Kto to powiedział?
Treść
Debata prawyborcza między Bronisławem Komorowskim a Radosławem Sikorskim była mdła jak tysięczny odcinek południowoamerykańskiej telenoweli, bo chyba nawet najwięksi zwolennicy obu kandydatów nie zostali nią poruszeni, a co dopiero mówić o zwykłych widzach. Można było wręcz odnieść wrażenie, że niemal każdy szczegół debaty był dokładnie przygotowany i wyreżyserowany. Role były dawno rozpisane, a pytania i podejmowane kwestie - znane; nie pozostawiono miejsca na improwizację czy atakowanie przeciwnika. Tym samym nie było miejsca na stres, zdenerwowanie, które towarzyszą takim debatom, i wtedy łatwo o różne błędy. Dlatego oglądający dyskusję marszałka Sejmu i ministra spraw zagranicznych musieli przeżyć niemiłe zaskoczenie, gdy Radosław Sikorski pomylił króla Zygmunta II Augusta z Władysławem IV, przypisując temu drugiemu słynną sejmową deklarację ostatniego Jagiellona: "Nie jestem królem sumień waszych". Trudno nie nazwać tego lapsusu kompromitacją ministra, bo przecież wypowiedź Zygmunta Augusta to jeden z najbardziej znanych cytatów historycznych, który od wielu lat figuruje w podręcznikach szkolnych i który nauczyciele wtłaczają do głów kolejnym pokoleniom uczniów.
Można zrozumieć, że Sikorski studiował w Oxfordzie, gdzie historia Polski ma bardzo marginalne znaczenie, ale przecież powinien zdążyć omówić czasy jagiellońskie jeszcze w liceum w Bydgoszczy, i coś w głowie powinno mu pozostać... A na pewno także i cytat o "królu sumień". Jednak najwidoczniej coś się ministrowi poplątało, luka w pamięci była zbyt duża, bo może akurat na tej lekcji przyszły szef dyplomacji był nieobecny. I skończyło się na wstydzie. Minister Sikorski i tak ma szczęście, że jest w rządzie Donalda Tuska, ponieważ gdyby był członkiem rządu PiS, to jego błąd otwierałby wszystkie najpopularniejsze telewizyjne serwisy informacyjne, a krzykom o "nieuctwie i kompromitującej wpadce ministra" nie byłoby końca.
Z drugiej strony, PO powinna być zadowolona, gdyż jest przynajmniej jakiś powód, aby zapamiętać niedzielną prawyborczą debatę. Inną przyczynę naprawdę trudno znaleźć, bo żaden z kandydatów nic interesującego nie powiedział.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2010-03-23
Autor: jc