Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kto "spiskował" z Polakami w sprawie Steinbach?

Treść

Przewodnicząca niemieckiego Związku Wypędzonych (BdV) Erika Steinbach wezwała rząd w Berlinie do "kompromisu" w sporze o jej kandydaturę do rady Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie". Ma nim być zwiększenie reprezentacji środowisk tzw. wypędzonych w jej władzach i poszerzenie zakresu niezależności merytorycznej i politycznej Fundacji.
W oświadczeniu wydanym przez BdV czytamy: "W interesie Fundacji i 15 milionów niemieckich ofiar wypędzeń jest pilnie konieczne, by przecięto ten węzeł gordyjski utworzony przez polityczne siły. Chcę znaleźć drogę porozumienia, a nie zaostrzania z wykorzystaniem ofiar".
O jaką drogę chodzi Steinbach?
1. Zwiększenie znaczenia i samodzielności Fundacji poprzez wyodrębnienie jej z Niemieckiego Muzeum Historycznego oraz przekształcenie jej w podmiot prawa publicznego posiadający zdolność prawną.
2. Zniesienie dwustopniowości powoływania członków rady Fundacji. Według obecnie obowiązującej ustawy są oni nominowani przez uprawnione instytucje oraz zatwierdzani przez rząd. Według BdV, należy ustanowić procedurę wyborczą wykluczającą polityczne wpływy na ten proces.
3. Zwiększenie liczby przedstawicieli BdV w radzie Fundacji, tak by lepiej odzwierciedlała różne regiony niemieckiego osadnictwa oraz tzw. wypędzeń.
4. Włączenie do Fundacji mieszczącego się w Bayreuth archiwum dokumentującego rekompensaty za szkody majątkowe wynikające z wysiedleń, a także losy wysiedlonych (Lastenausgleicharchiv).
5. Centrum przeciw Wypędzeniom powinno mieć do dyspozycji całą powierzchnię przewidzianego dla tej instytucji budynku Deutschlandhaus niedaleko placu Poczdamskiego, by adekwatnie upamiętnić historię wypędzeń oraz integrację zarówno Niemców, jak i innych narodów.
Nowa rada Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" - według Steinbach - miałaby liczyć nie 13, lecz 16 osób, a wśród nich miałoby się znaleźć aż 6 przedstawicieli Związku Wypędzonych.
Jeśli rząd federalny zdecyduje się na proponowane przez BdV zmiany ustawy o Fundacji, nie będzie konieczności, aby Związek Wypędzonych reprezentowany był w niej przez swoją szefową - oświadczyła Erika Steinbach. Politycy opozycji nie mają wątpliwości, że to najzwyklejszy szantaż. Angelika Schwall-Duerer (szefowa frakcji SPD w Bundestagu) stwierdziła wprost, że zamiarem Eriki Steinbach jest jak najdalsze odsunięcie od projektu rządu federalnego i przejęcie nad nim kontroli. - Bundestag nie powinien na to nigdy zezwolić - skomentował propozycje Steinbach Rolf Muetzenich z SPD.
Zainteresowanie BdV osiągnęło w ostatnich tygodniach apogeum. Agencja prasowa DDP postanowiła sprawdzić, ilu tak naprawdę członków ma niemiecki Związek Wypędzonych. Steinbach zawsze podaje, że w jej organizacji jest zarejestrowanych ponad 2 mln ludzi. Po analizie okazało się, że w rzeczywistości we wszystkich landowych oddziałach BdV zarejestrowanych jest tylko 550 tys. osób. Steinbach na każdym kroku podkreśla, że reprezentuje rzeszę ponad 15 mln Niemców, którzy zostali "wygnani po wojnie ze swoich domów, z czego ponad 2,2 mln zginęło podczas wypędzeń".
W obszernym wywiadzie dla dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Erika Steinbach próbuje przekonać, że jest rozsądną "wypędzoną" i dlatego proponuje rozsądne rozwiązania. Jednocześnie ostrzega, że jeżeli jej rozwiązania nie zostaną przyjęte, to jej kandydatura ponownie pojawi się pod koniec stycznia tego roku. Szefowa BdV skomentowała informacje, jakoby niedopuszczenie jej do Fundacji było w jakiś nieformalny sposób uzgodnione z Polską. Jej zdaniem, nic takiego nie zaszło. - Wierzę pani kanclerz Angeli Merkel, która jednoznacznie mi powiedziała, że nie było takich uzgodnień - oznajmiła Steinbach. Według niej, także sekretarz stanu ds. kultury Berndt Neumann nie rozmawiał na ten temat z Warszawą. - Być może był to ktoś z partii SPD - stwierdziła. Steinbach powiedziała, że bierze nawet pod uwagę całkowite wycofanie członków BdV z Fundacji. - Wtedy rozważymy możliwość pozwania niemieckiego rządu - dodała. Oznaczałoby to całkowity rozbrat "wypędzonych" z CDU.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2010-01-07

Autor: jc