. Muszę powiedzieć, że mamy tutaj bardzo dużo ludzi, którzy słuchają Radia Maryja. "Nasz Dziennik" nie dociera do nas, ale prawie co czwarta, piąta osoba czyta go w wydaniu internetowym. Czytam "Nasz Dziennik" od deski do deski od pierwszego numeru. Bardzo cenię sobie chociażby wspaniałe teksty profesora Jerzego Roberta Nowaka, które dają odpowiedź Janowi Grossowi.

Mają więc one swój oddźwięk także w Ameryce?
- Każdy jest tu nimi zafascynowany. Muszę powiedzieć, że na uniwersytecie w Bostonie pracuje była żona Grossa. Kiedyś poszedłem do niej i pokazałem jeden z wycinków artykułu prof. Nowaka, mówiąc: - Proszę pani, niech pani będzie uprzejma zapoznać się z tematyką. A ona na to: - Tak, wiem o tym. Nie wiem, czy wie, dlatego, że czyta "Nasz Dziennik", czy może z innych względów? Może oni z tego powodu, że mąż przekłamuje historię wzięli rozwód, trudno powiedzieć.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-05-02

Autor: wa