Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kto to wymyślił?

Treść

Każda, nawet najmniejsza kawiarenka internetowa w Polsce powinna mieć kancelarię tajną i zatrudniać pracownika, który posiadałby certyfikat bezpieczeństwa wydawany przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i resort obrony narodowej. Tak mówi prawo obowiązujące w Polsce blisko rok, ale martwe. Przepisy stworzone pod hasłem walki z terroryzmem nie tylko nie są respektowane, ale wręcz są sankcjonowane. Gdyby jednak służby zaczęły nakładać kary za niestosowanie tych przepisów, kafejki musiałyby zostać zamknięte.
We wrześniu ubiegłego roku weszło w życie znowelizowane Prawo telekomunikacyjne, które rozszerzyło katalog podmiotów mających obowiązek gromadzić informacje wychodzące z serwera. Poprzednie przepisy nakładały go jedynie na duże firmy telekomunikacyjne, teraz do jednego worka wrzucono wszystkich świadczących usługi i telefoniczne, i internetowe, także kawiarenki czy małych providerów tworzących sieci osiedlowe. Wszyscy muszą teraz wykonywać "zadania na rzecz obronności, bezpieczeństwa i porządku publicznego". W sytuacjach zagrożenia, wojny czy ataku terrorystycznego przedsiębiorcy mają obowiązek udostępnienia swych sieci odpowiednim służbom. W ściśle określonych sytuacjach za ich pośrednictwem podejrzane osoby będą mogły być np. podsłuchiwane przez ABW lub wywiad wojskowy. Te służby będą mogły także czytać ich elektroniczną korespondencję.
Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z lutego 1999 r. kancelaria tajna powinna być zlokalizowana w strefie bezpieczeństwa na piętrze, z wyłączeniem poddaszy, powinna być oddzielona od innych pomieszczeń trwałymi, niepalnymi, o dużej wytrzymałości ścianami i stropami, posiadać drzwi metalowe lub obite blachą stalową o grubości 2 mm, z zabezpieczeniami antywłamaniowymi oraz wyposażone w dwa zamki o skomplikowanym mechanizmie, okna powinny być zabezpieczone stalowymi kratami oraz przed obserwacją z zewnątrz. Kancelaria powinna być wyposażona w szafy pancerne z zamkami o skomplikowanym mechanizmie.
- Pomijając już kwestię, czy większość kafejek internetowych spełnia wstępne warunki, zlokalizowanie w nich takiej kancelarii kosztowałoby jeszcze na pewno ponad 30 tys. zł
- mówi nam Robert Stelmaszczyk, którego firma zajmuje się świadczeniem szerokiego wachlarza usług remontowych i budowlanych.
Do tego trzeba jeszcze doliczyć koszt wydania przez ABW certyfikatu bezpieczeństwa dostępu do informacji niejawnych. Agencja ma na jego wydanie 3 miesiące, kosztuje to równowartość 2,5 średniej płacy. ABW nie wypowiada się na temat przepisów. Anonimowo jednak funkcjonariusze przyznają, że to bzdura, bo np. nie da się zrealizować postanowień rozporządzenia ministra w przypadku kafejki mieszczącej się w centrum handlowym czy na dworcu kolejowym, a przecież tam znajduje się większość tych punktów.
- Nie mam kancelarii, nie zamierzam mieć, a jak dostanę pismo z nakazem, to zmienię działalność gospodarczą - powiedział nam Darek, właściciel jednej z małych kawiarenek na warszawskim osiedlu. Zarabia na niej tyle, by nie narzekać na brak pieniędzy i co roku wymienić dwa komputery czy monitory. Kwota ponad 30 tys. zł przeraża go. - Chyba chodzi o to, by wyeliminować z rynku tych małych graczy, by eleganckie kafejki mogli otwierać potentaci telekomunikacyjni - dodał. Nie zna nikogo, kto by wprowadził w życie przepisy prawa telekomunikacyjnego.
Po wakacjach zapisami tymi ma zająć się Trybunał Konstytucyjny.
Mikołaj Wójcik

"Nasz Dziennik' 2005-08-03

Autor: ab