Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Których dziennikarzy lustrować?

Treść

Członkowie nadzwyczajnej komisji sejmowej pracującej nad tzw. ustawą lustracyjną zastanawiają się nad ramami określającymi zasób dziennikarzy objętych lustracją. Jak informował "Nasz Dziennik", parlamentarny zespół redakcyjny zgodził się już na wpisanie do ustawy obowiązku lustracji dziennikarzy, pozostaje jednak dylemat - czy będzie ona obligatoryjna dla pracowników wszystkich mediów, czy obejmie tylko pracowników mediów publicznych. Większość posłów komisji jest zgodna: dla przejrzystości życia publicznego lustracja powinna objąć całe środowisko dziennikarskie.
- Pracujemy jeszcze nad szczegółami, kwestiami prawnymi czy związanymi z definicją zawodu dziennikarza, tak by lustracja objęła jak największą grupę osób pracujących w mediach, ale to już są kwestie techniczne - mówił nam w piątek poseł Zbigniew Girzyński, sekretarz klubu parlamentarnego PiS i jednocześnie członek nadzwyczajnej sejmowej komisji pracującej nad tzw. ustawą lustracyjną.
Jak zostaliśmy poinformowani w piątek przez członków komisji, wyłoniony z jej grona zespół redakcyjny, który miał zająć się określeniem katalogu osób lustrowanych, zgodził się już na wpisanie do projektu ustawy zapisu o lustracji dziennikarzy i pracowników mediów. Posłowie przyznają jednak, że największe problemy techniczne i poniekąd również spór w gronie samej komisji budzi kwestia: czy lustracja powinna objąć tylko dziennikarzy mediów państwowych, czy również mediów prywatnych.
- Pojawił się pewien problem. Niektórzy z naszych kolegów uważają, że właściciele prywatnych gazet, stacji radiowych powinni mieć prawo do decydowania, czy chcą lustracji swoich pracowników. Inni z kolei uważają, że skoro wyłącznie w gestii pracodawcy pozostaje, czy zechce zatrudnić byłego konfidenta SB, czy też nie, to nic nie powinno stać na przeszkodzie, by takie dokumenty ujawniać - tłumaczy nam jeden z członków zespołu redakcyjnego.
Jak się dowiedzieliśmy, komisja najprawdopodobniej zgodzi się na polubowne rozwiązanie, a w ustawie o ujawnianiu informacji dotyczących organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego w zapisach dotyczących lustracji dziennikarzy i pracowników mediów znajdzie się zapis mówiący o tym, że byłaby ona obowiązkowa dla pracowników mediów publicznych, państwowych, zaś uznaniowa dla pracowników mediów prywatnych. Oznaczałoby to zarazem, że każdy dziennikarz pracujący w mediach państwowych musiałby złożyć oświadczenie lustracyjne, natomiast w przypadku dziennikarzy mediów komercyjnych - ich pracodawca miałby prawo, jeśli sobie tego zażyczy, wystąpić do Instytutu Pamięci Narodowej o zaświadczenie na temat stanu archiwów IPN dotyczących danej osoby. Również sami dziennikarze mieliby prawo występować do IPN z wnioskiem o udostępnienie informacji na swój temat.
- Ustawa, którą przygotowujemy, będzie wynikiem porozumienia zarówno koalicji parlamentarnej, jak i Platformy Obywatelskiej. Dlatego szukamy takich rozwiązań, które byłyby do zaakceptowania przez wszystkie strony, a jednocześnie zapewniłyby jak najszerszą lustrację. Nad szczegółami dotyczącymi lustracji dziennikarzy będziemy jeszcze pracować na najbliższym posiedzeniu zespołu redakcyjnego - powiedział nam poseł Zbigniew Girzyński.
Zespół redakcyjny, który pracuje nad katalogiem osób objętych lustracją, przedstawi swoją propozycję nadzwyczajnej komisji sejmowej już podczas jednego z najbliższych posiedzeń tego ciała, które odbędzie się równocześnie z zaplanowanym na 21-23 czerwca posiedzeniem Sejmu. Umieszczenie w ustawie zapisu mówiącego o lustracji dziennikarzy jest już praktycznie przesądzone.
Zdaniem historyka dr. Antoniego Dudka z Instytutu Pamięci Narodowej, w okresie PRL w każdej ważniejszej redakcji był pracownik - z reguły na szczeblu redaktora naczelnego lub zastępcy - odpowiedzialny za kontakty z oficerem SB, który "opiekował się" daną redakcją. W prawie każdej redakcji działała oprócz tego agentura współpracująca z SB. Historyk przypomniał, że stopień "upartyjnienia" dziennikarzy był w PRL bardzo duży. SB obchodziła zaś formalny zakaz werbunku członków PZPR, stosując wobec partyjnych dziennikarzy tzw. kontakt służbowy lub obywatelski. Od tych kategorii informatorów nie wymagano zobowiązania do współpracy.
Zdaniem dr. Dudka, dziś większość dziennikarzy czynnych w PRL to już emeryci, ale w zawodzie mogą być np. ci, których zwerbowano na studiach w latach 80., kiedy agentura SB była najbardziej rozbudowana.
Wojciech Wybranowski

"Nasz Dziennik" 2006-06-12

Autor: ab